Reklama

Nie budźcie ze snu. Polska – drużyna bez granic

redakcja

Autor:redakcja

25 czerwca 2016, 17:31 • 3 min czytania 0 komentarzy

Nie budźcie mnie – jesteśmy w ćwierćfinale Mistrzostw Europy. Nie budźcie mnie – jesteśmy JEDEN mecz od strefy medalowej, powtórzenia sukcesów piłkarzy-mitów, ludzi z pomników. W życiu nie byłem tak dumny z reprezentacji Polski. Zainwestowanie tylu lat – setek godzin – w oglądanie przytłaczających klęsk, frustrujących pięknych porażek, wymykających się w ostatnich chwilach sukcesów, zwróciło się tego popołudnia z wielką mocą, z nawiązka.

Nie budźcie ze snu. Polska – drużyna bez granic

Byłem już tak poturbowany kolejnymi wpierdolami, że szczerze martwiłem się, iż nigdy nie przyjdzie mi przeżyć takiej radości i takich emocji dzięki biało-czerwonym. A tymczasem jakże wspaniałą mamy drużynę. Potrafiącą PIĘKNIE i swobodnie pograć ze Szwajcarami, bo pierwsza połowa to była nasza dominacja, pokaz kultury gry i organizacji. Później potrafiliśmy przetrwać napór zmasowanych sił rywala, który postwwił wszystko na jedną kartę, a ostatecznie pokonać:

Szwajcarów.

Zmęczenie.

Własne słabości.

Reklama

Co za hattrick. Tak wykuwa się wielkość.

Zawsze oglądałem serie jedenastek w roli postronnego widza i zawsze zastanawiałem się: jak czuje się podczas nich ? Wszystko na szali, a tymczasem rozstrzygnąć ma… nie, nie loteria, na pewno nie loteria, ale jednak najmniejszy błąd oznacza nagłą, często niezasłużoną, śmierć. Była to jedna z największych nerwówek, jakie pamiętam, i to biorąc pod uwagę wszystkie życiowe doświadczenia, ale ta ulga i radość po trafieniu Krychy… Smak sukcesu dzięki jedenastkom wydaje mi się znacznie większy, bardziej sycący, niż gdybyśmy dowieźli to 1:0. Jakże wiele o tej drużynie, jej charakterze i morale mówi fakt, że nie spudłowaliśmy ani razu! Pokazaliśmy kolejny raz niesamowitą siłę psychiki, która – nie oszukujmy się – na kluczowych etapach, do których właśnie z klasą się wtarabaniliśmy, tylko rośnie na znaczeniu.

Nie chcę stawiać osobnych laurek, bo to sukces całej drużyny, psioczenie na kogokolwiek tym bardziej dziś jest nie na miejscu. Ale muszę powiedzieć o Błaszczykowskim. Cóż to za historia! Nie grał wiosną, przyjeżdżał z najsłabszymi akcjami od lat. A teraz okazuje się, że facet miał udział przy wszystkich naszych golach na Euro w historii, wyłączając trafienie Rogera ze spalonego z Austrią. I nie ma w tym żadnego przypadku:  napisałem kiedyś o Kubie, że urodził się w biało-czerwonej koszulce. Ja wiem, że on w swoje obowiązki klubowe wkłada pełnię zaangażowania, ale koszulka z orzełkiem na piersi wyzwala z niego w sposób naturalny, automatyczny, jeszcze więcej sił. Zawsze chciał przewodzić, ciągnąć reprezentację do wyników, ale często brakowało. Tym razem jednak, w najważniejszym momencie, bierze na siebie największe ciężary, a robi to z takim spokojem, z taką zimną krwią, że koledzy z drużyny – panie Milik – powinni wyjmować notesy ze spodenek i szybko notować. Przy żadnej jedenastce wykonywanej przez Polaka nie byłem tak pewny, że padnie gol, a to jak Kuba wyczekał Sommera przy golu to czysta klasa.

Piękna wyliczanka trwa. Ta reprezentacja dała mi pierwszy mecz otwarcia, który nie kończył się brudnym, smutnym kacem. Ta reprezentacja dała mi wielki mecz z wielkim rywalem w finałach. Ta kadra wygrała mecz na mistrzostwach mimo słabszej dyspozycji, wyszła z grupy, a teraz dodajemy zwycięskie karne i ćwierćfinał.

Polska – drużyna bez granic. Panowie, jesteście wielcy i możecie osiągnąć wszystko. To inni muszą się bać nas, nie my ich.

Leszek Milewski

Reklama

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...