Reklama

Ligowy wehikuł czasu: który mamy teraz rok?

redakcja

Autor:redakcja

16 marca 2010, 00:29 • 3 min czytania 0 komentarzy

Takie powroty nie tylko w Polsce, ale w ogóle w świecie zdarzają się rzadko. Oczywiście, bywa, że ten sam klub dwa razy prowadzi ten sam szkoleniowiec, ale pod jednym warunkiem: że za pierwszym razem nie został wyrzucony z powodu kiepskich wyników, tylko odszedł w chwale. Tymczasem Henryk Kasperczak z Wisły został wywalony z powodu rezultatów niesatysfakcjonujących właściciela klubu, potem się z nim pożarł o kasę i nawet dostał zakaz wstępu na stadion. Przywołanie szkoleniowca, któremu kiedyś dało się soczystego kopa w dupę to jak ponowny ślub z zołzą, którą której kiedyś wystawiło się walizki na mróz.
Nam nasuwa się jedno pytanie – czy polska piłka cofnęła się o kilka lat? Białas w Legii, Kasperczak w Wiśle, brakuje jeszcze Edwarda Lorensa jako budowniczego Ruchu oraz Marcina Bochynka w Górniku Zabrze. No i pójdźmy po bandzie, ekstremum – Wojciecha Łazarka w Lechu Poznań, a Andrzeja Strejlaua jako selekcjonera. Nagle obudziliśmy się w innej rzeczywistości. Mistrz i wicemistrz Polski zwolnił trenerów i nowych wygrzebał ze skansenu.

Ligowy wehikuł czasu: który mamy teraz rok?

Rozumiemy, że najfajniejsze są te piosenki, które doskonale znamy, ale coś tu jest nie tak. Wisła wróciła do punktu wyjścia. Uznano najwyraźniej, że wszystko, co robiono w klubie przez ostatnie lata było bez sensu i należy odkurzyć poprzedni model. Kasperczak – biorąc pod uwagę sytuację w tabeli – może nawet zdobędzie mistrzostwo Polski, ale kto z was powierzyłby mu jakieś długofalowe zadanie? Można nim doraźnie łatać dziury, lecz co dalej? Co za pół roku? Co za rok? Zaczynamy od nowa? Zaczynamy transferową zabawę pana Henia, czyli “komu milion, komu, bo idę do domu”? Kasperczak nie jest kimś, kto wyznaczy kierunek na następne dziesięć lat. Kasperczak nie jest kimś, kto może wynieść klub na wyższy poziom. To ciągle będzie drepatnie w miejscu.

Legia, po kilku latach inwestycji ITI, również wróciła do punktu wyjścia. Koncepcja “hiszpańska” nie wypaliła. Kilka baniek euro poszło w błoto. Skład – do wymiany. Trener – odkurzony po latach, wyjęty z reprezentacji księży. Prezes – ten sam co za poprzedniego właściciela. Dyrektorem sportowym facet (Jóźwiak), który piętnaście lat temu w cuglach wygrałby plebiscyt “Kto na pewno nie zostanie dyrektorem w Legii?”. Domek z kart – bo tak trzeba określić drużynę opartą na tym, czy Chinymama czysto trafi w piłkę – runął i teraz nawet za bardzo nie wiadomo, kto ma budować nowy.

ITI zainwestowało w Legię w 2003 roku. Kasperczak został zwolniony w 2004. Teraz ITI musi zaczynać zabawę od początku, Kasperczak ma ponownie dbać o wyniki Wisły. Sześć lat. Zmarnowane sześć lat. A może to nawet mało powiedziane – zarówno Legia, jak i Wisła, ma teraz gorszy skład niż w 2004 roku…

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...