Reklama

Im nudnych meczów grać nie kazano

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

08 października 2016, 22:02 • 3 min czytania 0 komentarzy

Każdy, kto interesuje się sportem, wie, że jest w tym kraju reprezentacja, która nienawidzi nudnych meczów. Nieważne, ilu kibiców dostanie zawału, mniejsza z tym jak spotkanie się zakończy, ale musi się dziać! Trochę takie „na przypale albo wcale” w wersji sportowej. Mowa o piłkarzach ręcznych, ale opis ten coraz częściej pasuje również do kadry Adama Nawałki. Gol, dwa, trzy – nie ma takiej przewagi, przy której bezpiecznie można by zacząć świętowanie. Na szczęście tego dzisiejszego odwoływać nie trzeba. 

Im nudnych meczów grać nie kazano

Ale to musi być zarzut. Od kilku meczów w gruncie rzeczy powtarza się ten sam scenariusz. Wyjście na prowadzenie, ostatnio nawet podwyższenie wyniku (dziś dwukrotne!), a i tak ta kadra nie potrafi zamknąć spotkania, z wyrachowaniem wyczekiwać ostatniego gwizdka. To nie przystoi poważnym drużynom. Rzecz ewidentnie do poprawki.

Możliwe, że był to najlepszy mecz w kadrze Kamila Grosickiego. A już na pewno skrzydłowy Rennes zagrał najlepszą połówkę w narodowych barwach. Napisać, że wyglądał tak, jakby przed meczem wciągnął słynne wiaderko witamin, to niedopowiedzenie. Bo wyglądał tak, jakby suplementy dostarczali mu bracia Zielińscy! Jak mawia klasyk – jebło go turbo. O ile zazwyczaj na jeden jego błysk przypadały dwa zagrania w maliny i jedna strata, o tyle dzisiaj praktycznie za każdym razem, gdy ruszał, to śmierdziało golem.

Pierwsza groźna akcja Polaków – Grosicki gubi rywala na lewej stronie i idealnie dośrodkowuje na głowę Milika.
Pierwsza bramka – Grosicki gubi rywala i idealnie dośrodkowuje do Lewandowskiego.
Nieuznany gol Kuby (słusznie) – to Grosicki szarpnął prawą stroną.
Sytuacja, po której sędzia podyktował rzut karny po faulu na Miliku – tak, znów dogrywał Grosicki.

To tylko konkrety, do tego trzeba doliczyć jeszcze kilka ciekawych zagrań. I na szczęście nie był to jedyny piłkarz kadry Nawałki, który dzisiejszy wieczór zaliczy do tych bardzo udanych.

Reklama

Bohaterem jest też Robert Lewandowski, który strzelił swoją 37., 38. i 39. bramkę dla drużyny narodowej. Król eliminacji. No bo tak: strzelił z Gruzją (trzy razy), strzelił z Niemcami, strzelił z Gibraltarem (dwie), strzelił ze Szkocją (dwie), strzelił z Irlandią, strzelił z Kazachstanem. Czyli mówimy o siódmym meczu z rzędu w eliminacjach, w którym wpisał się na listę strzelców! O tym, że wykończył centrę Grosickiego i zamienił na bramkę rzut karny już wspominaliśmy, ale najbardziej zaimponował przy ostatnim golu. Szybkość, siła, precyzja – jeden z najlepszych napastników na świecie. A jeśli mówimy o bohaterach, to nie wypada nie wspomnieć, że w końcu dobry mecz w kadrze zagrał Piotr Zieliński. No i że w tyłach najlepszy był Thiago Cionek.

No dobra, ale wynik 3-2 jasno sugeruje, że byli też antybohaterowie. To miano dziś przytulił zazwyczaj pewny Kamil Glik. Od początku grał nieuważnie, a przy stanie 3-0 rzucił Duńczykom koło ratunkowe, zamiast głazu, który pociągnąłby ich na dno. Można się śmiać, że znów przemówił instynkt snajpera. Strzelił jedną z ładniejszych bramek samobójczych z tych, które ostatnio widzieliśmy. No i rywal znów uwierzył.

Jak wspominaliśmy – nerwówka. Kompletnie niepotrzebna. Duńczycy wbili jeszcze jedną bramkę, konkretnie zrobił Poulsen. Trudno nie mieć czarnych myśli w takiej sytuacji, gdy do końca meczu pozostaje ponad 20 minut. Nie szarżowaliśmy już z przodu, ale na szczęście w tyłach byliśmy uważni.

Koniec końców, fajny wieczór. Nutka niepewności, która pojawiła się po Kazachstanie, może nie została przepędzona, ale nie mamy wątpliwości: warto czekać na kolejne mecze tej drużyny.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...