Po czym można poznać, że trenerowi idzie w robocie? Ano, choćby po kontaktach z dziennikarzami. Bywa, że jeśli osiąga słabe wyniki, to jest dla prasy opryskliwy, bo zadają mu trudne pytania i generalnie – w jego mniemaniu – zawracają dupę. Jednak kiedy wszystko układa się okej, dziennikarze są już milej widzieni i to zrozumiałe, o sukcesie rozmawiać przecież przyjemniej. W przypadku Antonio Conte nie można powiedzieć, że idzie mu dobrze. Nie, jemu idzie zajebiście, więc nic dziwnego, że pozwola sobie na dużo luzu na przykład zapraszając przepytujących go facetów na piwo.
Moment, jaki wybrał Conte, też pokazuje jak bardzo spokojny jest o wyniki swojego zespołu – dziennikarzy na browara zaprosił jeszcze przed meczem z Bournemouth, czyli przed Boxing Day. Inni menedżerowie mogliby postępować według abecadła, by mieć pewność jak najlepszego przygotowania do tego trudnego okresu, ale on pewny jest i bez tego. Chelsea gra przecież znakomicie – ma sześć punktów przewagi nad Liverpoolem i przed spotkaniem z Wisienkami miała na rozkładzie 11 zwycięstw z rzędu. Nic nie stało więc na przeszkodzie wobec chwili relaksu z zimnym piwkiem.
– Poszliśmy do pubu znajdującego się niedaleko ośrodka treningowego, tam Conte postawił nam piwo, to było niezwykle miłe. Trener był ujmujący, bardzo otwarty i opowiadał nam, jakie zmiany przeprowadzał w klubie na boisku i poza nim. Piłkarze doskonale wiedzą do czego z nim dążą i czego od nich oczekuje. Przypomina mi się moment sprzed roku, kiedy w tym samym czasie The Blues mieli trzy punkty przewagi nad strefą spadkową, Conte kompletnie odmienił ten zespół – opowiada John Southall z BBC, który był na tym spotkaniu.
Ma klasę Conte, miejsce też wybrał całkiem przyjemne:
No i też wiemy, że ta chwila luzu nie miała żadnego wpływu na Chelsea, bo ta wygrała z Bournemouth 3:0. Oj, bawi się Conte w Anglii i choć na pewno rywale wypatrują końca tej imprezy, to na razie czarno to widzimy.