Styczeń to dla wielu klubów oraz piłkarzy idealna chwila na to, by skorygować swoje oczekiwania względem trwającego sezonu i być może spróbować dokonać jakichś zmian. Dyrektorzy sportowi pracują w pocie czoła i wzmacniają zespół, a ci z zawodników, którzy jesienią rzadko wąchali murawę, mają szanse na to, by zmienić barwy. Tegoroczne zimowe okienko miało kilku swoich bohaterów, a my postanowiliśmy pokusić się o małe podsumowanie tego, co w trakcie stycznia działo się na rynku.
Zdecydowanie najwyższym gotówkowym transferem były oczywiście przenosiny Oscara z Chelsea do Shanghai SIPG. Dokładnie 60 milionów euro wyłożyli za kartę zawodniczą Brazylijczyka Azjaci, a sam zainteresowany zdecydował się na taki ruch będąc praktycznie w kwiecie wieku. Jasne, może i w tym sezonie Antonio Conte rzadko korzystał z usług 25-latka, ale w poprzednich czterech sezonach piłkarz grał tak często i tak równo, że pewnie nie miałby większych problemów ze znalezieniem poważnego pracodawcy na Starym Kontynencie.
20 milionów mniej kosztował paryżan Julian Draxler, którego odejście z Wolfsburga było właściwie przesądzone od kilku miesięcy. Niemiec już latem sygnalizował swoją chęć opuszczenia VfL, a zamęt związany z jego ewentualnym odejściem mocno odbił się też na formie gracza. Jesienią Draxler był cieniem samego siebie, a końcówkę rundy spędził głównie w pozycji siedzącej. Wolfsburg ochoczo skorzystał więc z oferty PSG, dzięki której na transferach skrzydłowego praktycznie w ogóle nie stracił. A sam Julian efektownie przywitał się z nowym klubem:
Do stolicy Francji przeniósł się zresztą również Goncalo Guedes. On z kolei kosztował dyszkę mniej i prawdę powiedziawszy w Paryżu muszą być niezwykle do niego przekonani, bo Portugalczyk jak dotąd wyróżniał się jedynie w swojej ojczyźnie.
Te dwa transfery pokazują też, jak wielkie możliwości ma PSG. Słaba mimo wszystko jesień, ledwo trzecie miejsce w lidze, oglądanie pleców i Nicei, i Monaco i dwie takie petardy zimą. Co jak co, ale szejkowie nie pierdzielą się w tańcu.
Kiepskie kilka miesięcy ma też za sobą Manchester City, a jednym ze sposobów na dotychczasowe problemy ma być pozyskanie brazylijskiego napastnika, Gabriela Jesusa. 19-latek został przez “Obywateli” zaklepany już pół roku temu, ale dopiero teraz dołączył do ekipy Pepa Guardioli. Oczekiwania wobec niego determinuje już choćby kwota transferu – 32 miliony euro.
W ojczyźnie Jesus uważany był za wielki talent, ale też nie oczekujemy, by nagle zaczął masakrować kolejne defensywy ekip z Premier League. Aklimatyzacja, inne zwyczaje, fizyczny futbol – Gabriel będzie musiał sobie najpierw poradzić z tymi wszystkimi aspektami niekoniecznie piłkarskimi, by wdrożyć się w angielski futbol. A zadebiutować zdążył już kilkanaście dni temu, lecz ledwie osiem minut w starciu z Tottenhamem nie sprawiło, byśmy mogli go racjonalnie ocenić.
Spore zamieszanie pod koniec stycznia wywołał Dimitri Payet. Francuz stwierdził bowiem ni stąd, ni zowąd, że nie będzie grał już w West Hamie i kropka. Tupnął nogą, obrócił się na pięcie i polecił agentowi, by ten szukał mu nowego klubu. Francuz w oczach kibiców WHU szybko z idola stał się zdrajcą i już ledwo kilkanaście godzin po jego oświadczeniu pewne było w zasadzie, że zimą musi zmienić klub. Ani bowiem on nie chciał już przywdziewać barw “Młotów”, ani też nikt związany z klubem nie chciał dłużej znosić jego humorków.
Efekt przepychanek? 29-latek za kwotę blisko 30 milionów euro powrócił do Ligue 1 podpisując umowę z Olympique Marsylia.
Do Francji trafił też Memphis Depay, który kompletnie nie spełnił oczekiwań na Old Trafford. 22-latek przeniósł się więc do Lyonu, a dla nas z całej tej sprawy najważniejszy jest aspekt związany z Maciejem Rybusem – występujący bowiem jesienią od czasu do czas na skrzydle Polak ma więc kolejnego poważnego konkurenta do gry.
Ofensywę transferową kontynuowali też Chińczycy, którzy oprócz wspomnianego Oscara pozyskali też Axela Witsela (za 20 mln trafił do TJ Quanjian), Odion Ighalo (za 23 mln do TT Yatai) czy Alexandre Pato (za 18 mln do TJ Quanjian).
Co istotne z perspektywy polskiego kibica to również przenosiny Manolo Gabbiadiniego z Napoli do Southampton. Tym samym jeden z konkurentów do gry ubył Arkadiuszowi Milikowi, choć Włoch był na tyle nieskuteczny w ostatnich miesiącach, że też nie stanowił wielkiej konkurencji.
Generalnie zimą kluby nie szczędziły raczej kasy na wzmocnienia, a transfery warto po kilkadziesiąt milionów euro były w zasadzie czymś normalnym. Wystarczy zresztą spojrzeć na dziesięciu najdroższych zawodników stycznia – łącznie sprzedanych za prawie 300 milionów.