Reklama

Pierwszy lisek w biało-czerwonych barwach

redakcja

Autor:redakcja

22 grudnia 2016, 10:24 • 2 min czytania 0 komentarzy

Całe szczęście, że te czasy już raczej za nami, ale były lata, w których na reprezentację nie mogliśmy patrzeć. Już nawet nie chodzi o wyniki (o nie też), a o fakt, kto był do niej powoływany. Erę farbowanych lisów zapoczątkował Emmanuel Olisadebe.

Pierwszy lisek w biało-czerwonych barwach

Niestety – biorąc pod uwagę czysto sportowe względy – stał się bardzo dobrym ambasadorem farbowanych lisów. W samych eliminacjach do mundialu zapakował osiem bramek i pomógł nam w przełamaniu klątwy Bońka, czyli w awansie na dużą imprezę po szesnastu latach beznadziei. Na samych mistrzostwach prochu już nie wymyślił, ale w świadomości Polaków i tak zagościł jako murzynek, który podreperował trochę stan naszej reprezentacji. Wygrał rywalizację z Żewłakowem, okazał się lepszy niż wchodzący wówczas do reprezentacji Żurawski. Tak szybko jednak jak się pojawił – tak szybko znikł.

Polacy dostali jednak wówczas wymowny sygnał – stawianie na lisków może się opłacić. No i parę lat później ruszyła cała lawina. Roger, Obraniak, Polanski…

Chociaż – zaznaczmy – wolimy już takiego liska jak Olisadebe, czyli wdzięcznego za to, że może tu grać, a nie strojącego fochy jak Polanski/Obraniak czy kompletnie niezainteresowanego integracją jak Perquis. Przyznamy się jednak szczerze, że po tak dobrych początkach spodziewaliśmy się, że Emsi zrobi trochę większą karierę. Po okresie w Polsce odszedł do Panathinaikosu, ale wielkiej furory tam nie zrobił. Pokręcił się potem między Grecją, Cyprem, Anglią a Chinami, od dobrych pięciu lat nie gra już w piłkę. Nigdzie poza Panathinaikosem w poważny futbol nie pokopał, nie powinien natomiast narzekać po karierze na stan konta.

Dziś oficjalnie Olisadebe obchodzi swoje 38. urodziny. Które naprawdę – wie tylko on sam. Wszystkiego dobrego.

Reklama

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...