Jak zauważył na Twitterze Michał Borkowski, Karol Linetty – podobnie jak Piotr Zieliński – dziś znalazł się w pierwszej jedenastce kadry świeżo po swoim najsłabszym występie w obecnym sezonie Serie A. I o ile Zieliński zrobił dużo, by zmazać gorsze wrażenie z weekendu, o tyle niestety, ale Linetty najwidoczniej wciąż się po ostatnim meczu nie odkręcił.
Przede wszystkim w drugiej połowie niepotrzebnie grając wszerz zanotował trzy straty, które mogły się okazać fatalne w skutkach. Mogły, gdyby tylko Rumuni mieli więcej pomysłu na rozegranie szybkiego ataku po przejęciu futbolówki jeszcze na naszej połowie. Dopuścił też w tym czasie do strzału z dystansu świeżo wprowadzonego w przerwie Andone, nie próbując w swoim stylu maksymalnie utrudnić oddania uderzenia napastnikowi Deportivo La Coruna. A taka zdecydowanie była wtedy potrzeba. I coś nam się wydaje, że jeżeli po pierwszej części meczu w głowie Adama Nawałki kiełkowała myśl o tym, że pomocnik Sampdorii mógłby być pierwszym do zmiany, to Linetty podlał ją bardzo obficie tymi naznaczonymi brakiem zdecydowania i pewności zagraniami.
Już w pierwszej połowie było ich zresztą kilka, ale w niej jeszcze to złe wrażenie po niedokładnych, często o pół tempa spóźnionych zagraniach, udawało mu się zacierać garstką udanych akcji. W spotkanie Linetty wszedł przecież całkiem nieźle, w środku pola zdobywając piłkę dla Lewandowskiego przytomnym wyblokiem na jednym z rumuńskich pomocników. Udało mu się też zgasić dwie kontry Rumunów, a także raz ciekawie podłączyć się po odbiorze do spółki z Piotrem Zielińskim. No i niestety, ale to by w zasadzie było na tyle.
Zdecydowanie brakowało nam Linettego, który wzbudza zachwyt we Włoszech i takiego, którego zapamiętaliśmy z najbardziej udanych meczów w Lechu. Nadpobudliwego, próbującego cały czas być pod grą, biorącego na siebie odpowiedzialność i jednocześnie zdecydowanego w odbiorze. Fakt posiadania obok siebie Zielińskiego i Krychowiaka sprawił poniekąd, że wychowanek Lecha czasami zdawał się uciekać od wspomnianej odpowiedzialności, pozwalając fazę kreatywną rozegrania brać na siebie Zielińskiemu, zejścia w linię obrony Krychowiakowi, samemu usuwając się w cień.
Linetty nie wykorzystał też świetnej okazji do tego, by nieco podnieść notę za przeciętny występ strzelonym na 2:0 golem. Po świetnym zagraniu Piszczka na piąty metr, pomocnik Sampdorii nie umiał trafić w piłkę, która przemknęła po jego nodze i przeszła dalej, wszerz pola karnego. Idziemy w ciemno, że Lewandowski strzeliłby 10 na 10 takich sytuacji, a Teodorczyk w koszulce Anderlechtu – 12/10.
Jedynym całościowym pozytywem, choć mamy świadomość, że mocno naciąganym jest to, że Linetty z dziś przypominał Piotra Zielińskiego z poprzednich meczów, gdy wciąż nie umiał złapać pewności siebie. Skoro więc dziś „Zielu” wreszcie pokazał się z lepszej strony, to może i Linettemu potrzebna jest ta ogłada, tych kilka meczów, z których rodzina i znajomi nie wyciągną zbyt wielu udanych zagrań, ale za to on wyciągnie masę nauki.
fot. FotoPyK