Ktoś może kręcić nosem, że takie historie jak dzisiejsza para Pucharu Polski nie przystoją – o finał tych rozgrywek powinny grać drużyny z czuba najwyższej ligi, bo przecież w puli poza trofeum, do wzięcia jest też przepustka do Europy. A, bzdura. Takie opowieści też mają swój urok i wręcz są potrzebne, przypominają bowiem o istocie sportu, gdzie wiele jest możliwe, gdzie najważniejszym czynnikiem nie jest kasa. I jakkolwiek podniośle to zabrzmi, to jednak jest fakt – Arka i Wigry walczą dziś o napisanie jednego z najpiękniejszych rozdziału w dziejach swojego klubu.
Spójrzmy choćby na żółto-niebieskich. Zespół z wcale nie małego miasta, bo jednak w Gdyni mieszka około 250 tysięcy ludzi, więc trudno powiedzieć, że każdy tam każdego zna. Potencjał jak najbardziej jest, ale w blisko 90-letniej historii klubu pokaźnych wyników raczej nie ma. Najwyższe miejsce w pierwszej lidze? Siódme – dajcie spokój, Wronki i Grodzisk Wielkopolski świętowały wyższe lokaty. Okej, Arka wygrała już Puchar Polski, ale też kiedy to było – rok 1979, żyliśmy jeszcze w innym ustroju, dopiero otrząsaliśmy się po przegranym mundialu Gmocha, wracaliśmy do siebie po zimie stulecia. W futbolu rok to szmat czasu, a prawie 40, kompletna prehistoria.
Jednak dobra, skoro Gdynia rozumie stawkę, co dopiero powiedzieć o Suwałkach? W tamtych rejonach, jeśli jakieś miasto kojarzy się z futbolem, to Białystok. Suwałki leżą w jego cieniu. Mieszka tam dość mała, 70-tysięczna grupa ludzi, która powodów do świętowania sukcesów piłkarskich zbytnio nie ma. 90 minut.pl jako największe triumfy Wigier wskazuje choćby dziewiąte miejsce na zapleczu ekstraklasy w sezonie 14/15.
Arka ma swoje problemy w lidze, przecież dopiero w minionej kolejce wygrała pierwszy raz u siebie od końcówki lata, czyli 19 września. Wigry natomiast zaczęły sezon kapitalnie, zwyciężając na początku w pięciu z sześciu spotkań, ale potem przyszedł kryzys – a może powrót do normy – nie udawało się wygrać przez 10 meczów i dziś do wymarzonego awansu jednak trochę brakuje.
I to jest właśnie najlepsze, że teraz to wszystko kompletnie nie ma znaczenia, na 180 minut (i kolejne minimum 90) można rzucić te dane i fakty w kąt, bo one o wyniku nie przesądzą. Zaraz może się okazać, że zakupy w Suwałki Plaza będzie robić jakaś europejska drużyna. Zaraz Arka może przestać żyć przeszłością i meczami z Beroe Stara Zagora, tylko zaprosić na swój nowoczesny obiekt rywala z innej ligi.
Tylko jedna z tych drużyn musi postawić ostatnie dwa kroki i nie można się obrażać, że o trofeum nie powalczą bogaci, Legia czy Lechia. One też miały swoją okazję, ale je zaprzepaściły, a Arka i Wigry zwyczajnie korzystają z szansy. Szansy na którą solidnie zapracowały.
Fot. FotoPyk