Kibicowanie Wiśle Kraków przypomina trochę filozofię “carpe diem”. Łap momenty, ciesz się po kolejnych meczach tak, jakby to miał być ten ostatni. Teraz w Krakowie jest dobrze – za chwilę dobrze może wcale nie być. Przyszłość to jeden wielki znak zapytania.
Kibicowanie Wiśle oprócz tego przypomina też podróż formułą 1. Przez ostatnie pół roku w klubie działo się tyle, że spokojnie można byłoby obdzielić tymi wydarzeniami kilka lat i wcale nie narzekalibyśmy na nudę. Bogusław Cupiał oddał klub w inne ręce, co samo w sobie było ogromną sprawą. Nabywcą okazał się koleś, o którym szybko opinia publiczna dowiedziała się, że prokuratura postawiła mu pierwszy zarzut, potem drugi zarzut, trzeci zarzut, 2352362 zarzut. W końcu Wisłę przejęli kibice, odszedł trener, zespół grał najgorzej w lidze, zespół grał najlepiej w lidze… O takich drobiazgach jak życiowa forma Rafała Boguskiego nawet nie ma sensu wspominać.
Zawrotne tempo. Czas w Krakowie ewidentnie przyspieszył.
MOCNY PUNKT
Kadrowo Wisła Kraków wygląda naprawdę dobrze, ale naszym zdaniem bohaterów miała dwóch. Rafał Boguski i Patryk Małecki.
Kto spodziewał się, że Boguski dostanie jeszcze kiedykolwiek od nas dychę i uda mu się na przestrzeni jednego miesiąca ustrzelić dwa hat-tricki, byłby z miejsca wysłany na konsultację psychiatryczną. Małecki? Nie ma co ukrywać, mocno powątpiewaliśmy w to, że jeszcze kiedykolwiek będzie stanowił o sile jakiegoś klubu z Ekstraklasy. Przez pięć poprzednich lat sezon w sezon notował żenujące liczby. Raził bezproduktywnością, raził niecelnymi wrzutkami, zatracił swój gaz i swoją przebojowość. Tymczasem – pozmieniało się. Krakowskie powietrze znów dobrze na niego zadziałało. Zajrzyjmy jeszcze w liczby:
– Rafał Boguski – osiem bramek, trzy asysty, kluczowe podanie,
– Patryk Małecki – cztery bramki, dwie asysty, trzy kluczowe podania.
Dawno obaj panowie nie mieli takiego sezonu.
PIĄTA KOLUMNA
Szeroko pojęta organizacja. Jeśli coś przeszkodziło Wiśle w wykręceniu godnego wyniku sportowego (takiego, na jaki stać tych piłkarzy), to właśnie zawirowania właścicielskie. Oczywiście, że na efekty twojej pracy wpływa niepewność, czy tę pracę w ogóle jeszcze masz. Jasne, że pracuje się gorzej, gdy zakładasz się z kolegami o to, czy wypłata przyjdzie bliżej września czy grudnia. Do piątej kolumny nadają się wszyscy właściciele Wisły ostatniego półrocza.
– Bogusław Cupiał – bo oddał klub w ręce kogoś zupełnie niepoważnego,
– Jakub Meresiński – bo był kimś zupełnie niepoważnym,
– TS Wisła – bo ich zalety kończą się na tym, że nie są Meresińskim.
Pozostaje mieć nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto będzie chciał Wisłę z tego marazmu wyciągnąć.
NAJWIĘKSZE POZYTYWNE ZASKOCZENIE
To, że tak sprawnie Wisła dała radę się pozbierać. Jakkolwiek spojrzeć – to nie było takie oczywiste. Był moment, w którym uważaliśmy ją za jednego z murowanych kandydatów do spadku. Ta jednak potrafiła pójść w górę.
Drużynę przejął gość bez matury i z milionem zarzutów? Wpadli w dołek, ale wykaraskali się.
Wykręcili rekord siedmiu porażek z rzędu (nigdy ten klub tyle razy nie dostał w czapę)? Odkuli się i stali się najlepiej grającą drużyną w lidze.
Trener zawinął się z okrętu mówiąc adios? Zaczęli grać jeszcze lepiej.
Oczywiście dalecy jesteśmy od stwierdzenia, że Kraków stał się nagle oazą stabilności – bo nikt nie wie, co będzie jutro, a piłkarze nie palą się do przedłużania umów – ale na docenienie zasługuje fakt, że w ogóle udało się zebrać to do kupy i nie kręcić się w okolicach strefy spadkowej.
NAJWIĘKSZE ROZCZAROWANIE
Dorobek napastników, czyli coś, czego nijak nie potrafimy zrozumieć. Trzech gości, którzy 10 bramek w sezonie powinni strzelić z zamkniętymi oczami. Paweł Brożek, który dwucyfrówkę w lidze osiąga od czasów Władysława Łokietka (ostatnim razem nie osiągnął jej w sezonie 2006/07). Mateusz Zachara – jeszcze nie tak dawno temu ocierał się o reprezentację. Zdenek Ondrasek – ma szereg zalet, dzięki którym nie będzie miał żadnego problemu ze znalezieniem roboty na poziomie Ekstraklasy. A jednak strzelanie bramek przychodzi im bardzo opornie…
– Zdenek Ondrasek – 2 bramki w 972 minut (gol co 486 minut),
– Paweł Brożek – 3 bramki w 1259 minut (gol co 420 minut),
– Mateusz Zachara – 3 bramki w 906 minut (gol co 302 minuty).
Byłoby sporą niesprawiedliwością, gdybyśmy w tym gronie nie wymienili także Adama Mójty. Od czołowego bocznego obrońcy – do czołowego, ale od końca. Od wykręcania asyst na podobnym poziomie co najlepsi rozgrywający – do robienia sobie żartów z gry defensywnej. Solidny zjazd.
OPINIA EKSPERTA
Specjalnie dla nas historię sprzedaży Wisły Kraków Jakubowi Meresińskiemu opowie Janusz Wujo.
– Czołem frajerzy! Tak też myślałem, że jak wam Wujo nie powie, to będziecie wiedzieć tyle, co wilk o gwiazdach. Wiecie jak to było z tą sprzedażą Wisły? Było tak: siedzimy sobie w większym gronie, walimy gorzołę, Władek Putin po piątej flaszce (oczywiście na łeb) już do kąpania, Gagarin jeszcze jakoś się trzyma, Sophia Loren z młodzieńczych lat wywija piruety, towarzycho pierwsza klasa, jest też Boguś Cupiał. Ja dopiero wesolutki, tamci padają. Nagle młoda Sophia rzuca pomysł: zagrajcie o mnie w karty. Kurwa, o ciebie? Ciebie to ja już mogę, raz dwa, wszystko z tobą mogę. Boguś mówi jednak, że to niehonorowo, że on też by chciał, trzeba zagrać. Boguś, czyś ty się z chujem na łby zamienił? Nie pamiętasz już jak podczas partyjki ze mną Phil Ivey, ten co niby milionów się na pokerze dorobił, po trzech rozdaniach nie miał już nic na stole? Ale skoro sam się prosisz – nie ma sprawy. Opierdolę cię jak na ringu tego misia Diablo Włodarczyka, gdy zaprosił mnie na bibkę do Madison Square Garden.
Boguś twardo się trzymał. Przepierdolił samochód – grał dalej. Przepierdolił dom – grał dalej. Przepierdolił kobitę – grał dalej. Mówi:
– A chuj! Wisłę zastawię.
Rany Boskie, tylko na co mi ten skład węgla i papy? Przecież Hoeness obiecał mi Bayern Monachium po tym jak mu najlepsze panienki do paczki podrzucałem. No ale już zagram. Oczywiście karetka królików, Boguś golas, wygrana moja. Bawimy się dalej, choć po dziesiątej flaszce nie było już z kim. Mnie ledwie szumi w głowie, tamci leżą jak śledzie. Tylko lokaj jeszcze trzyma się na nogach, chyba dlatego, że pił po pół.
– Pan Wujo wygląda na trzeźwego, może by pan jeszcze wypił trochę tej najdroższej whisky? Może pozwoli mi pan pójść na rękach do piwnicy i nalać panu do szklanki odrobinkę?
Mówię mu: – Jaką odrobinkę, kurwa, Mereś, tyle co ja piję na raz to ty nie dasz rady unieść, mimo że chłopak wysportowany jesteś. Poza tym czy ty w ogóle wiesz, co w tej rezydencji leci z kranów? Nie? No to sobie sprawdź, głąbie. Ale wiesz co Mereś? Ty może i matury nie masz, ale przyzwoity chłopak z ciebie. Dam ci prezent. Idź weź kwity na tę Wisłę i pobaw się w biznesmena.
Jak zaczął skakać po pokoju, to prawie wykręcił taki wynik jak ja w skoku wzwyż na olimpiadzie w Montrealu. Swoją drogą jak idzie Meresiowi? Goli frajerów równo w bambuko? Dajcie znać, odczytam w wolnej chwili jak wsiądę do rakiety, bo właśnie zwiedzam Jowisza. To najlepszego misie kolorowe!
SZALENIE ISTOTNY FAKT
Jakub Meresiński nie był przedsiębiorcą roku 2016. Co ciekawe – nie był nawet w pierwszej trójce.
RUNDA OKIEM WESZŁO
ANKIETA WESZŁO
WERDYKT
Do końca tego sezonu będzie dobrze bądź bardzo dobrze. Drużyna utrzyma dobre tempo z końcówki rundy jesiennej, Boguski dołoży jakiegoś hat-tricka, Mączyński będzie grał częściej na noty 8-9, Głowacki wciąż będzie nie do przejścia. Kilku obcokrajowców odejdzie – raczej w kierunki typu Chiny czy Tajlandia, a nie do innych klubów polskiej ekstraklasy. Nikt na ich miejsce nie przyjdzie, ale poziom sportowy mimo to nie ucierpi. Paweł Brożek odzyska swój instynkt i ustrzeli trzy razy więcej bramek niż jesienią. Finansowo będzie bidnie, ale solidnie, dojdzie paru sponsorów, budżet jakoś uda się domknąć.
Tylko co potem?