Nie od dziś wiadomo, że Borussia z Bayernem nie napawają do siebie sympatią. Ból na Signal Iduna Park jest tym większy, że mowa o rywalizacji klubu dużego z ogromnym, budżetu okazałego z potężnym, ambicji dużych z największymi. Gdy do Monachium odchodzi wychowanek, który jako junior zaczynał w czarno-żółtej koszulce, niektórzy uznają to za zdradę, niektórzy… za normalną kolej rzeczy. Gdy na Allianz Arenie zaprezentowany został Mario Goetze, od początku było wiadomo, że wyjazdy na stare śmieci będą jego najcięższymi wypadami w życiu. Dzisiaj obecny pacjent obchodzi już 25. urodziny.
Gdy Mario stawiał pierwsze kroki na najwyższym szczeblu rozgrywkowym u naszych zachodnich sąsiadów, nie trzeba było być nie wiadomo jakim ekspertem, by zobaczyć u wychowanka Dortmundu masę potencjału. Szybkość, technika, odwaga – on zwyczajnie był skazany na sukces. Momentalnie stał się również ulubieńcem fanów na Signal Iduna Park i zarazem oczkiem w głowie Juergena Kloppa, który miał sprawić, że z Goetze wyrośnie Pan Piłkarz. Mario grał coraz lepiej i kwestią czasu było, gdy odejdzie gdzieś dalej. Ale no właśnie – gdzie? Spektrum klubów w jego przypadku było dość okrojone, a w ojczyźnie opcja na sportowy awans była tylko jedna – znienawidzony Bayern Monachium. Jego przejście do stolicy Bawarii spowodowało, że wybuchła bomba. Bomba złości, obelg, wyładowania frustracji kibiców.
Koniec końców początki Mario u Guardioli były naprawdę kozackie. Wszedł do zespołu i momentalnie stał się jednym z najważniejszych ogniw układanki Hiszpana. Efektem tego był gol na Signal Iduna Park, po którym Goetze niby wykonał przepraszający gest, ale kibice i tak nadal pokazywali mu środkowe palce. Potem jednak z miesiąca na miesiąc, jego dyspozycja była coraz to słabsza, a transfer zaczęto zaliczać do niewypałów. Kontuzje, niezadowalająca forma, niechęć Guardioli do Niemca – wszystko się posypało. Aż przyszedł moment rozstania, w którym Mario postanowił wrócić do… Dortmundu.
U Tuchela widać było, że się odrodził i mimo że to nie było to samo, co jeszcze kilka lat temu, to nikt do niego pretensji o to nie miał. Z miesiąca na miesiąc Goetze zaczął jednak nabierać kształtów Macieja Iwańskiego z czasów Legii. Szydera w internecie to jedno – wpływ dodatkowych kilogramów na formę piłkarza to drugie. Lekarze zaczęli drążyć, o co chodzi, bo to nie jest codzienna sytuacja, by trenujący dzień w dzień piłkarz przybierał na wadze w takim tempie. No i wyszło, że Niemiec ma problemy z metabolizmem i musi przerwać treningi. Kiedy wróci do sportu – nie wiadomo.
Na ten moment wygląda tak…
Mario Götze with his girlfriend watching his brother Felix play for Bayern U19 pic.twitter.com/Jn56e7w0d0
— Kennedy Amoako (@FancyDiMaria) 18 maja 2017
Mario – życzymy ci przede wszystkim zdrowia!