Reklama

Powody, dla których warto śledzić Copa América Centenario

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

02 czerwca 2016, 13:24 • 6 min czytania 0 komentarzy

Podczas gdy wszyscy odliczają już z pianą na ustach dni do zbliżających się z prędkością pendolino mistrzostw Europy we Francji, gdzieś daleko za oceanem już za moment rusza również inny niezwykle prestiżowy turniej – Copa América Centenario. Choć oczywiście nie można się za bardzo dziwić, że specjalna edycja tych rozgrywek – zorganizowana z okazji stulecia istnienia południowoamerykańskiej federacji i rozegrania pierwszego Copa América – pozostaje dla nas daleko w tyle za czempionatem Starego Kontynentu, to mimo wszystko zwyczajnie nie przystoi całkowicie jej zignorować. Dlaczego? Poniżej znajdziecie kilka powodów.

Powody, dla których warto śledzić Copa América Centenario

1. Dlatego, że w ogóle się odbędzie. 

Jeszcze jakiś temu wcale nie wydawało się tak oczywistym, że Copa América Centenario w ogóle dojdzie do skutku. Powód? Korupcyjny skandal w FIFA, w który zamieszani byli także najważniejsi działacze południowoamerykańskiej federacji. Gdy amerykańska prokuratura wpadła w minionym roku na trop wielomilionowych wałków dotyczących handlowania prawami do transmitowania Copa América Centenario oraz podpisywania szemranych umów sponsorskich i kontraktów reklamowych, organizacja mistrzostw stanęła pod znakiem zapytania. W grudniu 2015 aresztowany został nawet sam prezes CONMEBOL, Juan Ángel Napout, a także jego dwóch poprzedników. Wielu dygnitarzy, którzy mieli coś za uszami, zaczęło najzwyczajniej w świecie obawiać się, że po którymś z meczów mili panowie w przeciwsłonecznych okularach poproszą ich na słówko i po turnieju ze Stanów niekoniecznie będzie im dane grzecznie wrócić do domów.

Na szczęście latynoska mentalność odkładania wszystkiego na ostatnią chwilę koniec końców ustąpiła zdrowemu rozsądkowi. W CONMEBOL w porę zaczęto przeprowadzać odpowiednie czystki. Miejsce Napouta pod koniec stycznia tego roku zajął Paragwajczyk, Alejandro Domínguez, który stawał na głowie, by turniej na amerykańskiej ziemi ostatecznie się odbył. Cóż, udało się. I całe szczęście. Mamy bowiem przeczucie, że chęć zamazania plamy po całej aferze może sprawić, że tegoroczna edycja Copa América będzie w stanie naprawdę pozytywnie zaskoczyć.

james-rodriguez-colombia_3376378

Reklama

2. Copa América inna niż wszystkie.

Choć nie brakuje osób, które twierdzą, że organizacja Copa América Centenario to jedynie czysto komercyjny zabieg mający na celu ponabijać kieszenie odpowiednim osobom (w czym z pewnością jest sporo prawdy, nie jesteśmy naiwni), naszym zdaniem cała idea mimo wszystko ma ręce i nogi. Turniej zapowiada się ciekawie chociażby ze względu na to, że pomysłodawcy postanowili wcielić w życie kilka znaczących zmian, które mają uatrakcyjnić specjalną edycję mistrzostw.

Po raz pierwszy w historii Copa América zostanie rozegrana poza kontynentem południowoamerykańskim, konkretniej – w Stanach Zjednoczonych. Jasne, na kilometr idzie wyczuć, że wybór USA na gospodarza nie jest przypadkowy i że aspekt finansowy bez cienia wątpliwości odgrywa tu kluczową rolę. Nawet jeśli można się do tego w jakiś sposób przyczepić, nie należy zapominać, że przecież Stany same dość regularnie znajdowały się w gronie dwóch drużyn spoza Ameryki Południowej, które zapraszano do udziału w imprezie. Poza tym Amerykanie poważnie podeszli do tematu. Wystarczy wspomnieć, że Copa América w USA rozgrywana będzie na dziesięciu stadionach o pojemności między 60 i 90 tysięcy osób. Rozmach godny tak naprawdę… mundialu. Jeszcze istotniejszą nowością jest jednak to, że…

3. …Copa América Centenario będzie mistrzostwami dwóch kontynentów.

W USA ujrzymy bowiem nie dwanaście, lecz szesnaście zespołów – dziesięć zrzeszonych przez CONMEBOL i sześć z CONCACAF. Jasne, reprezentacje z Ameryki Północnej i Środkowej były zapraszane praktycznie za każdym razem na poprzednie edycje turnieju, jednak często traktowały one rozgrywki po macoszemu. Pierwszy z brzegu przykład – Kostaryka w 2011 roku, która w Argentynie wystawiła kadrę olimpijską.

Tym razem wszyscy wytoczą jednak najcięższe działa. Nikt nie ma zamiaru wystawiać drużyny tylko dlatego, by nie sprawić przykrości gospodarzowi. Nawet jeśli zespoły pokroju Haiti czy Jamajki mają mizerne szanse na wskóranie czegoś więcej, to starcia gospodarzy, Meksyku czy Kostaryki z rywalami z południa zapowiadają się już nie najgorzej. Podejrzewamy zresztą, że piłkarscy hipsterzy również z chęcią przekonają się, jaka jest rzeczywista różnica poziomów między Boliwią i Panamą.

Reklama

messi-aguero.jpg-ns

4. Ujrzymy prawie wszystkich najlepszych piłkarzy spoza Europy. 

Jedni trenerzy zapewniają, że Copa América traktują śmiertelnie poważnie i że jadą do Stanów Zjednoczonych po zwycięstwo, drudzy – między wierszami sugerują, że turniej ten jest nieco pozbawiony sensu. Ale koniec końców (niemal) wszyscy i tak do USA zabierają największe gwiazdy. Luis Suárez? Obecny. Lionel Messi? Także. James Rodríguez? Jestem tutaj. Godín, Cavani, Aguero, Vidal, Sanchez… i tak dalej, i tak dalej.

Największym nieobecnym będzie niewątpliwie Neymar, który na mocy ustaleń brazylijskiego związku z Barceloną może tego lata wziąć udział w tylko jednej z dwóch dużych imprez – wybór padł ostatecznie na Igrzyska Olimpijskie w Río de Janeiro, w których napastnik mistrza Hiszpanii będzie jednym z trzech graczy z kategorii open. Zdecydowanie szkoda także Keylora Navasa, który miejsca w bramce Kostaryki musi ustąpić przez uraz.

Reszta jednak odlicza już dni do startu i trudno nam wyobrazić sobie, by miała się oszczędzać. Messi? Stoi przed szansą na pierwszy w życiu poważny triumf z reprezentacją. James? Z pewnością będzie chciał się pokazać i udowodnić swoją wartość po sezonie, w którym wieszano na nim psy w Realu Madryt. Suárez? Dopiero nie tak dawno wrócił do reprezentacji po ciągnącym się w nieskończoność zawieszeniu… Wymieniać tak moglibyśmy do jutra. Albo i jeszcze dłużej.

5. Zabicie czasu przed Euro i dokładka dla nienasyconych.

Copa América będzie idealnym umilaczem nieprzespanych nocy naznaczonych niecierpliwym wyczekiwaniem zbliżających się wielkimi krokami mistrzostw Europy. Szczególnie, jeśli weźmiemy pod uwagę, że już w fazie grupowej czeka nas kilka ciekawych starć, na czele z potyczką mistrza z wicemistrzem kontynentu – Argentyny i Chile.

Przystawka najlepsza z możliwych. Przystawka i zarazem deser, ponieważ w pewnym momencie obie imprezy zaczną na siebie nachodzić. Półfinały Copa América rozgrywane w nocy po ostatnich meczach fazy grupowej Euro, które w niektórych przypadkach mogą być już pozbawione większej stawki? O ile nie musicie wstawać skoro świt – brzmi całkiem kusząco.

6. Pitbull.

Nie mogło zabraknąć i jego. Jego, czyli gościa, przez którego boimy się śpiewać pod prysznicem w obawie, że zaraz wyskoczy zza rogu nim zdążymy okryć się szlafrokiem i nagra remiks. To właśnie Pitbullowi – do spółki z Becky G – powierzono chwalebną misję nagrania oficjalnej piosenki turnieju, której wykonanie na żywo będziemy mieli okazję podziwiać przed wielkim finałem imprezy.

No dobra, niech wam będzie. To akurat jest jeden z argumentów przemawiających za tym, by pospać kilka minut dłużej i odpalić finałowe starcie równo z pierwszym gwizdkiem.

7. Dziki Donald. 

Piłkarz Wisły Kraków wkręcający w ziemię obrońców reprezentacji Brazylii (Haiti zmierzy się z podopiecznymi Dungi w fazie grupowej)? Nie możemy tego przegapić. Niby nierelany scenariusz, ale musimy przypomnieć, że kilka dni temu skrzydłowy Wisły wcisnął gola Kolumbii. Poza tym w kadrze Haiti jest Kevin Lafrance z I-ligowego Chrobrego Głogów. Must see. Absolutne crème de la crème.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...