Murawa w Chojnicach to w ostatnim czasie jeden wielki piach i w zasadzie w identyczny sposób należy mówić o wiosennej formie Chojniczanki. Miała być walka o Ekstraklasę, miała być gra na poważnie, tymczasem…
– u siebie z GKS-em Katowice 2:2,
– na wyjeździe ze Zniczem Pruszków 3:3,
– u siebie z Podbeskidziem Bielsko-Biała 1:1,
– na wyjeździe z Wisłą Puławy 0:0,
– u siebie z Miedzią Legnica 0:0 (dziś).
Pięć meczów na wiosnę, pięć remisów. A przecież Chojniczanka jesień zakończyła także dwoma remisami, co oznacza, że obecny lider pierwszej ligi nie wygrał od siedmiu meczów.
Czy dzisiejsze popołudnie – nawet, jeśli wynik się nie zgadza – daje jakieś widoki na przyszłość kibicom z Chojnic? Niekoniecznie. Prawda jest taka, że Chojniczanka zaczęła dziś grać dopiero, gdy z boiska w 56. minucie po drugiej żółtej wyleciał Gorskie (swoją drogą idiotyczny wślizg w momencie, gdy miał już kartkę na koncie nie świadczy najlepiej o jego układzie nerwowym). Miedź w zasadzie przez cały mecz nie stworzyła sobie żadnej dogodnej sytuacji. Tyle, co główką po rogu przymierzył Bartczak (świetny refleks Budziłka) i dwa razy z wolnych straszył Forsell (oba minimalnie niecelne). Popełniała też błędy w obronie. Generalnie wszystko ułożyło się pod to, by Chojniczanka wygrała wreszcie coś wiosną. I co? Kolejne rozczarowanie.
Chojniczanka niby stworzyła sobie parę okazji, ale – że tak to ujmiemy – zawsze brakowało detali. Kosakiewicz dla przykładu musiał tylko dołożyć nogę, lecz chyba nie mógł zdecydować się czy prawą czy lewą i uderzył jakby był szalenie zaskoczony podaniem. Niedziela z kolei wyszedł sam na sam, lecz sędzia nie wiadomo czemu zauważył tam spalonego. I tak trafił w słupek, zresztą podobnie jak Mikołajczak, który pod koniec meczu MUSIAŁ wyprowadzić swoją drużynę na prowadzenie po tym jak Biskup podaniem w tempo wypuścił go sam na sam. A przecież piłkę na głowie miał jeszcze Rybski (nie sięgnął jej), nabity piłką przez piłkarza Miedziowych został też Podgórski, lecz Kapsa wykazał się należytym refleksem. Okazji było tu co najmniej na dwie bramki.
Chojnice frajerami rundy? Póki co wciąż są na czele, ale wiele wskazuje na to, że czarny scenariusz może się w końcu spełnić.
Chojniczanka Chojnice – Miedź Legnica 0:0
***
Jeszcze większą wpadkę zaliczyło dziś jednak Zagłębie Sosnowiec, które – jeśli wziąć pod uwagę wyłącznie wyniki po odejściu Jacka Magiery – byłoby w gronie ekip zamieszanych w walkę o spadek utrzymanie (czternaste miejsce w całej stawce!). Wciąż pozostaje jednak na podium (i ma zaległy mecz, jeśli go wygra będzie tracić do lidera punkt), lecz dziś… przegrało ze Zniczem Pruszków. Tym Zniczem Pruszków, który okupował przed kolejką przedostatnią pozycję. I to przegrało 0:3. Znicz wyszedł na ten mecz bez jakichkolwiek kompleksów, wyprowadzał szybkie ataki, Zagłębie męczyło bułę, próbowało atakować pozycyjnie, ale nie wynikało z tego kompletnie nic.
Ktoś coś mówił o tym, że to Ekstraklasa jest nieprzewidywalna?
Zagłębie Sosnowiec – Znicz Pruszków 0:3
57′, 79′ Kita, 89′ Jagiełło
***
To samo pytanie można zadać w zasadzie po opisie meczu w Kluczborku, gdzie MKS (ostatni w tabeli) wygrał z Górnikiem Zabrze (podobno kandydatem do awansu), co po raz 12056 w tym sezonie pokazuje, że na zapleczu może stać się dosłownie wszystko. Gospodarze najpierw wyszli na prowadzenie za sprawą Kubiaka, po zmianie strony wyrównał Ledecky, a gola na wagę trzech punktów zdobył Kopacz. Tak, mowa o golu samobójczym. Kogoś jeszcze w ogóle dziwią te wyniki w pierwszej lidze?
MKS Kluczbork – Górnik Zabrze 2:1
20′ Kubiak, 65′ Kopacz (sam.) – 59′ Ledecky
***
W pierwszym dzisiejszym spotkaniu długo pachniało niespodzianką, bo przez większość meczu z Pogonią Siedlce prowadził Drutex-Bytovia Bytów. Jak już siedlczanie odpięli wrotki, to byli nie do zatrzymania. Pierwszą bramkę strzelili w 81. minucie, mecz zakończył się rezultatem 3:1 dla nich. A to niezbyt dobra informacja dla gospodarzy, którzy notują jeszcze gorszą serię niż lider. Wiosną zdobyli tylko jeden punkt, widmo spadku staje się coraz bardziej realne.
Największą strzelaninę oglądaliśmy jednak w Olsztynie. W sumie można się było tego spodziewać, bo obie ekipy
a) są niebezpiecznie blisko strefy spadkowej (nie trzeba się więc martwić o motywację),
b) całkiem nieźle punktują wiosną (Stomil przed meczem sześć punktów, Wisła – siedem).
Oznaczało to jedno – spektakl. No i do takiego doszło. Najpierw na prowadzeniu była Wisła, Stomil wyrównał i wyprowadził kolejnego sztycha, puławianie doprowadzili do wyrównania i na kwadrans przed końcem wynik ustalili olsztynianie, którzy powoli stają się rewelacją rundy.
Drutex-Bytovia Bytów – Pogoń Siedlce 1:3
26′ Ploj – 81′ Żytko (k), 84′ Tomasiewicz, 90′ Bancessi
Stomil Olsztyn – Wisła Puławy 3:2
32′ Lech, 36′ Kujawa (k), 74′ Ratajczak – 9′ Szczotka, 58′ Idzik