Siedział w tureckim areszcie. Na dziennikarza tak naskoczył, że ten podobno się rozpłakał. Sponiewierał dwóch kumpli w myśl zasady, że skoro na meczu brakuje ambicji, na treningu ma być… napierdalanka. Lenczyka nazwał szczurem, płacił kary za krytykowanie arbitrów. Co chwilę ktoś go pyta, czy aby na pewno jest normalny. To już zostawiamy Waszej ocenie. Jedno jest pewne – nasz rozmówca, Vuk Sotirović, to jedna z barwniejszych postaci Ekstraklasy.
Kiedy poprosiłem cię o wywiad dla Weszło, odpowiedziałeś – tylko po mnie nie pojedźcie… Szczerze – przejąłbyś się?
Nie no. Mam paru kolegów, którzy was czytają, ale sam rzadko chodzę po internecie. Tyle rzeczy się o mnie pisało w gazetach, które nie są prawdą, że już się tym nie przejmuję.
Ale chyba lubisz szum wokół twojej osoby…
Nie, nie, nie. Kiedyś powiedziałem w jakimś wywiadzie, że dostałem w Polsce propozycję przekupstwa. Pojechałem do Serbii i dowiedziałem się, że afera. Nic wielkiego, ale musiałem iść się tłumaczyć do PZPN-u i na policję.
Niedawno wplątałeś się w kolejną aferę, z Lenczykiem. Jakiej gazety nie otworzysz, tam Sotirović.
No ja ci powiem tak, jeżeli możemy być na “ty”. Nigdy nie miałem problemów z trenerami. Ale jak przyszedł Lenczyk, to się zaczęło. Nie wiem, co mu przeszkadzało w mojej osobie. Zaczął mówić o mnie takie rzeczy w prasie… Potem ten obóz. Wiadomo, co się wydarzyło… Przyjechałem do klubu i dowiedziałem się o takich sprawach, że byłem w szoku. Nazbierało się tego tyle, że w końcu się wkurzyłem i powiedziałem otwarcie o paru kwestiach.
Znasz takie określenie – pojechać po bandzie?
Tak mniej więcej.
I nie uważasz, że przegiąłeś? Np. mówiąc, że Lenczyk jest szczurem?
Jakbyś się dowiedział, że ktoś o tobie mówi takie brzydkie rzeczy… Dlatego powiedziałem, że tacy ludzie jak Lenczyk to dla mnie szczury. Jak usłyszałem, że niby nazwałem kogoś kurwą, to miałem ochotę go udusić. Dla mnie to jest chory człowiek.
Widzę, że dalej żywisz do niego urazę. Cały czas to w tobie siedzi.
No, siedzi, siedzi. To dzięki niemu teraz jestem w Białymstoku. Nie chciałem się przeprowadzać. Dobrze mi było we Wrocławiu. Ale jestem wdzięczny Jagiellonii, że wyciągnęła do mnie rękę. A Śląskowi dobrze idzie, wygrywa i jestem szczęśliwy.
No właśnie. Za Lenczykiem stoją mocne argumenty. Śląsk zdobywa więcej punktów, niż się pewnie spodziewałeś.
No tak, ale… to wszystko jest dziwne. Wiem, co tam się dzieje… Ale do wyników przyczepić się nie można.
Są wyniki, nie ma atmosfery?
Nie no, atmosfera jest. Ale jest i on…
Jak byś zareagował, gdyby Lenczyk chciał cię przeprosić?
W tej chwili denerwuję się mniej i… nie jestem w stanie go zabić. Ale nie podałbym mu ręki. Wielu osobom mógłbym coś wybaczyć i usiąść przy kawie, ale jemu? Nie ma takiej opcji.
Dobra, zostawmy tę sprawę. Przeczytałem ostatnio kilka twoich wypowiedzi i rzuciło mi się w oczy kilka porównań. Polscy sędziowie są jak białe niedźwiedzie, Borski to baran, a Lenczyk – szczur. Co ty masz z tymi zwierzętami?
Bo wiesz, te białe niedźwiedzie są chronione. Sędziowie są nietykalni, nikt im nic nie powie. Popełniają błąd i życie toczy się dalej. A jak ty coś powiesz na sędziego, to od razu cię karząâ€¦
Dawid Piasecki pomylił się, nie dyktując karnego po twoim starciu z Arboledą?
Był faul jak nic! W powtórce widać, jak mi Arboleda nogę wkładał. Nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby upaść. Dostałem piłkę i ruszyłem na bramkę. Wywróciłem się i nie wiedziałem co się dzieje. Patrzę na bocznego – nic. Na głównego – nic. Nie wierzyłem i dlatego zrobiłem taką zdziwioną minę. Zacząłem się śmiać. W przerwie powiedziałem sędziom, że powinni cały czas siedzieć na zgrupowaniu w Turcji.
Zweryfikuj mi kilka anegdot. To prawda, że podczas któregoś z obozów Śląska tak naskoczyłeś na redaktora strony internetowej, że ten się rozpłakał?
O Jezus… Już ci tłumaczę. Pojechał z nami na zgrupowanie dziennikarz. Pstryknął parę zdjęć na treningu i stał. Powiedziałem mu, ale nie złośliwie – “fajne wakacje masz”. A on się oburzył – “jakie wakacje?! Co ty mówisz? Co robiłeś wczoraj w nocy?! Spałeś, a ja pracowałem!”. Chłopaki obok – “łooooo” i zaczęli podkręcać atmosferę. Nie wiem, czy się popłakałâ€¦ W klubie ukarali mnie za tę sytuację, ale jak zawodnicy się dowiedzieli, to poszli do prezesa i cofnęli mi karę.
Ale wiesz… Tak samo jest z historią, którą miałem w samolocie. Ł»e niby się awanturowałem. W Białymstoku pytali, czy mówiłem, że w samolocie jest bomba. A dziennikarz powiedział w telewizji, że chciałem uderzyć stewardessę. I tak ludzie dokręcająâ€¦
To przedstaw swoją wersję.
Kolega grał na moim telefonie. Przeszła jedna stewardessa, druga i mówiły, żeby wyłączyć. W iPhone wystarczy przycisnąć ten guzik na górze. On naciska, próbuje wyłączyć, a babka, która siedziała obok mnie, pyta… czy jestem normalny. No to się wkurzyłem i też zapytałem – “a pani jest normalna?”.
O co jej chodziło?
Nie wiem! Pytam – “czy ja gram? Czy ja cokolwiek robię? Tu jest kolega i z nim proszę rozmawiać”. Zbliżaliśmy się do lądowania i mieliśmy wyłączyć wszystkie urządzenia elektroniczne. Znowu podeszła stewardessa i zapytała tamtą babkę, co się dzieje. A ona gadała po turecku i zaczęła coś mówić. No i stewardessa do mnie, żebym dał jej telefon. A ja – “telefon jest mój i nie dam”. Ale wyłączyłem go i włożyłem do schowka przy siedzeniu. Tłumaczę jej – “może pani patrzeć, tutaj go kładę i dopóki nie wylądujemy, nikt go nie dotknie”.
– Daj telefon, daj telefon.
– Nie dam, ale nikt nie będzie się nim bawił.
– Dzwonię na policję!
– Niech pani dzwoni, gdzie chce.
I ja się niby awanturowałem…
Jak to się skończyło?
Zadzwoniła na policję. Wylądowaliśmy, wszyscy wysiedli i policjant kazał mi poczekać w jakimś pokoju. Czekałem i czekałem. Z 40 minut. W końcu ludzie z klubu zaczęli o mnie dopytywać. Powiedzieli im, że mogę być deportowany. Zacząłem się śmiać. Poszliśmy na posterunek policji na lotnisku. Spędziłem tam jeszcze ze cztery godziny. Na szczęście menedżer Kołakowski zadzwonił do prezesa jakiegoś klubu tureckiego, z którym niby miałem podpisać kontrakt. On przyjechał i potwierdził. W przeciwnym razie deportowaliby mnie i dostałbym zakaz wstępu do Turcji na parę lat.
Przejąłeś się tym w ogóle? Nie sprawiasz takiego wrażenia…
No, przejąłem się. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze i koledzy się potem z tego śmiali. Milion razy latałem samolotami i nie miałem problemu. Ale cóżâ€¦ Zawsze to nowe doświadczenie.
Kolejna sytuacja, którą przeinaczyli dziennikarze, miała miejsce w Kętrzynie. Pojechaliśmy zwiedzać Wilczy Szaniec. Stanęliśmy w trzech z tyłu i mieliśmy petardy. Jak przewodniczka gadała, rzuciliśmy i zaczęliśmy uciekać, bo… Niemcy nas atakują. Taki wiesz, żart. Nikomu nic nie groziło. Ktoś potem napisał, że rzuciłem petardą w bunkrze. A tam przecież wszystko pozawalane. I nie to, że inni rzucili, tylko ja. No i wiadomo – potem mówią, że wszyscy normalni, a Vuk nie. I tak to idzie…
Po co rzuciłeś tę petardę? Skąd w ogóle ją wytrzasnąłeś?
Nie wiem… Wiesz, ja kiedyś bardzo lubiłem pirotechnikę. Na Sylwestra dużo tego kupowałem. Trochę pewnie zostało i musiałem wziąć. Wszyscy się z tego śmiali, ale dziennikarz przekazał wszystko inaczej – tak jak on chciał. Tak jest zawsze.
Spokojnie, my napiszemy to, co mówisz. To prawda, że na zgrupowaniach koledzy mają z tobą problem, bo śpisz tylko przy zapalonym świetle?
No widzisz… Słuchaj, jak mi się spać chce, możesz mnie ustawić gdziekolwiek, a i tak usnę. Nawet przy głośnej muzyce. W Śląsku zwykle dzieliłem pokój z Amirem Spahiciem. I to on szybciej zasypiał. Więc to nieprawda, że komuś przeszkadza moja obecność. Czasem, jak słyszę takie głupoty, to się denerwuję, że ktoś coś takiego wymyśla.
Dlatego mówię – potwierdzasz albo dementujesz.
Powiedziałem, że lubię spać. A jeżeli masz własne zdanie i otwarcie je przekazujesz, to jesteś debilem, wariatem. Jak powiesz coś na swoją obronę, to nienormalny. Dopiero kiedy milczysz, wtedy jesteś fajny. W Śląsku tylko raz spóźniłem się na trening. Budzik mi zadzwonił, ale odruchowo go zgasiłem. No, zdarza się. “Taraś” później mówił, żebym założył sobie dwa budziki na szyję. Ale podkreślam, to był jedyny raz! Co innego na zbiórki… Ale regulamin to regulamin. Kary się zdarzały.
Jakie? Kilkaset złotych?
Nieee, symboliczne. Do piętnastu minut – dziesięć złotych, powyżej piętnastu – dwadzieścia. To na zbiórkę. A jak się spóźnisz na trening, to już zależy od trenera. Ale ja nie płaciłem najwięcej kar. Rekordzistą był Ivo Vazgec. Spóźniał się prawie codziennie. Albo Madej. Ten to przyjedzie przed treningiem, ale siedzi w samochodzie i czyta gazetę. A potem przychodzi dwie-trzy minuty po czasie.
Jeszcze dwie historie. To prawda, że za Tarasiewicza wróciłeś z meczu swoim samochodem, bo odwiedzili cię kumple z Bałkanów?
No tak, przyjechało dwóch najlepszych kolegów z Serbii. Po meczu w Bytomiu paru chłopaków się zwalniało. Zapytałem trenera, czy mogę wrócić z kumplami. Nie było problemu. Dołączył się jeszcze Amir…
Co dalej? Ścigaliście się z autobusem klubowym?
Nie, ale zatrzymaliśmy się zatankować na stacji i było tam dużo kibiców. Później pewnie coś pisali…
Podobno na którymś treningu wziąłeś sobie na celownik Łukasza Gikiewicza i starałeś się w niego strzelać.
Nieprawda. Ale raz na treningu była napierdalanka. Graliśmy dwóch na dwóch i wyciąłem najpierw Fojuta, potem Gikiewicza.
Wkurzyli się?
Nie wiem, ja byłem wkurzony. Bo byliśmy po przegranym meczu, w którym zagraliśmy, jakbyśmy mieli w dupie. A tu myślenie – “a dobra, będzie następny”. Tak jakby, wiesz, nikt się nie zdenerwował. I na meczu bez jaj, a na treningu rąbanie. Trafiło akurat na nich. Sfaulowałem Fojuta, trener powiedział, żebym uważał. Potem Gikiewicza, ale w tym przypadku nie miałem zamiaru w niego trafić. Chciałem odebrać piłkę, a on w ostatnim momencie ją przesunął. I przejechałem go po nodze. Nic groźnego, ale wyglądało nieciekawie. “Taraś” przerwał trening i pytał, czy jestem normalny.
Ktoś już cię o to pytał…
Możesz mówić, co chcesz, ale to akurat facet z zasadami. Zero fałszu…
W Jagiellonii też macie taką atmosferę jak w Śląsku?
No, nie wiem… Jestem tu krótko i siedzę jak mysz pod miotłą. Nic się nie odzywam… O, “Kaczmar” dzwoni ze zgrupowania. Potem odbiorę. Wracając, podoba mi się trener Probierz. Dąży do sukcesu, nie chce grać o byle co.
Ale na treningu wolisz się ugryźć w język?
Jak tu przyszedłem, miałem rozmowę z trenerem. Nie jestem jakimś wariatem, który nie wie, co robi. Ł»adnych problemów ze mną nie ma i raczej nie będzie.
Tylko mistrzostwo się oddala…
Dużo będzie zależało od meczu z Wisłą. Jeśli wygramy, będzie szansa. Jeżeli przegramy, to z tytułem możemy się pożegnać. A na razie z taką grą, jeśli znajdziemy się w trójce, to będzie sukces. Wcześniej miałem wrażenie, że Jagiellonia grała super, ale teraz jestem bliżej i słyszałem, że w wielu momentach miała po prostu dużo szczęścia. I, co by nie mówić, świetną robotę wykonywał “Grosik”. Teraz nie gramy źle, ale nie możemy się przełamać. Kolorowo nie jest, ale nienawiści w szatni nie ma. Musimy poprawić skuteczność. Z Lechem na pewno nie byliśmy gorsi i nie zasłużyliśmy na przegraną. Ale było 2:0 i poszło…
Rozmawiał TOMASZ ĆWIÄ„KAŁA