Reklama

Bez wzmocnień jedziesz, dalej zajedziesz?

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

15 lipca 2016, 11:51 • 6 min czytania 0 komentarzy

Brak licznych transferów, kilka ubytków, w tym jeden naprawdę spory, nowy trener i… niezmiennie te same cele, czyli rzecz jasna mistrzostwo kraju i pokazanie się z jak najlepszej strony w europejskich pucharach. Cokolwiek by się w Warszawie nie działo, oczekiwania względem Legii nie mogą być inne. Tam akurat presja wyniku obecna była przecież od zawsze. Czy jednak po przespanych kilku ostatnich tygodniach rzeczywiście istnieją podstawy, by sądzić, że “Wojskowi” są w stanie w tym sezonie wykonać znaczący krok naprzód?

Bez wzmocnień jedziesz, dalej zajedziesz?

Podstawowa jedenastka

BTzdKYr

Trochę się to wszystko pozmienia, jeżeli do porozumienia z Włochami lub Niemcami (Fiorentina, Hertha Berlin, Borussia Moenchengladbach – te trzy nazwy przewijają się ostatnio najczęściej) dojdzie Ondrej Duda, ale póki co prezes Bogusław Leśnodorski szanse na jego odejście ocenia na 50/50.

Transfery i przygotowania

Reklama

Tra.. co? Ahh, transfery. No tak, kiedyś coś takiego rzeczywiście istniało, prawie zapomnieliśmy. Coś nam już teraz świta w głowie…

A tak już zupełnie na poważnie: nie wygląda to za fajnie. Jasne, zawsze można powiedzieć, że przecież zwycięskiego/mistrzowskiego składu się nie zmienia, jednak w przypadku Legii nie będzie to do końca trafione określenie. Warszawę opuścili już bowiem Artur Jędrzejczyk (duża strata) i Ariel Borysiuk (mniejsza), a niewykluczone, że za chwilę ze stolicą pożegnają się także Ondrej Duda czy Michał Pazdan. Poza tym z Legii odeszło też kilku mniej istotnych graczy, jak Michał Masłowski, zmagający się w zeszłym sezonie z poważną kontuzją Ivica Vrdoljak czy Marek Saganowski. Jakkolwiek patrzeć, mniej lub bardziej istotnych ubytków jest całkiem sporo.

Dobra, to może chociaż postanowiono kimś sensownym załatać dziury? No i tu właśnie docieramy do sedna problemu. Pierwszy ruch – zatrudnienie na stanowisku szkoleniowca Besnika Hasiego. Potem już głównie cisza przerywana chwilowymi szmerami. Poza Thibault Moulinem, który zajmie miejsce w środku pola i który też – umówmy się – przed podpisaniem kontraktu nie był w Warszawie nikomu szerzej znany, mistrzowie kraju nie sprowadzili bowiem w zasadzie nikogo, kto z miejsca byłby w stanie wskoczyć do pierwszego składu lub chociażby wywrzeć w jakiś sposób presję na pozostałych. Sadam Sulley? Wiemy o nim tylko tyle, że podebrano go z jednego z ghańskich żwirowisk. Jakub Kosecki? Chyba zrozumiecie, jeśli powiemy wam, że po jego powrocie na Łazienkowską dalecy jesteśmy od wystrzelenia salwy z kilkudziesięciu armat. Może odpalić, jasne. Ale nie musi. Na tę chwilę – kot w worku.

Choć Bogusław Leśnodorski tłumaczył pasywność na rynku transferowym tym, że nowy trener musi najpierw zapoznać się z materiałem, którym dysponuje na ten teraz, to nie należy zapominać, że czasu jest przecież coraz mniej, a niedługo Legii przyjdzie toczyć kluczowe boje w walce o udział w fazie grupowej Champions League. Żeby tylko koniec końców nie wyszło tak, że Hasi stwierdzi, iż materiał jest do dupy, a nazajutrz będzie trzeba grać mecz czwartej rundy eliminacji.

Kluczowy zawodnik

Moglibyśmy tutaj przekonywać, że naszym zdaniem Ondrej Duda w nadchodzącym sezonie uzbiera więcej asyst niż kartek (o ile oczywiście zostanie w klubie), moglibyśmy wychylać się z opiniami, że Jakub Kosecki lada chwila wróci w końcu do szczytowej formy i – jeśli będą omijały go kontuzje – zacznie mijać przeciwników slalomem, który zazwyczaj miał zarezerwowany na przechadzki po centrach handlowych. Moglibyśmy zacząć też tłumaczyć wam, dlaczego uważamy, że Prijović na dobre udowodni, że Polskim Zlatanem jest nie tylko z fryzury (bo choć na Euro nie pojechał, trzeba się przecież zgodzić, że turniej miał tak samo udany jak prawdziwy Ibra)…

Reklama

Pytanie tylko: po co? Szukanie kwadratowych jaj może i jest nieraz fajne i często sprawia masę frajdy, jednak w przypadku Legii każdy inny wybór niż Nemanja Nikolić będzie po prostu średnio logiczny. Król strzelców minionego sezonu, najlepszy obcokrajowiec w Ekstraklasie, napadzior który dotknie piłki kilka razy w meczu, zrobi tym wynik, a na koniec nieśmiało uśmiechnie się pod nosem i będzie udawał, że nikomu nie chciał przecież zrobić krzywdy. Jeśli ostatecznie nigdzie nie odejdzie, nic nie wskazuje na to, by miał nagle przestać hurtowo strzelać. Jest na to zwyczajnie za dobry.

Piąta kolumna

Może. Nie może. Może. Nie może. Może. Nie może. Ostatecznie jednak mógł. No i trafił – z rezerw Wisły do rezerw Legii. Radosław Cierzniak, czyli bohater krakowsko-warszawskiej telenoweli dotyczącej gościa, w kierunku którego – jak się potem okazało – Stanisław Czerczesow miał nawet nie spojrzeć. Wiele hałasu tak naprawdę o nic. Aż do teraz, ponieważ w ostatnim meczu eliminacji Ligi Mistrzów kontuzji doznał Arkadiusz Malarz. Choć w klubie zapewniają, że nie jest to nic groźnego, nie wiadomo, czy zdąży on wyzdrowieć do potyczki z Jagiellonią. Jeśli nie – jego miejsce, podobnie jak w drugiej połowie starcia z Zrinjskim, zajmie właśnie Cierzniak. Nie żebyśmy uważali go za jakąś wyjątkową fajtłapę, niemniej zapala nam się ostrzegawcza lampka, gdy pomyślimy sobie, że w razie, odpukać, kolejnych urazów Malarza, miejsce między słupkami drużyny bijącej się o mistrza i jak najlepszy wynik w europejskich pucharach zajmie facet, który mimo świetnej jesieni w Krakowie, w Warszawie do niedawna znajdował się kompletnie na aucie.

Ręce na kołdrę

Wiadomo, Liga Mistrzów. Nie żebyśmy nie wierzyli w awans Legii do Champions League, no bo przecież kiedyś jakiś polski zespół musi się w niej zameldować, a w myśl zasady, że jeśli coś się przez długi czas się nie dzieje szansa na to, że w końcu się stanie jest coraz większa, z roku na rok wizja dopełnienia się tego pięknego, idyllicznego scenariusza jest z każdym dniem coraz bardziej realna. Tak czy inaczej, nie zmienia to faktu, że wciąż powinniśmy zachowywać tę wyuczoną na przestrzeni lat ostrożność i być gotowi na wszystko. Trudno zresztą tak naprawdę optymistycznie zapatrywać się na ewentualne europejskie podboje bez wzmocnień, których Legia po prostu potrzebuje. Tym bardziej, że za moment Warszawę mogą opuścić też Duda, który mimo chimerycznej formy jest bądź co bądź podstawowym zawodnikiem, oraz Michał Pazdan. O tym, jaką stratą byłaby sprzedaż Nikolicia, nie ma już nawet sensu rozprawiać.

Nad tym, czy Legia rzeczywiście może powalczyć o Ligę Mistrzów zastanawialiśmy się już zresztą w tym miejscu. Jak już wspomnieliśmy nie skreślamy jej w bojach o Champions League, jednak wałkowana od lat historia pod tytułem “polska drużyna w Lidze Mistrzów” to akurat wyjątkowo grząski grunt. Jeśli uda się wywalczyć awans – fajnie, nawet bardzo. Jeśli nie – nie będziemy też jakoś przesadnie zaskoczeni.

Opinia eksperta

O przedsezonowe prognozy poprosiliśmy być może za chwilę byłego już zawodnika jednej z warszawskich drużyn.

Pytacie mnie o opinię, a nawet nie potraficie się przywitać? To jedynie dowód waszego braku wychowania. Zresztą czego wy w ogóle tutaj szukacie, nie wstyd wam po tym wszystkim? Przyjaciela we mnie nie znajdziecie, ale niech będzie. Powiem wam tylko tyle i aż tyle – jeśli uważacie, ze Legia nie zdobędzie w tym sezonie mistrzostwa i nie zakwalifikuje się do Ligi Mistrzów, dla mnie będzie to wyłącznie potwierdzenie tego, że kompletnie nie znacie się na piłce. Jeśli ktoś sądzi, że nie mamy pomysłu na to, jak podbić piłkarską Europę, powinno mu się zabronić wstępu na stadion i okolice, a najlepiej karnie zesłać go na skup złomu przy czołgu w Pruszkowie. O, albo jeszcze lepiej: na Muranów. Tam będzie mógł sobie narzekać do woli.

Czy wiesz że?

Pałac Kultury i Nauki był kiedyś biały lub – jak kto woli – czysty. Dla tych, którzy zastanawiają się, dlaczego przez te wszystkie lata pamiątki po Józefie Stalinie po prostu nie umyto, już spieszymy z wytłumaczeniem – kosztowałoby to około 20 milionów złotych.

pałac
Okiem Weszło

Czy tak będzie wyglądał szturm Legii na Ligę Mistrzów?

giphy

Ankieta Weszło

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...