Człowiek nie wielbłąd – pić musi. A już zwłaszcza wtedy, gdy jest i fajne towarzystwo, i sympatyczna okoliczność. Okazuje się, że z tego założenia wyszli w ostatnich dniach nie tylko podopieczni Adama Nawałki. Zabalowali także ich koledzy po fachu z drużyny „Oranje”, którzy jednak powodów do świętowania mieli zdecydowanie mniej – ruszyć na parkiet postanowili bowiem po porażce z Francuzami.
Trójka piłkarzy, którzy wpadli praktycznie przez swoją głupotę to Bas Dost, Stefan De Vrij oraz Jeroen Zoet. W sumie żadne tam filary drużyny narodowej, bo w poniedziałkowym meczu z wicemistrzami Europy łącznie uzbierali niecałe pół godziny gry, a całą te normę wyrobił pierwszy z nich. A skąd media dowiedziały się o wybrykach zawodników? No cóż, nie była to specjalnie skomplikowana zagadka, skoro piłkarze ochoczo fotografowali się w towarzystwie kibiców…
Nie ma co owijać w bawełnę – wyniki raczej Holendrów nie bronią. Nie poszli świętować spektakularnego zwycięstwa, nie poszli oblewać nawet cennego, heroicznie wywalczonego remisu – kluby szturmowali po porażce z Francuzami, co tylko potęguje złość kibicoów. Nic dziwnego – obraz tych zawodników jest teraz taki, że nie dość, iż hańbią kraj na arenie międzynarodowej, to jeszcze nic sobie z tego nie robią jak gdyby nigdy nic popijając drinki.
Fakt faktem powyższe fotki pokazują trzech gości w klubie, ale ani nie mówi się, żeby któryś zarzygał hol, ani też o tym, że choćby jeden z nich był spektakularnie nawalony. Ot, zwykłe fotki w klubie, co już samo w sobie wywołało burzę.
Nie da się w tej sytuacji uniknąć porównań do szumu, który przetacza się teraz wokół polskiej kadry. Z jednej strony – akcja z Holendrami tylko uświadamia nam, że sposobem na rozluźnienie i relaks na zgrupowaniach nie zawsze jest meczyk na konsoli czy sesja u masażysty. Piłkarze wychodzili, wychodzą i wychodzić będą, by trochę się zabawić. Z drugiej – sęk w tym, żeby znać umiar i nie przesadzać.