Kurz po spotkaniu z Kazachami już opadł, bolesnego kaca również udało się wyleczyć, w środku nocy nie wyrywają nas ze snu koszmary w których Arkadiusz Milik partoli kolejne setki. To więc idealny moment na to, by przejrzeć co w międzyczasie działo się w naszej rodzimej piłce klubowej. Oto małe podsumowanie spraw, które nie zawsze lądowały na czołówkach gazet, ale o których uznaliśmy, że warto wspomnieć.
1. Michał Probierz zaplanował wolne popołudnia kilku swoim podopiecznym.
Ośmiu zawodnik białostockiej Jagi – Szymonowicz, Wasiluk, Chomczenowskyj, Góralski, Mackiewicz, Górski, Karpieszuk oraz Szymański – dało dupy po całości. Mieli pomóc drużynie rezerw w starciu z III-ligowym Finishparkietem, a tymczasem zebrali totalny łomot. 0:6 i oczywiście zasłużona kara od klubu.
Probierz postanowił, że każdy z uczestników tej farsy przez najbliższy miesiąc będzie, zamiast leżeć do góry brzuchem i odpoczywać po treningu, wpadać na zajęcia małolatów i pomagać tamtejszym trenerom. Naszą opinię w tej sprawie przeczytać możecie TUTAJ.
2. Lechia szukała remedium na problemy w bramce.
W całym szaleństwie transferowym drużyny z Gdańska, zapomniano o jednym istotnym fakcie – nieograniczona liczba pomocników nie zrekompensuje kłopotów między słupkami. Cóż z tego, że do zespołu dołączyło spora gromada nowych piłkarzy, skoro za każdym razem gdy piłka leci w światło bramki, szkoleniowiec Piotr Nowak dostaje palpitacji serca.
Vanja Milinković-Savić w bramce zapewnia drużynie tyle bezpieczeństwa, co założenie czepka podczas powodzi. W związku z tym w ostatnich dniach z klubem trenowała dwójka młodych wychowanków – urodzony w 1999 roku Sebastian Goławski oraz rok starszy Jakub Górski. Póki co oczywiście daleko im jeszcze do pierwszej drużyny, ale jak tak dalej pójdzie, to nieoczekiwanie i oni mogą dostać swoją szansę.
3. Polska młodzieżówka ogoliła rówieśników z Niemiec.
Niezależnie od pułapu wiekowego, gdy widzimy, że nasi rodacy zafundowali swoim kolegom z Zachodu bęcki wygrywając 3:0, jesteśmy w sporym szoku. Niemcy – kraj który zreformował swoje szkolenie i w szlifowanie młodych talentów pakuje kolosalne pieniądze, przyjechał do Świnoujścia na Turniej Czterech Narodów i dostał solidny oklep.
Z kronikarskiego obowiązku odnotujemy jeszcze strzelców bramek w tym spotkaniu – najpierw gości napoczął Oskar Zawada, potem do siatki trafił Filip Jagiełło, a w ostatnich minutach na listę strzelców wpisał się jeszcze Miłosz Kozak. Brawo panowie!
4. Kamil Biliński utrzymał szaloną serię meczów ze zdobytym golem.
Sami nie do końca chcieliśmy w to uwierzyć, ale tak, to prawda! Historia pisze się więc na naszych oczach. Jeszcze kilka tygodni temu był wyszydzany, uważany za skończonego drewniaka, obawiano się czy potrafi trafić szczoteczką do zębów do ust i czy w trakcie zakupów w supermarkecie daje radę podczas celowania kartą w terminal, a tu nagle taka niespodzianka. Jesteśmy świadkami niesamowitej ewolucji Kamila Bilińskiego, który śrubuje kapitalną serię – już w dwóch meczach z rzędu trafiał bowiem do siatki.
Najpierw gola zdobył jeszcze przed reprezentacyjną przerwą, gdy ukłuł Wisłę Kraków. W ostatnich dniach natomiast walnął dwie bramki w meczu sparingowym z Miedzią Legnica. Nie da się ukryć – jest to ciężki szok dla wszystkich, pewnie i dla samego Kamila, którego sytuacja była w pewnym momencie krytyczna. Mariusz Rumak gotów był chyba nawet do tego, żeby samemu wskoczyć w strój i stanąć na dziewiątce – generalnie unikał wszystkiego, byleby tylko nie wpuszczać Kamila na boisku. Aż tu nagle taka przemiana… Nie ma co, czas wziąć 28-latka pod lupę.
5. Nenad Bjelica zakazał… żucia gum.
Jeszcze zanim Chorwat zameldował się na Bułgarskiej, wiedzieliśmy, że należy on do twardych facetów z charakterem. Nie będzie raczej dla swoich zawodników kolegą-pocieszycielem, a despotą, który wyda rozkazy i będzie wymagał całkowitego posłuszeństwa. W związku z tym przygodę z Kolejorzem zaczął od formułowania ogólnych zasad, których będą musieli trzymać się piłkarze. Między innymi w trakcie treningów nikt nie będzie mógł żuć gumy.
6. Korona kontynuowała swoję ofensywę transferową na Półwyspie Iberyjskim.
Kombinujemy jak tylko możemy, ale nic nie przychodzi nam do głowy. Pewne jest jednak, że w Kielcach wisi w powietrzu coś takiego, co zawodnikom z Hiszpanii pozwala w zasadzie z marszu wyskoczyć na boisko i prezentować wysoki poziom. Coś, co kojarzy im się z rodzinnym miejscem, coś uruchamiającego wszystkie piłkarskie instykty. Swego czasu dużo goli dla Korony strzelał Cabrera, wzmocnieniem okazało się pozyskanie Palanki, a teraz do klubu ściągnęto ich rodaka – Daniela Abalo.
Jak to zwykle w takich przypadkach bywa, Abalo nie ma za sobą najlepszego okresu, bo pewnie gdyby tak było to szukałby raczej trochę poważniejszego pracodawcy niż Korona. Tak czy owak – ten ruch klubu wygląda na niezwykle interesujący. Tak pisaliśmy o tym zawodniku w tym tekście.
Nie będziemy więc ukrywali, że w związku z tym z Abalo wiążemy niemałe nadzieje. Po pierwsze, bo dopiero co był podstawowym zawodnikiem w Lidze Mistrzów, gdzie strzelił dwa gole Liverpoolowi. Po drugie, bo statystyki z rozgrywek ligowych ma naprawdę niezłe. Po trzecie, bo stracił jedynie ostatni rok, więc może się odbudować w niedługim czasie. Po czwarte, bo przed wyjazdem do Bułgarii trochę pokopał w drugiej lidze hiszpańskiej. Po piąte, bo w Koronie będzie mu łatwiej o miejsce na boisku niż w takiej Legii Aleksandrowowi.
A swoją drogą – Abalo swego czasu miał się od kogo uczyć fachu piłkarskiego…
7. Śląsk Wrocław zatrudnił człowieka od analizowania cyferek.
Nie da się piłki nożnej zamknąć tylko i wyłącznie w prostych schematach, statystyskach i liczbach. Można jednak z ich analizy wyciągnąć sporo pożytecznych informacji. Z tego właśnie założenia wyszli też we Wrocławiu, gdzie zatrudnili Michała Hetela.
Jakie będą zadania Michała? Przede wszystkim ślęczenie przed monitorem i rozkładanie na czynniki pierwsze tego, co wyczyta w jednym z najpoważniejszych programów do tego typu analiz – InStacie. Ciężko nam ocenić na ile poważnie Śląsk zaangażuje się w tego typu działania, ale znając zamiłowanie Mariusz Rumaka do kwestii taktycznych, to tego typu eksperyment może potraktować niezwykle poważnie.
8. Przypomniał nam o sobie Aleksandar Tonew.
Faktycznie nie jest to sprawa ściśle związana z Ekstraklasę, ale uznaliśmy, że warto wspomnieć. Pamiętacie jeszcze tego gościa? Trzy lata temu Lech Poznań sprzedał Bułgara do Aston Villi za ponad trzy miliony euro. Tam jednak skrzydłowy zupełnie się nie odnalazł i zaczął wędrować od klubu do klubu – Celtic, Frosinone, a teraz beniaminek Serie A – Crotone.
Tonew wciąż jednak ma to coś, co pozwala mieć nadzieję, że reszty swojej kariery nie spędzi w pozycji siedzącej. W meczu eliminacyjnym z Luksemburgiem dał swojej reprezentacji zwycięstwo w takim oto stylu: