Tuż na początku przygotowań do Euro 2016 Paweł Wszołek doznał złamania kości promieniowej przedramienia z przemieszczeniem w lewej ręce. Od operacji upłynęły już trzy tygodnie, a sam piłkarz miał trochę czasu, by wszystko poukładać sobie w głowie. Wciąż musi nosić specjalny opatrunek, przypominający nieco zmechanizowane przedramię. Stara się jednak być dobrej myśli przed nowym sezonem, chociaż wciąż widać po nim wielkie rozczarowanie. Złapaliśmy go tuż przed kolejnymi zabiegami w klinice Enel-Sport zlokalizowanej na stadionie Legii.
Powiedz na początek, jak w ogóle doszło do tej kontuzji.
Upadłem na treningu, ręka wywinęła mi się za plecy i trzasnęło. Początkowo łudziłem się jeszcze, że skończy się na zwichnięciu, ale kiedy usłyszałem diagnozę o złamaniu z przemieszczeniem, kompletnie się podłamałem. Musiałem skorzystać ze wsparcia psychologa, który bardzo mi pomógł. Starałem się też pocieszać faktem, że to nie ostatnia wielka impreza z udziałem reprezentacji Polski. Wierzę, że wrócę silniejszy. Na pewno tak będzie.
To najtrudniejszy moment w twojej karierze?
Na pewno jeden z trudniejszych. Miałem też przed rokiem bardzo ciężki okres w Sampdorii, tuż po operacji przepukliny. Przyszedł nowy trener, przesunął mnie na prawą obronę, praktycznie w ogóle nie grałem. Pozostawał mi tylko trening. Pod koniec sezonu trener zauważył jednak, że ciężko pracuję i daję z siebie wszystko, oraz że bardzo się poprawiłem na prawej obronie. Wiedział, że zrobię wszystko, by udowodnić mu, że się myli. Kiedy w końcu zagrałem, trafiłem nawet do jedenastki kolejki Serie A, i to właśnie na prawej obronie, co na pewno nie jest łatwe. Zawsze budowało mnie to, że się nie poddaję i potrafię przekonać do siebie niedowiarków. Teraz też jestem pewien, że jeszcze wielkie mecze przede mną. Moim celem jest wrócić jeszcze silniejszym i powalczyć z reprezentacją o awans na mistrzostwa świata 2018.
A czy początek nowego sezonu jest w jakikolwiek sposób zagrożony?
Nie, będę gotowy na sto procent.
Czujesz się pechowcem? Drugi raz po dobrym okresie we Włoszech kończysz na stole operacyjnym. Dwa lata temu przepuklina, teraz złamanie.
Nie jest to dla mnie łatwe, ale kontuzje są wkalkulowane w sport. Ostatni sezon grałem bez żadnych urazów, więc nie mogę przecież narzekać. Teraz trafiła się ta niefortunna ręka i pewnie wielu mówiłoby o pechu, ale nie patrzę na to w ten sposób. Ja nie wierzę w pecha. Widocznie taka była moja droga, tak miało być i to musiało się zdarzyć. Być może to miał być taki wstrząs dla mnie, który sprawi, że stanę się jeszcze lepszym zawodnikiem. Chcę wierzyć, że tak będzie. Ponadto mam wspaniałą opiekę, wsparcie zawodników, trenerów i rodziny. Czuję od nich siłę i wiem, że wyjdę na prostą.
Masz kontakt z Adamem Nawałką?
Tak, widziałem się z trenerem przed meczem z Holandią. Cały czas dopytywał się o moje zdrowie i o operację. Teraz drużyna skupia się na meczu z Irlandią, więc nie rozmawiam z zawodnikami, ale jest dla mnie bardzo budujące, że selekcjoner cały czas pyta o moje zdrowie. Tak było nawet zanim występowałem w reprezentacji, jeszcze przed meczem z Finlandią. Trener cały czas monitorował moją sytuację i często dzwonił, a to zawsze daje kopa do jeszcze cięższej pracy.
Co dalej? Dostałeś jakieś sygnały z Sampdorii, że śledzą twoje postępy i znowu cię chcą?
Tak, w ogóle czuję się teraz o wiele lepszym zawodnikiem, zarówno fizycznie, jak i taktycznie. Pod każdym względem. Wiem, że Sampdoria poważnie rozważa mój powrót do klubu, ale pierwszeństwo ma Hellas, które na 99 procent mnie wykupi. A co stanie się później, zależy od rozmów właśnie z nimi. Wszystko okaże się za miesiąc. Nie mam jednak wątpliwości, że wrócę silniejszy i następny sezon będzie dla mnie jeszcze lepszy.
Dopuszczasz w ogóle myśl o występach w Serie B?
Mamy przykład Bartka Salamona, który zrobił dobry ruch. Poszedł do Cagliari, awansował do Serie A, w której teraz będzie grał. Wrócił też do reprezentacji i pojechał na mistrzostwa Europy. Serie B wcale nie musi być złym ruchem, jeżeli pójdzie się do dobrej drużyny, która ma aspiracje, by grać wyżej. A Hellas takie ma, jestem o tym przekonany. Ma też świetnych kibiców i zaplecze. Nie wykluczam, że dojdziemy do porozumienia i zostanę w Weronie.
To w ogóle jest ścieżka, którą idzie wielu naszych piłkarzy, również Glik i Zieliński. Zmiana klubu we Włoszech na nieco słabszy i ponowne napędzenie kariery.
Zgadza się. Takich przykładów jest więcej, na przykład Insigne, który wrócił do Neapolu. Immobile został kiedyś królem strzelców Serie B, a Veratti poszedł bezpośrednio z Serie B do PSG. To na pewno nie jest słaba liga. Kibice mogą postrzegać taki ruch jako krok wstecz, ale ja widzę to tak, że za chwilę mogę zrobić dwa kroki do przodu.
Rozmawiał MICHAŁ SADOMSKI
Fot. FotoPyK