Za tydzień o tej porze zajrzymy do sieci, żeby sprawdzić, kto z kim gra i kto komu gwiżdże… i pacniemy się w czoło. Nikt już z nikim grać nie będzie, gwizdki spoczywać będą w szufladach, szaliki w pralkach i dobrze, że święta, że Wigilia, gotowanie, zakupy, prezenty itepe – będzie czym zająć ręce i myśli. Za dwa tygodnie Sylwester – imprezy, fajerwerki, szampan i rany, moja głowa, niech ktoś wyłączy noworocznych filharmoników… Dopiero za trzy tygodnie syndrom odstawienia uderzy w nas pełną mocą i weekend spędzimy na tapczanie, wciśnięci w kąt pokoju, klnąc i oglądając powtórki meczów Górnika Łęczna, albo chociaż tylko co ładniejszych ligowych bramek. Ostatnia tegoroczna kolejka Ekstraklasy przed nami: osiem meczów, 720 minut plus „to, co doliczy sędzia”. Gotowi?
BRUK-BET TERMALICA NIECIECZA – POGOŃ SZCZECIN (godz. 18:00)
Na to, że spędzi zimę na podium, Termalica nie ma co liczyć, ale siedem punktów przewagi nad Pogonią i zwolnienie z wypracowania dla trenera Michniewicza, mogą być kuszącą perspektywą.
– Zwolnienie z wypracowania pomeczowego – uśmiechnął się pod nosem trener – Za to na Nowy Rok każdy będzie musiał napisać analityczne podsumowanie rundy i zewaluować swoją grę we wszystkich dwudziestu kolejkach.
– Hehehe – ucieszył się Dawid Nowak, który jesienią zagrał tylko w sześciu meczach, a w każdym zaledwie ogony. Ale szybko przestał się cieszyć, bo dotarło do niego, że jesienią zagrał tylko w sześciu meczach, a w każdym zaledwie ogony. Ponieważ jednak był piłkarzem obytym i doświadczonym, wiedział, że jeszcze nigdy tak nie było, aby jakoś nie było i zawsze znajdzie się ktoś zdesperowany chętny.
RUCH CHORZÓW – WISŁA KRAKÓW (godz. 20:30)
Ruch rozbity, groźba odebrania punktów…
– Jak to odebrania punktów? – irytował się Głos Wewnętrzny – Za takie wałki i to permanentne, z ligi powinno się wy…
– Czy ty, nie daj boże, chcesz cytować Jana Tomaszewskiego? – zaniepokoiła się Opinia Publiczna.
– O-o! Kolejny, który chce upadku Ruchu! – zapiszczała eRka.
– …rzucać automatycznie – dokończył Głos Wewnętrzny – I nie Ruchu, tylko krętaczy, nazwa i barwy nie mają tu najmniejszego znaczenia.
Gdyby to był marzec albo kwiecień, ostrzegałbym Wisłę przed liczeniem na załamanie Ruchu. Bieda jednoczy, kłopoty wzmacniają i przypomnijmy sobie postawę ŁKS-u, Polonii Bytom czy Polonii Warszawa, gdy drużyny wiedziały, że już po ptokach i ligowym bycie. Granie z nimi nie było niczym przyjemnym, bo każdy z tych zespołów wskakiwał na poziom „wesoły desperado” i na wisielczym luzie pokazywał ładniejszą i skuteczniejszą piłkę niż dotąd. Ale w Ruchu ten moment chyba jeszcze nie nadszedł, na razie króluje szok, lęk, niedowierzanie…
– Ostatni mecz w tym roku i to u siebie – zauważył Głos Wewnętrzny – Będą chcieli się godnie pokazać, a niektórzy – godnie pożegnać.
Czyli jednak Wisłę trzeba ostrzegać.
KORONA KIELCE – LECHIA GDAŃSK (godz.15:30)
Kibice Jagiellonii na pewno obejrzą ten mecz, trzymając kciuki za Koronę – nie dość, że kolory…
– Tylko nie pisz, że takie same, to żółty, to nie złocisty, a czerwony…
Dżizas, esteci się znaleźli… „Podobne” – może być? Nie dość więc, że podobne, to każdy punkt urwany Lechii jest dla Jagiellonii na wagę złota i to niemal dosłownie, bo na wagę złota w kształcie okrągłym i na ozdobnej tasiemce z napisem „Mistrz Polski 2016/2017”. Lechia na wyjeździe gra różnie, Korona u siebie… /zerk/ też różnie…
– Szacun! Szacun i poszan! – rechotał Głos Wewnętrzny – Analiza statystyczna godna agregatów, które niedługo będą tworzyć kontent na sport.pl. Cóż za analityczna precyzja, cóż za głębokie konkluzje!
O, przepraszam, do konkluzji jeszcze nie doszedłem.
– No to szerokiej drogi – drwił nadal Głos Wewnętrzny – I weź jakieś kanapki, bo sądząc po poziomie analizy, dojście do konkluzji potrwa ze cztery miesiące.
– PIF! PAF!
– Aha, autor strzelił focha – domyślił się Głos Wewnętrzny.
JAGIELLONIA BIAŁYSTOK – WISŁA PŁOCK (godz. 18:00)
– Przyrzekłem sobie, że od dziś nie dyskutuję z sędziami. W ogóle – zapowiedział trener Probierz – Pan Przesmycki może być zadowolony.
– Mhm, „nie dyskutuję”… – mruknął przewodniczący Przesmycki i oddelegował na mecz pana sędziego Musiała, któremu, żeby było weselej, przydzielił na linii pana sędziego Muchę.
– Wytrzymam, wytrzymam… – cedził przez zęby trener Probierz – To tylko jeden mecz, a potem święta, przerwa i albo ja się uspokoję całkiem, zostanę mantrującym kwiatem na tafli jeziora, albo ludzie zapomną o obietnicy.
Jagiellonia gra o utrzymanie przewodnictwa w tabeli, Wisła gra o spokojne święta: Cracovia gra z Lechem, Górnik Łęczna gra z Legią, Ruch – wiadomo… Punkty w sobotę dałyby Wiśle spokój do marca.
– Ale Wisła gra z Jagiellonią – przypomniała rozpiska kolejki.
– Ale może znowu wlezie… – rozmarzyli się kibice z Płocka.
CRACOVIA – LECH POZNAŃ (20:30)
– Tu sroczka kaszkę warzyła, tu ogonek sobie sparzyła. Temu dała na miseczce, temu dała na łyżeczce, temu dała…
Lech też kaszkę warzył i mu ta kaszka w twarz wybuchła: jeden nie zagra, bo kolano, drugi nie zagra, bo kartki, trzeci nie zagra, bo żebro, czwarty nie zagra, bo nie zagra, piąty nie zagra, bo bo coś tam, szósty nie zagra, bo coś tam innego…
– Ale to wciąż Lech – ostrzegał trener Zieliński, który wciąż jeszcze jest trenerem Zielińskim.
4-2-3 – tak zacznie Cracovia.
– Oszalałeś? Nie ma takiego ustawienia! – zaprotestowała Opinia Publiczna.
4 wygrane u siebie, 2 remisy, 3 przegrane. Trener Zieliński będzie chciał rundę zakończyć na 5-2-3, trener Bjelica natomiast – wyjazdowym 4-2-4.
ŚLĄSK WROCŁAW – ARKA GDYNIA (15:30)
Mecz na szczycie dołów. Dziewiąta w tabeli Arka jedzie do Wrocławia, gdzie Śląsk w tym sezonie wygrał tylko raz i ciekawe, czy ktoś bez sprawdzania wie, z kim?
– Ha. Ha. Jaki świetny żarcik. Och, jaki – skwitował zimno trener Stokowiec.
W Gdyni Śląsk przegrał, ale to jeszcze były czasy, w których Arka u siebie była nie do pokonania. Śląsk u siebie jest jak najbardziej do pokonania, więc o rewanż może być trudno. Pytanie meczu: gdzie zagra Peter Grajciar?
– A nie „jak zagra”?
Jak zagra, jeśli trener wystawi go w obronie, to już mniej więcej wiemy, a ja zagra, jeśli trener wystawi go w ataku – możemy się domyślić. Wściekły po zeszłokolejkowym blamażu stanie na głowie, żeby się zrehabilitować i strzelić przynajmniej jedną bramkę.
– Jeśli będzie próbował strzelać bramki, stojąc na głowie, to chyba rzeczywiście trzeba go będzie rehabilitować – Głos Wewnętrzny czepiał się jak zwykle.
Niedziela, 15:30, przewidywana temperatura powyżej zera, żadnych opadów… Nic, tylko grać.
LEGIA WARSZAWA – GÓRNIK ŁĘCZNA (godz. 18:00)
Ok, to już oficjalne – zarząd Górnika Łęczna wpadł w histerię i zaczął podejmować decyzje w trybie ojezusmaria. Niestety, z miejsca dotarł do bandy i wbił się w nią solidnie, nie zostawiając sobie bezpiecznego marginesu szaleństwa. Spokojniejszy zarząd poczekałby z trenerem Smudą do końca sezonu, po drodze rozważając rozsądniejsze spokojniejsze kandydatury, ale w Lublinie Łęcznej nie bawią się w półśrodki. Tylko co potem? Co, jeśli trener Smuda nie da rady dźwignąć Górnika? Co, jeśli dźwignie go na moment, na zasadzie „efektu nowego odkurzacza”, a potem wszystko wróci do ponurej normy? Kto miałby wtedy wejść do szatni Górnika i zrobić skuteczne wrażenie na zawodnikach?
– Rafał Ulatowski – zachichotał Głos Wewnętrzny.
– A o Legii coś? Zdanie? Słówko? – upominała się Opinia Publiczna.
A po co? Jak obecnie gra Legia – wszyscy widzą, jak obecnie gra Górnik – wszyscy widzą również i chyba nie sądzicie, że obecna Legia przestraszy się Franciszka Smudy? A tym bardziej Franciszka Smudy prowadzącego po raz pierwszy drużynę Górnika Łęczna. Jeśli polska liga jest normalna – jedynie meczowe pytanie brzmi: „Ile do zera będzie?”
ZAGŁĘBIE LUBIN – PIAST GLIWICE (godz. 18:00)
Zagłębie szóste, Piast dwunasty, wrażenia artystyczne w przypadku obu drużyn oscylują między „No, w sumie…” a „Nie, jednak, kurde, nie”, skuteczność napastników Piasta już nawet nie oscyluje, tylko smętnie zwisa z płotu… A jednak będziemy ten mecz chłonąć każdą synapsą, każdym aksonem, każdym dendrytem i wszystkimi mitochondriami – to przecież ostatni mecz ekstraklasowy w tym roku! Nie zobaczymy ich już w grudniu, nie zobaczymy w styczniu, będziemy musieli czekać, czekać tak długo…
– Turku, nie kończ tego meczu! – będzie krzyczał Głos Wewnętrzny do pana sędziego Frankowskiego.
– Jeszcze troszkę, jeszcze minutkę, oni opóźniali, pan doliczy – będzie błagać Opinia Publiczna, wpatrzona w „far niente” Josipa Barišicia i truchtanie Aleksandara Todorovskiego, próbując odwlec ten ostatni, długi gwizdek, oznaczający koniec rundy letnio-jesienno-zimowej.
A potem ciemności skryją ziemię…
„Poligon” w „Ustaw Ligę”
– Hej, strzelcy wraz! – śpiewali prezesi ligi „poligonowej” (kod: 432967992), przygotowując się do ostatniej tegorocznej kolejki – Nad nami orzeł biały!…
Niestety, nad nami nie ma orła białego – nad nami jest Związek Radziecki (co brzmi dziwnie i złowieszczo), malutka, maciupka wręcz liga, mająca nad naszą (liczącą już 1029 zespołów) aż 77 punktów przewagi. Jakim cudem – wiedzą tylko twórcy „ustawligowych” algorytmów…
– Wiedzą? – Głos Wewnętrzny był sceptyczny.
…ale cud ten się zdarzył, a przed nami stoi teraz jedno, proste zadanie – wrócić na pierwsze miejsce klasyfikacji lig prywatnych. Nic więcej. Klasyfikację indywidualną pewnie wygramy, bo nasi „poligonowi” liderzy (dwa MacMary prezesa PWLGW) mają znaczną przewagę nad konkurencją, trzymamy także kciuki za prezesa Mateusza Rokuszewskiego, który walczy o utrzymanie trzeciego miejsce w lidze „poligonowej” (kod: 432967992), ale może powalczyłby także o trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej? A poza tym… a poza tym bawmy się, bo o to przede wszystkim chodzi w tej grze – o zabawę.
– A nie o wygraną? – zdziwiła się Opinia Publiczna.
Napisałem „przede wszystkim”, a nie „wyłącznie”.
Andrzej Kałwa
Fot. FotoPyk