Reklama

Kiedyś kibice w Krakowie szli razem. Dziś mamy regularną wojnę

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

10 grudnia 2016, 12:48 • 4 min czytania 0 komentarzy

Andrzej Iwan poświęcił wiele lat swojej piłkarskiej kariery na grę dla Wisły Kraków. Przeżywał z nią wzloty i upadki, a dziś – z perspektywy kilku dekad – wspomina ówczesne derby z Cracovią jako mecze, które w zupełnie inny sposób oddziaływały na kibiców. W rozmowie z nami opowiada też o tym, jak pół ówczesnej drużyny bawiło się na jego weselu w przeddzień starcia z odwiecznym rywalem, o bójkach ze swoim kolegą z Cracovii i o tym czy trenerski duet Sobolewski – Kmiecik ma szansę przetrwać na dłużej.

Kiedyś kibice w Krakowie szli razem. Dziś mamy regularną wojnę

Jak pan wspomina mecze derbowe sprzed lat? Wśród kibiców było goręcej niż jest teraz?

Gdy ja jeszcze zaczynałem kibicować Wiśle, Cracovia była dwie klasy niżej, ale pamiętam, że derby rozgrywane były zawsze w rocznicę wyzwolenia miasta Krakowa przez marszałka Iwana Koniewa. Gdy już do tych spotkań dochodziło, to wszyscy kibice szli na mecz w jednym pochodzie, po meczu też razem się spotykali, potem wracali, rozchodzili. Oczywiście, na trybunach stale się przekomarzali, ale trudno to porównywać z tym, co dzieje się teraz. Teraz mamy do czynienia z regularną wojną, nie ma co ukrywać. Inaczej do tych meczów podchodzą też piłkarze, ale to wszystko jest w granicach rozsądku. Kibice zdecydowanie przesadzają. W ostatnich latach te derbowe mecze nie przysparzały naszemu miastu splendoru, a przecież powinny być wizytówką, czymś wyróżniającym w skali Polski. Mam nadzieję, że z czasem to się zmieni.

Na boisku kości pewnie trzeszczały.

Oj, bywało czasami gorąco, były zgrzyty. Osobiście pamiętam jeden z takich meczów, w trakcie którego siedziałem kontuzjowany na ławce, to było jeszcze za trenera Zientary, ale koniec końców o mały włos nie pobiłem się z zawodnikiem „Pasów”, Markiem Podsiadłą, który prywatnie jest moim bardzo dobrym kumplem. No ale derby to derby, wtedy wszelkie hamulce puszczają, nie ma jakichkolwiek granic. Jest takie powiedzenie, choć już nieco banalne, to bardzo prawdziwe – derby rządzą się swoimi prawami. Zupełnie inne emocje, zupełnie inne podejście do meczu, atmosfera na trybunach i stopień presji.

Reklama

W udziale w meczu derbowym przeszkodziło kiedyś panu własne wesele.

Ja w tamtym meczu ostatecznie nie zagrałem i pamiętam, że trener Orest Lenczyk kilku kolegów wyprosił wówczas z kolejki po sprzęt, bo zwyczajnie się do grania nie nadawali, nie byli w najlepszym stanie. To było dokładnie 15. stycznia 1978 roku, dzień wcześniej się żeniłem i na szczęście dla szkoleniowca nie wszyscy na imprezie się stawili. A tak w ogóle, co najważniejsze, my te derby wygraliśmy 1:0. To były właśnie te czasy, kiedy Cracovia grała w trzeciej lidze, więc gdy spotykaliśmy się na te specjalnie zorganizowane konfrontacje, to rywale stawali na głowie, by spróbować z nami wygrać. Długo przygotowywali się właśnie do tych spotkań, więc wcale nie było tak łatwo.

A da się porównać pod kątem czysto piłkarskim derby Krakowa z tamtych lat i te aktualne?

Nie, zdecydowanie nie, chociaż te mecze są bardziej wyrównane, bo Cracovia ma świetny zespół. Teraz jednak wpadła w pewien dołek, który Wisła może wykorzystać, bo to drużyna kompletnie nieprzewidywalna. Po jakimś słabym meczu pucharowym, kiepskiej grze obronnej, następnie potrafi walnąć lidera 3:0 i to bez żadnego problemu.

Ten mecz będzie bardzo ważny dla „Pasów” już nie tylko ze względu na ciężar gatunkowy. Sporą presję narzuci już sam fakt, że to derby, a przecież dochodzi też sprawa aktualnej formy. Z tego co wiem, to piłkarze bardzo szanują trenera Jacka Zielińskiego i chcieliby dalej z nim współpracować, a to wydaje się być mecz o jego głowę.

Faworyta mimo wszystko niezwykle trudno wytypować.

Reklama

To znaczy ja z wiadomych względów faworyta mam i nie muszę chyba nawet mówić jakiego. I, co najciekawsze, uważam że Wisła ten mecz wygra zdecydowanie. Będą to derby zupełnie inne niż do tej pory, bo w ostatnich latach bywały dość wyrównane, jedna z drużyn wygrywała golem, maksymalnie dwoma, a teraz gospodarze powinni spokojnie ograć Cracovię.

Duet Sobolewski – Kmiecik ma potencjał na to, by zostać przy linii na dłużej?

Broń Boże nie chcę umniejszać zasług Kazia Kmiecika dla Wisły, szanuję to, szanuję też ludzi, którzy klubem zarządzają i tego człowieka powołali, ale nie ma co ukrywać, że pełni on swoją funkcję przede wszystkim ze względu na brak papierów Radka. Natomiast takie połączenie zawsze wychodzi na plus. Nie znam Radka Sobolewskiego osobiście na tyle, żeby móc wydawać o nim sądy, natomiast wystarczyło spojrzeć jak gra – jego postawa na placu wystarczyła do tego, by zyskać charyzmę i posłuch. Połączenie ognia z wodą może więc być w tym przypadku szalenie korzystne, ale mam nadzieję, że słucha starszego kolegi i bierze sobie do serca jego spostrzeżenia. Kmiecik może i nie skacze przy linii, ale w zaciszu pokoju trenerskiego może bardzo pomóc. Przeżył wielu trenerów, jako zawodnik osiągnął tyle, że niewielu piłkarzy mogłoby się z nim równać, zatem ma sporą mądrość piłkarską i życiową. A tak poza tym to człowiek, który po prostu oddałby dla Wisły serce.

fot. FotoPyk

MB

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...