Kibice często lubią się sprzeczać o sposób budowania drużyn, którym kibicują. Jedni twierdzą, że najlepszą drogą jest sprowadzanie ogranych piłkarzy z zagranicy, bo tylko tak można podnieść poziom zespołu. Inni z kolei uważają, że trzeba dawać szanse młodym Polakom, którzy najpierw swoje przegrają, ale z czasem zaczną się spłacać. Można powiedzieć, że zwolennicy obydwu strategii spotkają się dziś na boisku, gdzie Wisła Płock zmierzy się z Ruchem Chorzów.
Problem w tym, że obydwa przykłady są negatywne, bo analizując grę i ligową pozycję tych drużyn można rzec – tak źle i tak niedobrze. Ruch zajmuje piętnaste miejsce w lidze, a Wisła czternaste i obie drużyny – obok beznadziejnego Górnika Łęczna – wydają się głównym kandydatami do pożegnania z Ekstraklasą. Przyjrzyjmy się zawodnikom, którzy mieli największy udział w takim rozwoju wypadków.
Spośród jedenastu piłkarzy Wisły Płock, którzy w obecnych rozgrywkach zagrali najwięcej minut w lidze, mamy aż pięciu doświadczonych obcokrajowców – Bozić (29 lat), Kante (26), Iliev (28), Merebaszwili (30) i Kriwiec (30). Strategię szukania wzmocnień zagranicą uzupełnia też Dominik Furman (24), który poprzednią rundę spędził w Weronie, a do Wisły został wypożyczony z Tuluzy. I tak naprawdę z tej szóstki tylko Iliev był w klubie wcześniej i pomógł wywalczyć awans do Ekstraklasy. Pomysłem płockich działaczy na rywalizację na najwyższym poziomie rozgrywek byli więc ludzie, którzy w mniejszym lub większym wymiarze uczyli się piłki poza Polską.
Spójrzmy teraz na jedenastu piłkarzy Ruchu, którzy w tym sezonie zaliczyli najwięcej ligowych minut. Wśród nich mamy sześciu Polaków z kategorii U-23 – Konczkowskiego (23 lata), Urbańczyka (21), Mazka (22), Lecha (22), Koja (23) i Monetę (22). A za moment dołączy do nich siódmy Niezgoda (22), który przyszedł do Chorzowa dopiero pod koniec sierpnia i błyskawicznie nadrabia zaległości. Waldemar Fornalik zdecydował się więc postawić na zgraję młodziaków. Całkiem podobna strategia przed rokiem zaprowadziła Ruch do grupy mistrzowskiej i nie inaczej miało być także w obecnym sezonie.
Jakkolwiek spojrzeć, obydwa podejścia przynoszą jak dotąd porównywalny efekt. Wisła Płock legitymuje się porażającą średnią jednego punktu na mecz, a Ruch jest w tym względzie jeszcze gorszy. Filozofia zarówno płocczan, jak i chorzowian niesie ze sobą jeden wspólny wniosek, z którym się głęboko zgadzamy. Niezależnie od tego, czy stawiamy na doświadczonych obcokrajowców, czy na krajową młodzież, decydującym kryterium powinna być jakość. A tej w Wiśle i w Ruchu jesienią zwyczajnie brakuje.
Fot. FotoPyK