Reklama

Arka nie wychodzi z ostrego zakrętu, więc Niciński wypadnie z trasy?

redakcja

Autor:redakcja

08 kwietnia 2017, 13:02 • 3 min czytania 3 komentarze

Dziwny przypadek – parę dni temu beniaminek odnosi jeden z największych sukcesów w historii klubu, meldując się w finale Pucharu Polski, a wokół zespołu humory raczej kiepskie. W normalnych warunkach wszyscy z uśmiechem wpatrywaliby się w kalendarz i datę drugiego maja, natomiast w Arce częściej padają pytania o przyszłość Nicińskiego. Powinien zostać, odejść czy wręcz pożegnanie powinno nastąpić już jakiś czas temu?

Arka nie wychodzi z ostrego zakrętu, więc Niciński wypadnie z trasy?

Sami wiecie, że nie jesteśmy zwolennikami żonglowania trenerami bez ustanku i pomyślunku, bo szkoleniowiec powinien mieć więcej niż parę chwil na ułożenie klocków według własnego pomysłu. Niestety, w przypadku Nicińskiego argument czasu trzeba odłożyć na półkę, ponieważ rządzący w klubie i tak są w stosunku do niego niezwykle cierpliwi. To nie jest tak, że Arka zaczęła mieć problemy w tym roku i widać duże szanse na wyjście z tego zakrętu. Nie, kryzys w rzeczywistości zaczął się mniej więcej już we wrześniu – dziewiętnastego gdynianie ograli Cracovię – i od tamtego momentu kibiców zapisano na bardzo długi post. Ich drużyna w lidze nie zwyciężała w październiku i listopadzie, dopiero grudzień okazał się lepszy, kiedy Arka wygrała dwa z trzech spotkań.

Pewnie wtedy pomyślano, że beniaminek swoje frycowe już zapłacił i znów wróci na przyzwoite tory wiosną. Niestety, nic z tego, Arka pokonała jedynie Koronę i zremisowała z Cracovią, a tak to regularnie zbiera w cymbał. Innymi słowy, trudno powiedzieć, że gdynianie faktycznie z kryzysu wyszli – nie, na chwilę wychylili głowy, ale zaraz ligowa rzeczywistość wepchnęła ich w marazm z powrotem. Kiedy jeszcze na zapleczu, sezon temu, żółto-niebiescy również wpadli w dołek, Niciński szybko drużynę z niego wyciągnął: po siedmiu kolejkach Arka miała ledwie dwa zwycięstwa, ale trener rozwiązał problem i rozpędzona drużyna dobiegła do mety sezonu jako zdecydowany lider.

Trudno również powiedzieć, że wyniki notowane przez Arkę to poniekąd brak piłkarskiego szczęścia, które zaraz znów się uśmiechnie. Nie, po pierwsze porażek jest za dużo. Po drugie, styl prezentowany przez gdynian woła o pomstę do nieba, czego naczelnym dowodem jest oczywiście rewanż z Wigrami. To powinno być święto, Arka ma 3:0 na wyjeździe, podejmuje u siebie pierwszoligowy zespół, trzeba to wygrać – najlepiej wysoko – naprężyć muskuły przed Lechem i zwyczajnie cieszyć się z sukcesu. Tymczasem dupa, mecz jak z koszmaru i ledwo wymęczony awans, który przynosi bardziej strach przed kompromitacją niż wyobrażenie o piłkarskiej uczcie. Najlepszym przykładem beznadziei Arki to oczywiście kompromitacja Steinborsa, ale nie tylko – przecież dwa gole gospodarze stracili po wrzucie z autu, co jest żenadą takiego samego kalibru jak cyrk Łotysza.

I dobrze obrazuje Arkę – drużynę przestraszoną, popełniającą szereg błędów, anemiczną.

Reklama

Niestety, chyba sam trener nie ma pomysłu jak temu zaradzić. Niby próbuje, kombinuje, żongluje nazwiskami, ale bardziej wygląda to na motanie się niż sensowne działania. Prosty przykład:

– obrona na Piasta (18 marca): Warcholak, Marcjanik, Stolc, Zbozień

– obrona na Łęczną (1 kwietnia): Marciniak, Sobieraj, Sołdecki, Socha

– obrona na Wigry (4 kwietnia): Warcholak, Marcjanik, Stolc, Zbozień

No, można się pogubić i drużyna rzeczywiście nie ma pojęcia jak bronić, tracąc w tych trzech meczach 11 bramek.

Oj, trudno znaleźć argumenty stojące za Nicińskim. Wiadomo, że nie wolno też przesadzić w drugą stronę, bowiem trener dał żółto-niebieskim wiele dobrego. Przede wszystkim przywrócił Gdynię do krajowej elity po pięcioletniej banicji na zapleczu, a na początku sezonu pokazał drużynę grającą ponad stan – zbudował w mieście twierdzę, zlał Legię na jej stadionie. Robiło to wrażenie.

Reklama

Jednak na co dzień nie powinno się żyć przeszłością, a w futbolu jest to wręcz surowo wzbronione. Media prześcigają się w doniesieniach – jedni wieszczą, że Niciński gra dziś z Pogonią o stołek, inni przesądzają, że to starcie nie ma znaczenia, trener i tak zostanie zwolniony. Cokolwiek się stanie, jedno jest pewne: szkoleniowiec dostał dużo czasu, Arka na reakcję ma go coraz mniej. Strefa spadkowa jest o krok i nawet finał na Narodowym ewentualnej katastrofy nikomu nie osłodzi.

pogonark

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

3 komentarze

Loading...