Reklama

Pawłowski strzela w Hiszpanii. Po raz pierwszy i (na razie?) po raz ostatni

redakcja

Autor:redakcja

27 września 2016, 08:40 • 2 min czytania 0 komentarzy

Hiszpańska liga to nie jest miejsce specjalnie przyjazne dla polskich ofensywnych zawodników – ostatnim, który pokusił się o kilka goli był Euzebiusz Smolarek, ale przecież też te jego cztery bramki to wynik słabiutki. Krychowiaka z kolei nie liczymy, bo choć lubił od czasu do czasu w barwach Sevilli zapędzić się w pole karne rywala, to jednak jego głównym zadaniem była gra w destrukcji. Dlatego, gdy Bartłomiej Pawłowski strzeli swojego premierowego gola dla Malagi w sezonie 13/14, mogliśmy mieć choć małe nadzieje na odwrócenie tego trendu.

Pawłowski strzela w Hiszpanii. Po raz pierwszy i (na razie?) po raz ostatni

Tym bardziej, że Polak świetnie wtedy pocelował. To nie było dobicie futbolówki na pustą bramkę, jakiś farfocel po błędzie golkipera, który próbując interweniować prawie się zabił. Nie, Pawłowski przyjął sobie piłkę po dośrodkowaniu na prawą nogę, obrócił się i przymierzył z lewej nie do obrony. Cudowny strzał, po prostu. Jeśli dołożyć do tego niezłą grę pomocnika zaraz w następnej kolejce, można było wierzyć, że ta liga hiszpańska rzeczywiście mu pasuje.

Niestety, nic z tego wtedy nie wyszło. – Wszystko leży w głowie, a ja jestem przekonany, że sobie poradzę – mówił przed wyjazdem zawodnik, ale inne plany wobec niego miał Bernd Schuster. Polak ewidentnie średnio mu pasował, wystawiał go rzadko, czasem nawet denerwowało to samych kibiców, którzy mieli pretensje do Niemca, że nie dał Pawłowskiemu szansy choćby w Pucharze Króla, kiedy Malaga prowadziła z Osasuną 3:0. Trener zarzucał jednak piłkarzowi zbyt duże wahania formy, a gdy zespół zaczął notować słabsze wyniki, dla Polaka zabrakło miejsca nawet na ławce rezerwowych. W sumie uzbierał w Maladze osiem meczów i wrócił do kraju, gdzie z Widzewa wykupiła go Lechia.

Tu mógł udowodnić, że trener się pomylił, a on po prostu zasługiwał na więcej. Zresztą, gdy odwiedził Ligę Plus Extra szumnie zapowiadał szybki powrót na Zachód. Rzeczywistość znów okazała się bolesna, bo chłopak nie poradził sobie nawet w Gdańsku, dostał na przykład wędkę od Machado w pierwszej połowie meczu z Jagiellonią. Tułał się potem na wypożyczeniach w Zawiszy i Koronie ze zmiennym szczęściem, choć epizod w Kielcach był na tyle niezły, że szansę znowu dała mu Lechia. Gdy po raz pierwszy w tym sezonie zagrał od pierwszej minuty z Termaliką i wyglądał naprawdę dobrze, jeszcze w pierwszej połowie doznał kontuzji i do dziś pauzuje.

Ale to wciąż w miarę młody gość, ma 23 lata – wypada mu jedynie życzyć, żeby zapracował sobie na jeszcze jedną szansę w Hiszpanii.

Reklama

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...