Piotr Parzyszek – nie da się z pewnością traktować w pełni poważnie osiągnięć tego piłkarza, ale prawdą jest, że nie pozwala o sobie zapomnieć. Co weekend i co futbolową kolejkę jego nazwisko łączy się z treścią „… strzelił gola”. I dziś, zwłaszcza w kontekście absencji Roberta Lewandowskiego, stał się jedynym trafiającym w każdym meczu polskim napastnikiem.
A przecież, jeżeli chodzi o strzelby występujące w zagranicznych klubach, to naprawdę nie mamy się czego wstydzić. Mamy swoich reprezentantów w Niemczech, Włoszech, Francji, Belgii, Danii, Cyprze i – akurat tutaj na drugim szczeblu – Holandii. Wystarczy rzut oka na ligowe statystyki:
Lewandowski – 26 goli w 28 meczach – gol co 89,5 minuty
Piech – 8 goli w 23 meczach – gol co 118,5 minuty
Parzyszek – 25 goli w 35 meczach – gol co 123 minuty
Teodorczyk – 20 goli w 31 meczach – gol co 126,5 minuty
Milik – 4 gole w 13 meczach – gol co 127 minut
Wilczek – 13 goli w 2 meczach – gol co 152 minuty
Stępiński – 4 gole w 20 meczach – gol co 295 minut
26 ligowych trafień Lewandowskiego, 25 – Parzyszka, 20 – Teodorczyka, nawet 13 – Wilczka. Albo częstotliwość zdobywanych bramek, która w przypadku Lewego wynosi mniej niż 90 minut, a w przypadku Piecha, Parzyszka, Teodorczyka, Milika i Wilczka jakieś półtora meczu. I nie mamy wątpliwości, że są to liczby imponujące.
Specyfika ostatnich tygodni polega jednak na tym, że polscy napastnicy mają drobne tarapaty:
– Piech, mimo bardzo dobrych osiągów, wciąż służy tylko za dżokera
– Wilczek potrafi przez siedem kolejek nie trafić ani razu, by z trzecim zespołem ligi machnąć hat-tricka i znów się zaciąć
– Teodorczyk jesienią trafił 16 razy, by wiosną trafić cztery razy
– Stępiński równie często, co na ławce rezerwowych, oglądany jest na trybunach
– Milik od powrotu do zdrowia nie wyszedł w lidze w podstawowym składzie
Jeżeli więc dodamy do tego ostatnią pauzę Lewandowskiego, który z Realem nie wystąpił przez kontuzję, a mecz z Bayerem ominął go z powodu kartek – Parzyszek okazuje się jedynym polskim snajperem w gazie. Tym bardziej, że w właśnie zaliczył piąty ligowy mecz z kolei z golem. A jeżeli chodzi o ostatnich dziesięć gier, to zdobył dziesięć bramek. W dwóch z nich nie wpisał się na listę strzelców, ale zrekompensował asystami.
Oczywiście, jesteśmy dalecy od pisania pieśni pochwalnych pod adresem Parzyszka, wciąż pamiętamy, gdzie gra. Druga liga holenderska to w końcu raj dla napastników, a 25 trafień pozwala Polakowi tracić tylko osiem „oczek” do lidera klasyfikacji strzelców. W dalszym jednak ciągu trudno przejść względem tych wyników obojętnie.