Reklama

Kuciak czy Milinković-Savić – co teraz Lechii się bardziej kalkuluje?

redakcja

Autor:redakcja

06 lutego 2017, 16:46 • 4 min czytania 31 komentarzy

W ostatnich dniach napłynęło wiele interesujących informacji w temacie bramkarzy Lechii Gdańsk. Po pierwsze, za około 2,5 miliona euro sprzedano Vanję Milinkovicia-Savicia do Torino, z zastrzeżeniem, że Serb zostanie w drużynie Piotra Nowaka do końca sezonu. Po drugie, pozyskano i podpisano półroczną umowę z Dusanem Kuciakiem, który jeszcze zeszłej zimy był jednym z najlepszych golkiperów ekstraklasy. Jakkolwiek spojrzeć, sytuacja między słupkami w Gdańsku zrobiła się niezwykle ciekawa i tak naprawdę ciężko ocenić, kto ostatecznie wygra rywalizację o miejsce w składzie oraz która opcja okaże się lepsza dla samego klubu.

Kuciak czy Milinković-Savić – co teraz Lechii się bardziej kalkuluje?

Teoretycznie jedynym kryterium powinna być tu forma obydwu bramkarzy. Jeżeli jednak ta okaże się porównywalna, Piotr Nowak będzie miał twardy orzech do zgryzienia. Zacznijmy od tego, że w jakimś celu Torino zdecydowało się zostawić swojego nowego zawodnika na kolejne pół roku w Gdańsku i z pewnością nie jest to siedzenie na ławie. Nie ulega też wątpliwości, że Włosi liczą, iż Serb dalej będzie się ogrywał w ekstraklasie i latem przyjedzie w pełni formy, będąc w rytmie meczowym. Z pozoru nie jest to jednak problem Lechii, ale też – chociażby mając na uwadze wkład Milinkovicia-Savicia w sukcesy drużyny – nikt w Gdańsku nie będzie odstawiał go od składu tylko z powodu transferu, na którym w dodatku klub świetnie zarobił. Ponadto w interesie gdańszczan jest, by Serb przebił się we Włoszech i dobrą grą zapracował na kolejny transfer. A to dlatego, że zwiększyłaby się renoma Lechii na rynku transferowym oraz – co bardziej wymierne – klub zagwarantował sobie procent od kolejnego transferu swojego bramkarza.

Warto jednak zauważyć, że Lechia nie była zainteresowana utrzymaniem status quo w kadrze i – podobnie jak jesienią – zabezpieczeniem bramki trójką Milinković-Savić, Podleśny, Bąk. Postanowiono dokooptować tu jeszcze Kuciaka, przy czym podpisano z nim ledwie półroczny kontrakt. A to oznacza, że Słowak nie dostanie wiele czasu na przekonanie do siebie trenerów i przyjdzie mu wziąć udział w zabawie pt. wóz albo przewóz. Albo więc wywalczy sobie miejsce między słupkami i udowodni, że warto zaproponować mu nową umowę, albo przesiedzi kilka miesięcy na ławie i nie da prezesom klubu żadnych argumentów, by chociażby usiedli z nim do rozmów. Co więcej, Lechia gra już tylko w lidze (gdzie walczy o najwyższe cele), także meczów naprawdę nie będzie wiele, a już na pewno nie będzie czasu na eksperymenty. Innymi słowy, ciężko sobie wyobrazić, by po rundzie wiosennej zadowolony był i Kuciak, i Milinković-Savić.

Obaj główni kandydaci do miejsca między słupkami w Lechii mają umowy do czerwca. Kuciak może zostać na dłużej, Milinković-Savić na pewno nie. Jeżeli rywalizację wygra Słowak, gdańszczanie mogą zapewnić sobie stabilizację w bramce na kolejny sezon ligowy i europejskie puchary, o które tak zaciekle walczą. A jeżeli wygra Serb, latem z Gdańska prawdopodobnie odejdzie dwóch bramkarzy i trzeba będzie w trybie pilnym pozyskać następcę. No chyba że w Lechii chcą grać wciąż bardzo chimerycznym Podleśnym (pamiętacie jego występ z Bruk-Betem?) lub Bąkiem (obecnie półtora roku bez ani jednego meczu).

Inna sprawa, że wiosenny kłopot bogactwa w bramce Lechii może być tylko pozorny. Kuciak przez okrągły rok zaliczył ledwie jeden mecz w Hull, natomiast w przypadku Milinkovicia-Savicia jego głośny transfer nieco zakłamuje obraz tego zawodnika. Dość napisać, że pod względem not Weszło jesienią był to trzeci najgorszy bramkarz w lidze (spośród tych regularnie grających), a w raportach InStata bardzo słabo wypada pod względem gry w polu, gdzie ma ledwie 84 procent skuteczności interwencji (najgorszy wynik spośród regularnie broniących). Pamiętajmy też, że Serb swoimi kompromitującymi babolami zawalił Lechii kilka bramek, w tym jedną w bardzo ważnym meczu przy Łazienkowskiej. Te filmiki moglibyśmy puszczać sobie do znudzenia:

Reklama

Jesienią Milinković-Savić był jednym z najsłabszych punktów Lechii. Grał, bo nie miał konkurencji i można było na nim nieźle zarobić. Dziś oba te argumenty straciły już na aktualności, więc jedynym, czym Serb może się – nomen omen – obronić, jest postawa na boisku. I tu także może być ukryty prawdziwy cel sprowadzenia Kuciaka. Jeżeli dzięki niemu Milinković-Savić zagra wiosną na miarę swoich naprawdę dużych możliwości i pomoże Lechii w walce o największe cele, w Gdańsku wszyscy będą zadowoleni. I to nawet pomimo faktu, że latem zostaną bez bramkarza.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

31 komentarzy

Loading...