Gdyby spytać przypadkowego przechodnia przeciętnego kibica Ekstraklasy o to, na czym polegał główny problem Arki Gdynia w tym sezonie, większość bez wahania odpowiedziałaby: na braku napastnika. O duecie Dariusz “dwie bramki na sezon” Zjawiński – Paweł “nie ma sytuacji, której bym nie zmarnował” Abbott nad morzem do teraz krążą bowiem miejskie legendy. Beniaminek zimą ściągnął więc do siebie dwóch atakujących – Przemysława Trytkę i Josipa Barisicia. I choć koniec końców okazało się, że wszystkich i tak pogodzić musiał Rafał Siemaszko, a kłopoty z napastnikami wydają się chwilowo zażegnane, to jednak wkrótce okazać się może, że o pozostaniu w lidze czy też spadku zadecydować mogą braki na innej, równie newralgicznej pozycji.
Mowa w tym przypadku o obsadzie środka obrony. Jasne, może i wciąż nie są to problemy podobne do tych, z którymi borykali się ostatnimi czasy w Górniku Łęczna. Z potrzeby chwili na stoperze żółto-niebiescy nie muszą bowiem wystawiać tuż przed bramkarzem ofensywnego pomocnika/napastnika. Tak czy inaczej, trzeba powiedzieć sobie jasno, że sytuacja kadrowa pod tym względem w Gdyni również nie prezentuje się zbyt kolorowo. Gdy zresztą w przerwie zimowej pytaliśmy prezesa Arki, Wojciecha Pertkiewicza, o to, gdzie poza napadem potrzebne będą wzmocnienia, bez wahania odpowiedział, że właśnie na stoperze. I gdy bliżej się temu przyjrzeć, ciężko nie przyznać mu racji.
Arka w kadrze dysponuje obecnie trójką nominalnych środkowych defensorów – Michałem Marcjanikiem, Krzysztofem Sobierajem i Dawidem Sołdeckim. Z całego grona tylko pierwszy z wymienionych – gdy oczywiście był zdrowy (a warto zaznaczyć w tym momencie, że zdarzało mu się wypadać już w tym sezonie na dłuższy czas) – trzymał pewne miejsce w pierwszym składzie. W przypadku pozostałej dwójki sprawy mają się już jednak zupełnie inaczej.
Mający być w zamyśle sporym wzmocnieniem wyciągnięty z Niecieczy Sołdecki okazał się bowiem kompletnym niewypałem. Wystarczy powiedzieć, że były kapitan Bruk-Bet Termaliki od grudnia ma olbrzymie problemy z załapaniem się do meczowej kadry, a jesienią zawalił gdynianom co najmniej kilka bramek. Obecnie zaś wyżej stoją akcje Przemysława Stolca, który nie dość, że jest prawym obrońcą, to nim awaryjnie wskoczył do wyjściowej jedenastki w potyczce z Zagłębiem, w Ekstraklasie uzbierał… całą jedną minutę.
Co natomiast tyczy się Sobieraja, w lidze zaczął on grać – jakżeby inaczej – również w trybie awaryjnym. Najpierw gdy na kilka tygodni wypadł Marcjanik, później zaś w miejsce wspomnianego Sołdeckiego, który kompletnie stracił zaufanie szkoleniowca. Najbardziej wymowny pozostaje jednak fakt, że Sobieraj przed sezonem w ogóle nie był brany pod uwagę do gry. Przed startem Ekstraklasy zrzekł się on opaski kapitańskiej, a jego główną rolą miało być robienie atmosfery w szatni.
Krótko mówiąc, w decydującej fazie sezonu gdynianie o pozostanie w lidze będą musieli zatrzymywać napastników rywali dwójką graczy z zestawu:
– Grający momentami w kratkę i debiutujący na poziomie Ekstraklasy Marcjanik
– 35-letni i początkowo znajdujący się daleko poza planami Grzegorza Nicińskiego Sobieraj
– Przyspawany od grudnia do ławki/trybun i wyjątkowo elektryczny jesienią Sołdecki
– Niedoświadczony na tym poziomie i grający na nieswojej pozycji Przemysław Stolc
Eufemistycznie rzecz ujmując, nie prezentuje się to zbyt fajnie. Aż strach pomyśleć, co by się stało gdyby jeszcze dodać do tego możliwe kontuzje czy zawieszenia za kartki lub – czego nie da się wykluczyć – i jedno, i drugie.
Pewne pocieszenie może stanowić to, że jak dotąd doraźne rozwiązania nie kończyły się katastrofą. Zarówno Sobieraj, jak i Stolc momentami radzili sobie naprawdę nieźle. Szczególnie drugi nie spękał przed odpowiedzialnością i spisywał się znacznie powyżej oczekiwań (noty Weszło: 6,7,5,3). Pytanie brzmi tylko, czy na takiej prowizorce da się bezpiecznie dojechać do końca sezonu i czy braki na stoperze nie przypomną o sobie w momencie, gdy każdy gol może decydować o być albo nie być w Ekstraklasie. Zastanawia to tym bardziej, że w rundzie rewanżowej Arka traci przecież więcej bramek niż jesienią (15 jesienią, 23 po 11 kolejkach drugiej rundy).