Może i prawda, że niektóre angielskie kluby nie traktują zbyt poważnie Ligi Europy. Ma to jednak swoje plusy – z większego luzu biorą się zagrania, na które normalnie by się nie zdecydowali. Taką teorię można założyć co do Erika Lameli i jego kapitalnej rabony.
Choć oczywiście jest i inne możliwe wytłumaczenie – chłop zaczął zyskiwać pewność siebie w Anglii po trudnym początku, a technikiem jest bajecznym. Przyszłość przed nim? Wciąż może wjechać na szczyt – przecież 24 lata to jeszcze nie emerytura.