Reklama

Być zagubionym jak Grajciar na lewej obronie

redakcja

Autor:redakcja

09 grudnia 2016, 23:30 • 3 min czytania 0 komentarzy

Tak zagubieni nie byli nawet rozbitkowie lotu 815 z serialu “Lost”. Tak zagubiona nie była nawet Alicja w krainie czarów ani Dorotka w krainie Oz. Peter Grajciar lepiej zagrałby chyba nawet na bramce niż na lewej obronie, miał tu sto procent skuteczności: wszystko co mógł zrobić źle, robił źle. Był dwunastym, trzynastym i siedemnastym zawodnikiem Lechii, która na trzecim biegu rozjechała Śląska 3:0. 

Być zagubionym jak Grajciar na lewej obronie

Lechia długo waliła głową w mur, ale Grajciar dał sygnał do ataku przepuszczając beznadziejny przerzut Peszki do Wojtkowiaka, co zaowocowało wrzutką i golem Flavio. Z niczego zrobiło się 1:0, bo gdańszczanie poza tą sytuacją, tak doskonale wykreowaną przez techniczny kunszt Słowaka, nie stworzyli sobie w pierwszej połowie nic. W drugiej połowie znowu kluczowa okazała się indolencja wrocławian: Morioka w idealnej pozycji, nic tylko strzelać do siatki, wyrównać, wrzucić mecz na interesujący tor. Tymczasem zamiast soczystego uderzenia – fatalne pudło. Minutę później inteligentne rozegranie Krasicia, spokój Kuświka i 2:0. Jedno z najmniej niebezpiecznych 2:0 jakie ostatnio widzieliśmy, faktyczny koniec meczu, później już tylko dożynki, uświetnione bramką po akcji braci Paixao. Tym samym chyba mamy finał medialnej wymiany zdań na linii Celeban – Flavio. Pamiętacie? Celeban: “Śląsk poradzi sobie bez Flavio”. Flavio: “Odpowiem mu na boisku“. Odpowiedział, a zapowiadane w Przeglądzie Sportowym „mam nadzieję, że tym razem to Śląskowi wpakuję trzy bramki” prawie zrealizował. I trudno się dziwić, skoro grał na Grajciara.

Powrót Mili do pierwszej jedenastki mógł wypaść okazalej, bo na początku było trochę chodzonego, ale i tak było obiecująco – druga bramka, która wbiła nóż w serce WKS, to w dużej mierze zasługa jego firmowego prostopadłego podania, które zaskoczyło dwie formacje wrocławian. Widać było, że złapał po tym zagraniu wiatr w żagle – taki Mila może Lechii wiele dać. Z kolei Peszko momentami zachowywał się tak, jakby grał przeciwko samym Grajciarom: niby oba kluczowe podania mocno przypadkowe, niemniej paradoksalnie imponował właśnie efektywnością. Choć nie bał się dryblingów i czasem wyglądało, jakby szedł z szablą na czołgi, to bardzo rzadko tracił piłkę, w najgorszym wypadku niemal zawsze wywalczył chociaż faul.

Zarazem taki był to jednak mecz, że ogółem Lechię ciężko chwalić za styl, bo szło jej opornie, akcje często nie kleiły się, względnie łatwo rozłaziły w szwach. A potem patrzysz na rezultat: trójka z przodu, zero straconych, a Milinković-Savić tak zapracowany, że po meczu powinien jeszcze odbyć jakąś solidną jednostką treningową, co by nie wypaść z formy. Trzeba Lechii oddać, że to jest na dzień dzisiejszy najlepszy przejaw jej jakości: jest w stanie zagrać w sumie słabo, a i tak pewnie, przekonująco wygrać. Od lidera wymagamy właśnie takiej postawy.

Można to zdanie zresztą potraktować indywidualnie: gdy Mila schodził z boiska, przekazał opaskę kapitańską Krasiciowi. Jako jednak, że wchodził na murawę Piotrek Wiśniewski, lechista od ponad dekady, Serb od razu przekazał mu opaskę, choć przecież Piotrek grał pierwszy mecz w lidze od ponad roku. Klasa. To zachowanie pokazuje jaką wybiegającą poza boisko wartość stanowi dla Lechii dzisiaj Krasić.

Reklama

Śląsk? Śląsk rozegrał idealny mecz pod gdybanie: co by było, gdyby na lewej obronie nie zagrała sierotka Marysia? Co by było, gdyby Morioka miał właściwie nastawiony celownik wtedy, kiedy należało? Tak czy inaczej będzie to jednak gdybanie okraszone ostatecznym wnioskiem, że mimo wszystko nie pokazali dość, by wierzyć, że byliby w stanie zrobić tu chociaż remisowy rezultat. Jeden z jego najlepszych strzelców zagrał dziś pierwszy raz w życiu na lewej obronie, więc o czym tu mówić? Ta drużyna wygląda, jakby już wypatrywała przerwy zimowej, świąt, sylwestrowej zabawy, a nie kolejnych ligowych rywali. Jest wręcz zasadne założyć, że w tej drużynie jest więcej wierzących w Świętego Mikołaja, niż takich, którzy przy 0:2 wierzyli, że coś tu jeszcze można zrobić.

p5Dg37b

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Piłka nożna

Rząd chce kobiet w zarządzie PZPN, PZPN się śmieje. Nitras, Kulesza i wolta klubów

Szymon Janczyk
14
Rząd chce kobiet w zarządzie PZPN, PZPN się śmieje. Nitras, Kulesza i wolta klubów

Komentarze

0 komentarzy

Loading...