Reklama

Lechia skończy telenowelę i wejdzie w końcu do pucharów?

redakcja

Autor:redakcja

13 lipca 2016, 12:54 • 5 min czytania 0 komentarzy

Przed kibicami Lechii sezon szczególny – w końcu będą mieli okazję wybrać się na rywalizację z Arką, bo nie grali z odwiecznym rywalem od pięciu lat, a wiadomo, że mecze derbowe to święto. Druga nowość to polityka transferowa klubu – pierwszy raz od dawna, nie trzeba się uczyć nazwisk piłkarzy od początku, gdyż rewolucji nie było. Spokój, stabilizacja. Do tej pory, te słowa kojarzyły się z wszystkim innym, tylko nie z Lechią. Ta zmiana przyniesie upragnione puchary?

Lechia skończy telenowelę i wejdzie w końcu do pucharów?

PODSTAWOWA JEDENASTKA

skladlechia

W rezerwie zostawiamy na razie Milę, który pojutrze na pewno nie wystąpi i Maka, który o powrót walczy z czasem.

TRANSFERY I PRZYGOTOWANIA

Reklama

Sprawdzamy, jakie transfery porobiła Lechia i zaraz, zaraz… To na pewno jest Gdańsk? Aż niemożliwe, bo wszystkie ruchy wyglądają logicznie, piłkarze nie są tam zwożeni autokarami i ogólnie zapachniało normalnością. Przyszedł Rafał Wolski, którego nie trzeba odbudowywać, bo zrobiła to za gdańszczan Wisła i teraz wystarczy skorzystać z ogromnego potencjału Polaka. Grać na pewno będzie miał z kim, bo jest Krasić, Mila, Chrapek – ogólnie, jeśli do tej pory środek pola wyglądał bardzo dobrze, to teraz wygląda zajebiście. Drugi transfer, to zresztą też wzmocnienie tej strefy, ale bardziej pod kątem defensywy, Milen Gamakov, czyli reprezentant bułgarskiej młodzieżówki ma walczyć o skład z Kovaceviciem. To chyba jasna wiadomość dla Łukasika, że czeka go podobna rola, co większości turystów na plaży – czasem posiedzi, czasem poleży. W piłkę raczej grać nie będzie.

Kto poszedł w drugą stronę? Nikt dla Lechii znaczący – po stronie umownych strat zapisani są piłkarze, którzy wracali z wypożyczeń, ale tylko na chwilę, żeby przepakować walizkę i znów ich w Gdańsku nie ma. Jak na przykład Maciej Makuszewski, strzelający już dla Lecha Poznań.

Przyzwyczajeni do ciekawych sparingów kibice, w to lato musieli obejść się smakiem. Nie było żadnej Barcelony czy innego Wolfsburga, ale zwyczajny obóz w Gniewinie. Jeśli chodzi o zagranicznych rywali, tam udało się ograć APOEL 2:1, ale z kolei Partizan rozbił Lechię już 3:0 i za to spotkanie Piotr Nowak miał masę pretensji do swoich piłkarzy. – W drużynie Partizana widać było determinację, wolę walki i chęć odniesienia zwycięstwa. U nas tego zabrakło i ten fakt jest dla mnie nie do zaakceptowania. Nie zaprezentowaliśmy się w tym spotkaniu tak, jak bym to sobie wyobrażał, dlatego od poniedziałku dalej będziemy pracować – mówił po meczu.

KLUCZOWY ZAWODNIK

Pierwsze mecze Milosa Krasicia w Gdańsku zapowiadały kolejną, niestety zgraną już u nas historię – przychodzi facet, który osiągnął coś za granicą, ale tutaj nastawił się na bezczelne odcinanie kuponów. Jaliens, Novo, Blanco i tak dalej, Serb miał być następny. Brakowało mu dynamiki, kompletnie nie wytrzymywał tempa, pamiętamy, że po meczu w Warszawie z Legią, wyglądał, jakby miał zaraz umrzeć. Sześć miesięcy i już zaczęto go łączyć z wyprawą do Kazachstanu, ale na jego szczęście, w klubie pojawił się trener Nowak.

Przesunął Serba do środka pola, zaufał mu, a ten się świetnie odwdzięczył. Był liderem zespołu, brał na siebie odpowiedzialność, poczuł się na tyle pewnie, że nie raz, nie dwa, częstował rywali siatką czy innym upokarzającym zwodem. Profesor. Zresztą, widać było, że kupiła go też szatnia, bo w paru meczach nosił opaskę kapitana, a gdy po sezonie mówiło się o jego odejściu do Legii, kibicom drżały serca, bo nie wyobrażają sobie tego sezonu bez Krasicia. Jeśli Lechia ma nie odgrywać tego samego scenariusza, czyli – fatalny początek sezonu, zmiana trenera i gonienie czołówki – Serb będzie potrzebny w podobnej dyspozycji, co na wiosnę.

Reklama

PIĄTA KOLUMNA

Lechia lubi tracić głupie bramki, być może nawet to jest jakieś ukryte hobby tej drużyny, o którym kibice woleliby nie wiedzieć. Tym bardziej zastanawia, że w tym okienku nie zatrudniono nikogo, kto w tyłach wprowadziłby więcej spokoju. Mówiło się o Łukaszu Szukale, ale temat ucichł i bardzo możliwe, że gdańszczanie będą się bronić w tym samym składzie osobowym co wcześniej. Jest więc Janicki, który może zagrać 89 minut jak profesor, by w ostatniej sekundzie się obciąć, po słabym wejściu do zespołu, coraz lepszy Maloca, oraz Gerson, który zgubił dobrą formę przez kontuzję i pewnie zaraz wyleci. Uzupełnienie przez Wawrzyniaka i Wojtkowiaka wygląda dobrze na papierze, ale właśnie… Lechia zawsze wygląda wtedy dobrze, tyle że na boisku nieraz zachowuje się z tyłu jak kompletny gamoń.

OPINIA EKSPERTA

Pozwoliliśmy sobie przytoczyć fragment programu Sensacje XXI wieku, prowadzonego przez pana Bogusława:

15 czerwca 2016 roku. Adam Mandziara szybkim, ale nerwowym krokiem, idzie korytarzami stadionu w Gdańsku. Kolejne krople potu spływają po jego czole, ale w ogóle się nimi nie przejmuje, jego jedynym celem jest jak najszybsze dotarcie do dowódcy pierwszej brygady, Piotra Nowaka. Domyśla się, że niesie mu piekielnie ważną wiadomość, co jakiś czas zerka na trzymaną w ręku, starannie zaplombowaną kopertę, która może zmienić losy jesiennej kampanii. Przeraża go wizja tej wiadomości, jednak musi zapomnieć o strachu, a przynajmniej nad nim zapanować, bo mija ostatni zakręt i puka do drzwi gabinetu. – Come on in! – zaprasza go równie podekscytowany głos. Mandziara naciska cięższą niż zwykle klamkę, wchodzi do pokoju i wręcza Nowakowi przesyłkę, a ten ostrożnym, lecz pewnym ruchem, przy pomocy noża otwiera wiadomość. To, co zobaczył w liście, jest szokiem nie tylko dla niego, ale i całego świata. Nowak przełyka ślinę i powtarza przeczytane zdanie w myślach, jakby sam nie mógł uwierzyć – „nie będzie rozpierduchy transferowej”.

RĘCE NA KOŁDRĘ

Lubimy oglądać dobre filmy po kilka razy, ale kibice Lechii świetnie znanego dramatu w kilku aktach przeżywać nie chcą. Do tej pory było tak – wielkie oczekiwania przed początkiem sezonu, masa transferów ze znanymi nazwiskami w roli głównej, potem jedna wielka dupa z majonezem, karuzela trenerska i rozpaczliwe gonienie czołówki. Ostatecznie do pierwszej ósemki udawało się wskoczyć, ale zawsze w ostatniej chwili, gdy pociąg już odjeżdżał i istniała olbrzymia szansa, że Lechia zostanie na peronie. I ten pościg zabierał gdańszczanom zbyt dużo sił, by potem włączyć się do walki o coś więcej. Puchary były fatamorganą, teraz w końcu ma być inaczej. W Gdańsku słychać głosy – jeśli nie z Nowakiem, to z kim?

CZY WIESZ ŻE?

W Gdańsku można zwiedzić Dwór Artusa, który jest często mylony z Dworem Artura Andrusa – setki turystów przyjeżdżają nad morze z myślą, że zobaczą tam Szkło kontaktowe.

OKIEM WESZŁO

W końcu się uda, Lechia wejdzie do pucharów.

SONDA WESZŁO

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...