Mimo że w Romie wypowiadają się o nim w samych superlatywach, jego pozostanie w klubie jest mało prawdopodobne. Decyduje ekonomia. Za 8 mln euro latem sprowadzono do Rzymu wielce utalentowanego Alissona (25 l.), bramkarza reprezentacji Brazylii. Szczęsny jest mimo to w komfortowej sytuacji. Grając w Romie zwrócił na siebie uwagę szefów wielkich klubów w Europie. We Włoszech chcą go Juventus i Napoli. Trzecim słynnym klubem, który na początku roku pytał o możliwość zatrudnienia Polaka, była Borussia Dortmund – pisze o sytuacji na rynku transferowym Wojciecha Szczęsnego „PS” i „Fakt”. Oprócz tego dziś w prasie między innymi druga część dużego wywiadu ze Zbigniewem Bońkiem.
FAKT
Zbigniew Boniek mówi „Faktowi”, co da Polsce jego ewentualne miejsce w Komitecie Wykonawczym UEFA, a także – że nie kręci go bycie szefem UEFA.
Jaka będzie realna korzyść dla polskiej piłki, gdyby pana wybrano?
Wszystkie najważniejsze decyzje, jakie zapadają w piłce, to właśnie dzieło komitetu. Stara zasada brzmi: nic o nas bez nas. Jak tam jesteś, to masz na wszystko wpływ. Niedawno ktoś spytał mnie: a jaki jest twój program? Chce mi się z tego śmiać. Panowie, to trochę tak, jak z byciem w zarządzie PZPN. Jeśli ktoś jest jego członkiem, decyduje o pewnych sprawach, ma na nie wpływ. A jaki może być twój program? Podobny do programu prezesa. W komitecie wykonawczym jest również odrobinę próżności. No, bo jak już tam jesteś i chcesz obejrzeć mecz Real – Bayern, to dzwonisz i na drugi dzień masz samolot, hotel, bilety.
Jeśli dostatnie się pan do komitetu wykonawczego, dlaczego następnym krokiem miałoby nie być kandydowanie na szefa UEFA?
To nie jest dla mnie i w ogóle mnie nie interesuje, bo ja lubię mieć czas na golfa, konie i dla kumpli. Życie jest zbyt krótkie, żeby robić wszystko. Nigdy nie lubiłem biznesowych kolacji, polityki, bo to nie jest moja bajka. Szef UEFA jest też wiceprezesem FIFA, z urzędu. To są pewne limity – wyjazdy, delegacje, kolacje. W ogóle mnie to nie kręci.
O Szczęsnego pytają z kolei największe kluby we Włoszech – Napoli i Juventus, a także Borussia Dortmund.
Mimo że w Romie wypowiadają się o nim w samych superlatywach, jego pozostanie w klubie jest mało prawdopodobne. Decyduje ekonomia. Za 8 mln euro latem sprowadzono do Rzymu wielce utalentowanego Alissona (25 l.), bramkarza reprezentacji Brazylii.
Szczęsny jest mimo to w komfortowej sytuacji. Grając w Romie zwrócił na siebie uwagę szefów wielkich klubów w Europie. We Włoszech chcą go Juventus i Napoli. Trzecim słynnym klubem, który na początku roku pytał o możliwość zatrudnienia Polaka, była Borussia Dortmund.
Przemysław Bator i Iza Koprowiak w swoim tekście biją na alarm przed Ajaksem – szerzej problem poruszony jest w „PS”, dlatego lecimy dalej. Patryk Lipski specjalistą od pięknych goli.
– Myślę, że gol w spotkaniu z Termalicą też był efektowny. Bramka zdobyta przeciwko Legii bardziej mnie cieszy, bo zdobyłem ją w meczu z mistrzem Polski, na jego statnionie – mówi Lipski.
Zawodnik po raz drugi walczył z Legią przy Łazienkowskiej, a po raz pierwszy kończył mecz jako zwycięzca. Jak sam przyznaje, mecze na tym obiekcie wywołują ogromną adrenalinę.
Źle wyglądające zderzenie Fojuta z Covilo w meczu Cracovii z Pogonią ma swoje przykre konsekwencje. Covilo wypada do końca sezonu, nie wiadomo jak długo pauzować będzie stoper „Portowców”.
Prosto ze stadionu Covilo został przewieziony do szpitala, tam przeszedł serię badań, które wykazały przerażającą liczbę uszkodzeń. W kości twarzoczaszki jest kilka złamań i pęknięć. Władze klubu nie opublikowały jeszcze pełnej diagnozy, ale już wiadomo, że piłkarz długo będzie dochodził do siebie. Obecnie wygląda na to, że nie ma szans, by w tym sezonie wrócił na boisko.
Wydawało się, że w przypadku Fojuta jedynym skutkiem zderzenia będzie rana na czole i po interwencji sztabu medycznego pozostanie na boisku. Jeszcze w przerwie, podczas wywiadu telewizyjnego śmiał się, że po takich wypadkach gra mu się lepiej. Jednak kilkanaście minut po rozpoczęciu drugiej połowy poczuł się źle, poprosił o zmianę i prosto ze stadionu pojechał na badania. Nie wiadomo, jak długo będzie pauzował.
GAZETA WYBORCZA
W „GW” jedynym piłkarskim materiałem – wywiad z Grzegorzem Mielcarskim, który broni Legii po porażce z Ruchem.
Zespoły występujące w pucharach często cierpią potem w lidze. Ale Legia w niedzielę kwadrans przed końcem przegrywała z najsłabszym w lidze Ruchem 0:3. I to u siebie.
Rozpatruję ten mecz w zupełnie innych kategoriach. Czuję pod skórą, jak podeszli do niego piłkarze Legii – nie odpuścili, nie zlekceważyli, wyszli na boisko najlepiej skoncentrowani, jak mogli. Szybko dostali jednak cios po fantastycznym strzale z wolnego Patryka Lipskiego, jeszcze przed przerwą równie efektowną bramkę zdobył Maciej Urbańczyk.
Przypomnijmy sobie, ile strzałów – wydawałoby się nie do obrony – odbił w ostatnich miesiącach Arkadiusz Malarz. Zdarzało się, że Legia wygrywała także dzięki jego interwencjom. W niedzielę było inaczej, oba uderzenia piłkarzy Ruchu były po prostu nie do obrony. Może gdyby Arek miał więcej szczęścia, odbiłby piłkę przy golu na 3:0, pytanie, czy cokolwiek by to zmieniło.
Zdziwiło mnie, gdy usłyszałem trenera Jacka Magierę mówiącego, że jego piłkarze wolniej myśleli i wolniej biegali. Ja bym ich tak nie ocenił – myśleli jak zawsze, tylko dostali dwie nokautujące bomby, których wcześniej nie dostawali. Nie zasłużyli na krytykę.
SUPER EXPRESS
Tabloid porozmawiał z Jarosławem Niezgodą, który nie czuje się gorszy od Tomasa Necida. Cokolwiek powiedzieć, akurat w meczu z Legią zagrał o niebo lepiej.
Zimą głośno było o twoim wcześniejszym powrocie do Legii. Czekałeś na sygnał z Łazienkowskiej, żebyś się pakował, bo znów jesteś potrzebny?
Odciąłem się od tych spekulacji. W Ruchu jest mi dobrze, mam w tym klubie szanse rozwoju. W moim wieku każda minuta spędzona na boisku jest bardzo ważna. A wiadomo, jaka konkurencja jest w Legii. Na pewno trudno by mi było tu tyle grać, co w Chorzowie.
Oglądałeś w poprzednich meczach nowego napastnika Legii Tomasa Necida?
Widziałem go w spotkaniu z Ajaksem, ale jakoś specjalnie się na tym piłkarzu nie skupiałem. Nie wiem, jak wygląda fizycznie, ale jest nowy w klubie i trzeba dać mu czas. Na razie nic wielkiego nie pokazał. Ale może jeszcze odpali i wszyscy będziemy odszczekiwać te słowa. Nie chcę go oceniać, niech sobie gra.
Jesteś lepszy od Necida?
Wierzę, że nie jestem od niego gorszy.
Radek Majewski gra ostatnio jak z nut, a dobrą formę zawdzięcza… rozciąganiu i diecie.
Jak się czujesz fizycznie?
Dobrze. Staranniej rozciągam się przed meczami. Nie zaniedbuję teraz rolowania mięśni, którego kiedyś nie lubiłem. Zwracam uwagę na to, ile śpię, jak się odżywiam. Stosuję się do diety. Mam już 30 lat i wszystko jest trochę trudniejsze. Jak masz 20 lat, to jesteś wariatem. 23-24 – wciąż czujesz się dobrze, bo jesteś młody i pełen energii. 26-27 – jedziesz na fali, a jak masz 30, to się opakowujesz i próbujesz pociągnąć jak najdłużej.
Inaczej się prowadzisz, niż jak miałeś 20 lat?
Próbuję. Już w Anglii miałem różne diety, w Polsce zamówiłem sobie nową. Ameryki nie odkrywam, ale zwracam na siebie bardziej uwagę.
„Superak” dość obrazowo prezentuje też sytuację z meczu Legia – Ruch między Arturem Jędrzejczykiem, a Adamem Pazio. Szczególnie podobają nam się komiksowe „efekty dźwiękowe”. Buum!
– Mieliśmy odrobinę szczęścia, bo niektóre nasze zagrania przypominały ciosy karate. Końcówka meczu była nerwowa po czerwonej kartce dla Pazia, ale liczymy, że to jest początek czegoś nowego dla Ruchu – podsumował trener „Niebieskich” Waldemar Fornalik.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Na okładce „PS” Wojciech Szczęsny, dla którego to lato będzie szczególnie gorące w kontekście jego przyszłości.
„Przegląd” pisze o sytuacji Szczęsnego w Rzymie, rozwijając tekst z „Faktu”.
W ekipie giallorossich spisuje się bardzo dobrze. Rozwój umiejętności, 11 czystych kont w Serie A, walka klubu o scudetto, sprawiają, że Szczęsny traktowany jest na Półwyspie Apenińskim jako jeden z najlepszych golkiperów. Decyzja o przeprowadzeniu się do Wiecznego Miasta okazała się strzałem w dziesiątkę zważywszy, że w ekipie Kanonierów miałby niewielkie szanse na grę po sprowadzeniu za 10 milionów funtów Petra Cecha. Szczęsny jest bardzo związany z Anglią. Wypożyczenie wciąż daje mu możliwość powrotu na Emirates Stadium i to opcja najbliższa jego sercu. Wielkimi krokami zbliża się bardzo ważny czas. Czas decyzji. 26-latek ma bowiem ważny kontrakt z Arsenalem do czerwca 2018 roku. Jasne jest więc, że latem klub i piłkarz będą musieli podjąć decyzję: przedłużamy umowę lub się rozstajemy. Działacze będą chcieli bowiem zarobić na zawodniku, a Szczęsny jest teraz wyceniany na ok. 16 milionów euro.
Obok mamy zapowiedź Ligi Mistrzów i życiowy test Glika.
Dziś Glik będzie musiał zmierzyć się z asem Manchesteru City Sergio Aguero. Argentyńczyk nie jest w najwyższej dyspozycji. Nie strzelił gola w sześciu ostatnich meczach. Po przyjściu Gabriela Jesusa stracił miejsce w podstawowym składzie. Brazylijczyk doznał jednak kontuzji i Aguero wrócił do pierwszej jedenastki.
Polak znajduje się natomiast w bardzo dobrej formie i uchodzi za jednego z najlepszych obrońców ligi francuskiej. Jego koledzy też imponują. Z ostatnich 12 meczów Monaco wygrało 10 (licząc zwycięstwo w karnych w Pucharze Ligi z Sochaux) i dwa zremisowało. Tyle że w piątek nieoczekiwanie podzieliło się punktami z Bastią.
Dalej – druga część wywiadu ze Zbigniewem Bońkiem, którego fragment mieliśmy już w „Fakcie”. Tutaj inny, o idealnym modelu ligi zdaniem prezesa PZPN.
Jaki jest idealny model ligi?
Mamy trzy lata doświadczeń, ale ten system nie przetrwa wieków. Trzeba rozmawiać o tym, dzień w dzień. Natomiast trudno rozmawiać, kiedy głośno mówisz coś innego, a po cichu coś innego. Mnie to boli, że kiedy przyszedłem do PZPN, to reprezentacja była na 70. miejscu w rankingu światowym, a dzisiaj za chwilę będzie na dwunastym, natomiast liga była na dwudziestym miejscu, a jest na dwudziestym pierwszym. To nie jest tak, że nas gdzieś nie chcą. Na przykład mówi się, że szesnaście drużyn będzie startowało z klucza najlepszych czterech federacji w Lidze Mistrzów. Ale jak zrobicie sobie badania, ile w ostatnich ośmiu latach drużyn startowało, to okaże się, że 14-15 prawie zawsze. Po dwie, trzy wchodziły bezpośrednio, a reszta z eliminacji. My musimy się po prostu zastanowić nad samym formatem. My dzisiaj nie mamy czasu trenować ani zimą, ani latem i ciągle jesteśmy „na bezdechu”. Przestańmy wyciągać statystyki z kapelusza, bo naszym problemem jest to, że za wcześnie zaczynamy grać latem. Musimy zmienić cały system przygotowań. Niemcy, Włosi, Hiszpanie mają ten okres przygotowań latem, a my gramy wcześnie eliminacje. Bo jesteśmy słabi. Bez grania w Europie liga nie ruszy do przodu.
Czy to czas, by w Warszawie bić na alarm? Legię dopadł kryzys.
– Nie mieliśmy jeszcze kryzysu, na razie cały czas byliśmy na fali wznoszącej. Wiem, że trudne momenty przed nami, bo wysoko zawiesiliśmy sobie poprzeczkę. Przyjdą chwile, że będziemy się cieszyć z wymęczonego 1:0, będą też takie, że przegramy – mówił przed rozpoczęciem rundy wiosennej trener Legii Jacek Magiera. Jego słowa okazały się prorocze, bo już po dwóch wiosennych kolejkach mistrz Polski dostał obuchem po głowie. Legia w niedzielę przegrała z ostatnim w tabeli Ruchem 1:3. Była bezradna w ofensywie, popełniała błędy w obronie. – Wolniej niż zwykle myśleliśmy i biegaliśmy. Być może mecz z Ajaksem miał na to wpływ. Niektórzy gracze spali bardzo krótko, trudno było odpowiednio się zregenerować. Nie mam jednak zamiaru szukać wymówek – mówił szkoleniowiec.
– W niedzielę zagraliśmy najsłabszy mecz, odkąd prowadzi nas trener Magiera. Nie będę przeklinał, choć mocniejsze słowa cisną się na usta. Nikt nie spodziewał się takiego scenariusza. Czujemy zawód. Od razu w szatni myślałem o tym, że wcześniej Lechia straciła punkty i mogliśmy do niej doskoczyć, a się nie udało. To boli – przyznał po porażce z Ruchem bramkarz Legii Arkadiusz Malarz.
Niżej w ramce mamy też o problemie Legii z napastnikami – póki co gole strzelają pomocnicy, Tomas Necid jest w słabej formie strzeleckiej, a Chukwu jeszcze nie zadebiutował nawet na ławce rezerwowych.
Lecimy dalej – Sasa Żivec nie żałuje powrotu na Okrzei. Przypomnijmy, zimą nie wypalił jego transfer do Latiny Calcio, tutaj Słoweniec zdradza jego kulisy.
– Gdy przechodziłem badania medyczne we Włoszech, już robiło się późno. Wszystko zaczęło się około godziny 16. Miałem dziwne przeczucia, że coś może pójść nie tak. Włosi także byli poddenerwowani, ale zapewniali, że zdążą. Zostało tylko kilka godzin do zamknięcia okna… Wiedziałem, że będzie na styk. W końcu okazało się, że nic z tego nie wyszło. Dla mnie to jednak nie jest żaden problem, że wróciłem do Gliwic. To była dla mnie okazja, aby pokazać się w innej lidze, w innym kraju, a dla Piasta to była także dobra oferta pod względem finansowym – opowiada „PS” Słoweniec.
Lech bierze nowego stopera Elvisa Kokalovicia na próbę. Chorwat podpisał umowę na pół roku z opcją przedłużenia o trzy lata.
To dokładnie taki sam wariant, jak w przypadku Mihai Raduta, który w sobotę zadebiutował w polskiej ekstraklasie. Poprzednie miesiące Rumun spędził w Zjednoczonych Emiratach Arabskich i Lech chce najpierw przekonać się, czy jest w stanie grać na dawnym poziomie. Z kolei Kokalović jesienią leczył kontuzję i stracił miejsce w składzie tureckiego Karabuksporu. A ponieważ powiedział, że nie podpisze nowego kontraktu (obecny wygasa w czerwcu), wiosną nie został zgłoszony do rozgrywek. W Turcji obowiązuje limit obcokrajowców i trener Igor Tudor wolał zrobić miejsce dla innych graczy.
W grę wchodził jeszcze jeden Chorwat, a także zawodnik z ligi portugalskiej. Ostatecznie stanęło jednak na Kokaloviciu, który w poniedziałek przechodził testy medyczne.
Dariusz Dziekanowski w swoim felietonie nie zgadza się na Necida.
Problem polega na tym, że jest nieprzygotowany i to budzi moje zdumienie. Bo jaki sens ma sprowadzanie tak kosztownego napastnika na kilkumiesięczne wypożyczenie, jeśli ten w tym czasie musi nadrabiać zaległości? To wyrzucanie pieniędzy w błoto. Takie krótkie wypożyczenia mają sens, jeśli sprowadza się piłkarza, który od pierwszego meczu ma prezentować wysoką formę i pomagać drużynie. A na razie to drużyna próbuje reanimować Necida. Komu Czech ma strzelać gole, jeśli nie ostatniemu zespołowi w tabeli? To był idealny rywal, żeby się w końcu pokazać. Ktoś powie: „Ruch bronił się całą jedenastką, trudno się gra w takim tłoku w polu karnym”. Nie przyjmuję tego argumentu w stosunku do zawodnika z takim doświadczeniem w europejskiej piłce. Może Legia powinna zorganizować mu sparing, na przykład z Wichrem Kobyłka, żeby w końcu się przełamał? A może nikt go nie ostrzegł, że w Warszawie panuje smog? Nie żartujmy. Legia ma moją niezgodę na Necida.