Wierzcie nam lub nie, ale naprawdę nie mamy problemu z tym, że na kilka tygodni piłka stała się dziedziną na temat której wypowiada się absolutnie każdy. Tak, włącznie z tymi, którzy byliby w stanie uwierzyć, że ten Muller z niemieckiego ataku grał kiedyś w “M jak miłość” – każdy ma prawo poczuć się częścią wielkiego turnieju, taki ich urok.
Jeszcze raz: naprawdę nie mamy z tym problemu. Aż do momentu, w którym ktoś udaje, że pozjadał wszystkie rozumy. Albo całe to piękne zamieszanie wykorzystuje do tego, by jątrzyć.
I tutaj wchodzi pani Krysia, cała na biało (bo chyba takiego koloru są kaftany bezpieczeństwa, prawda?).
Zapytalibyśmy czy ta pani tak na serio, czy tylko wyjątkowo nieudolnie puszcza oczko do swojej publiki, ale odpowiedź niestety znamy. Akurat posłanka Pawłowicz – delikatnie rzecz ujmując – byłaby mocną kandydatką do czołówki rankingu największych oszołomów polskiej polityki. No ale jakkolwiek złe zdanie mamy o przedstawicielach tej dziedziny, zgodzicie się chyba, że są pewne granice. A to właśnie jeden z tych przypadków, w których nawet nie ma sensu merytorycznie odnosić się do treści – sama teoria spiskowa o różnym zaangażowaniu Lewandowskiego nawet wśród największych Januszy jest już dawno przeterminowana, a przecież dalej nie jest lepiej.
Parafrazując klasyka – tu nawet nie ma czego tłumaczyć, tu trzeba dzwonić. Po lekarza.