Sprałeś kogoś? Przerobiłeś na szaro? Natarłeś śniegiem? Szykuj się do zemsty, miej się na baczności. Zasada doskonale znana każdemu, regulująca stosunki międzyludzkie na podwórku, w biznesie, wszędzie. Przed chwilą triumfowałeś, teraz w drodze do domu czeka na ciebie zbity i jego dwunastu kumpli ze sztachetami. Należy postawić pytanie: jak bardzo ta reguła sprawdza się w Ekstraklasie? Czy każdy ligowiec, który właśnie się rozszalał, ryzykuje, że zostaje dojechany jak Olo przez Franza Maurera?
Pod lupę wzięliśmy wszystkie mecze z tego i poprzedniego sezonu, kiedy ktoś wygrywał co najmniej czterema bramkami. Naliczyliśmy czternaście meczów, trzynaście walk Gołota – Lewis, czternaście pojedynków gołej dupy z batem.
Cracovia wygrywa 5:1 z Piastem. Potem w ryj.
Pogoń leje Termalikę 5:0. Potem wygrana.
Śląsk tłamsi Wisłę 5:1. Potem w ryj.
Zagłębie bije Koronę 4:0. Potem wygrana.
Górnik Łęczna pierze 5:1 Podbeskidzie. Potem w ryj.
Legia 4:0 z Piastem. Potem w ryj.
Legia obija Cracovię 4:0. Potem w ryj.
Wisła leje Jagiellonię 5:1. Potem wygrana.
Lechia leje Jagiellonię 5:1. Później remis z miernym Górnikiem Zabrze.
Lechia leje Podbeskidzie 5:0. Potem w ryj.
Legia wygrywa 5:0 z Podbeskidziem. Potem wygrana.
Jagiellonia tłucze Ruch 4:0. Potem remis.
Wisła obija 6:0 Podbeskidzie. Potem remis.
Górnik Łęczna wygrywa 4:0 z Koroną. Potem remis.
Czternaście meczów, które były demonstracją siły. Czternaście meczów, po których wszyscy spodziewali się dalszych fajerwerków. Czternaście meczów, po których mówiono, że oto koniec problemów, że złapali formę, że teraz należy się spodziewać zwycięskiego pochodu.
Czternaście meczów, a później zwycięstw tylko cztery. Częściej częściej świeżo upieczony samozwańczy mistrz świata i okolic schodził z murawy pokonany.
Wniosek trochę jak z księgi metod Lenczyka. Jak ktoś u Oresta zagrał świetny mecz, miał duże szanse, by w kolejnym nie zagrać. Czemu? Bo przecież nie ma szans, żeby dwa razy z rzędu tak dobrze się pokazał! Bez sensu? Tak wygląda. Ale powiedzcie sami: czy Grosik z Armenią chociaż nawiązał do formy jaką pokazał z Danią?
Kibicu, jak twoi właśnie przejechali się po rywalu, to zamiast się grzać, że teraz to już w futbolu tylko wy albo Real Madryt, spodziewaj się najgorszego. Choćby i profilaktycznie.