Właśnie mija pięć lat od wyjazdu Mateusza Klicha z Polski. To już nie jest młody, perspektywiczny talent, a w miarę doświadczony gość, przy którym nie potrafimy pozbyć się wrażenia, że stracił ostatnio sporo czasu. Właśnie wraca do swojego drugiego domu, do Holandii – zagra w Twente Enschede.
Że w Wolfsburgu, klubie z Bundesligi, nie zagrał ani minuty – doskonale pamiętamy. Nie udało się ani za pierwszym razem, gdy przyjeżdżał prosto z Cracovii, ani za drugim, gdy na półtorarocznym wypożyczeniu do PEC Zwolle prezentował naprawdę niezłą formę. Wydawało się, że zejście w Niemczech poziom niżej, do drugoligowego Kaiserslautern, będzie dla niego idealnym rozwiązaniem. Miało być mu łatwiej o miejsce w składzie przy mniejszej konkurencji, miał mieć dobre warunki, by się odbudować. No ale…
Wiosna 2014/15 – 230 minut
Sezon 2015/16 – 1035 minut
Sezon 2016/17 – zero występów na trzy możliwe
Miarka się przebrała. Podczas, gdy kolejni polscy zawodnicy jadą na zaplecze Bundesligi, by walczyć o przepustkę do elity, Klich się pakuje. Bo nie dał rady, okazał się za słaby. Może źle trafił w Kaiserslautern, może coś mu w tych Niemczech nie pasuje… Stracił dwa lata (bo jeszcze pół roku w Wolfsburgu), a zmiana klubu pod koniec sierpnia też nie jest najbardziej optymalna.
Przez jakiś czas wydawało się, że Mateusz może wrócić do Polski. Pod kątem finansowym był zdecydowanie w zasięgu – jego wartość w ostatnim czasie regularnie spadała, w Kaiserslautern zadowoliliby się kwotą 150 tysięcy euro. Ale w środku pola Lecha Poznań panuje zbyt duży ścisk, w Legii – przekonany wcześniej do jego pracy w defensywie nie był Czerczesow, a Hasi preferuje ludzi sprawdzonych przez siebie.
A Twente? Jeszcze sześć lat temu klub sięgał po mistrzostwo kraju, a ostatnio mierzy się co chwila z kolejnymi problemami. Najpierw wykluczenie na trzy lata z europejskich pucharów, potem wypływające na światło dzienne kolejne skandale (długi, przekręty finansowe, zawirowania z prawami właścicielskimi do zawodników) i brak pozwolenia na grę w Eredivisie. Holenderska komisja licencyjna zmieniła jednak decyzję i dopuściła Twente do rozgrywek.
Klich może mieć jeszcze wesoło.