Reklama

Jak co środę… JAKUB OLKIEWICZ

redakcja

Autor:redakcja

01 czerwca 2016, 12:01 • 5 min czytania 0 komentarzy

10 czerwca (w przyszły piątek) na Stade de France w podparyskim Saint-Denis rozpoczną się Mistrzostwa Europy. Z tej okazji warto udać się w ekscytującą podróż po Francji na kilkanaście dni przed pierwszym kopnięciem tej wielkiej imprezy.

Jak co środę… JAKUB OLKIEWICZ

Zacznijmy może od Paryża i Bordeaux:

Nic dziwnego, że ludzie na filmiku są troszeczkę podirytowani, w końcu szacuje się, że w wyniku protestów już ponad 4,5 tysiąca stacji benzynowych w kraju zaczyna mieć problemy z zaopatrzeniem. Zmiany dotyczące prawa pracy – między innymi zwiększenia liczby godzin pracujących – nie spotkały się ze zrozumieniem tysięcy Francuzów, którzy rozpoczęli serię protestów przeciw reformom. Jak widać na filmiku ze stolicy i Bordeaux – wszystko przebiegało w ciepłej, wręcz rodzinnej atmosferze, bo zatroskani losami kraju są zapewne i opancerzeni policjanci, i zamaskowani młodzieńcy z pochodniami w dłoniach.

Nantes? Proszę bardzo.

Reklama

Tu znów Paryż, imponująca metodyka działań.

Rennes…

Zablokowane są rafinerie, część dróg, na których wkurzeni Francuzi układają płonące barykady. “Telegraph” mówi nawet o 300 tysiącach protestujących TYLKO 26 maja. 300 tysiącach, wśród których nastroje są zgoła inne niż na rodzimych marszach KOD. Wystarczy wspomnieć, że tego jednego dnia rannych zostało piętnastu policjantów. W najbliższych dniach do strajków mają się przyłączyć pracownicy kolei oraz metra, a do problemów z benzyną mogą dojść również z prądem – bo protesty dotknęły także francuskich elektrowni.

Reklama

Jak podaje IB Times – do tej pory aresztowanych w związku z protestami zostało już ponad 1300 osób. Praktycznie przy każdej większej manifestacji – a tych odbywa się w ostatnich tygodniach mnóstwo – dochodzi do mniejszych lub większych zamieszek. A przecież mówimy o tej samej Francji, która wciąż nie potrafi rozwiązać problemu z Calais. O tej samej Francji, w której trwa stan wyjątkowy po zamachach terrorystycznych. Zresztą, ostatnio gospodarze Mistrzostw Europy zaczęli panikować nawet w kwestii – wydawałoby się – załatwionej już dawno. Otóż na finale Pucharu Francji i kibice PSG, i fanatycy z Marsylii odpalili pirotechnikę. Na tym pilnie strzeżonym i potężnie zabezpieczonym Stade de France, na tym stadionie, który za moment stanie się pierwszą z aren Euro 2016.

Biorąc jednak pod uwagę co dzieje się na ich ulicach, jak wygląda w tym momencie stan ich stacji benzynowych, jak fatalnie nieprzewidywalni są terroryści i jak wielkie hordy kibiców zmierzają w ich kierunku… Nigdy wcześniej nie byłem tak bardzo pewny słów: “race są najmniejszym problemem”.

Niby przerabialiśmy już wielkie protesty tuż przed turniejem przy okazji brazylijskich zamieszek w 2014 roku, ale w Europie, pod Wieżą Eiffla i na Polach Marsowych, podpalone opony wyglądają inaczej, niż w Sao Paulo…

***

Najciekawiej polityczne zamieszanie we Francji odbiera się jednak w zestawieniu z siłą ich reprezentacji. Payet, Griezmann, Pogba – wydaje się, że co najmniej kilku zawodników trafiło na turniej z życiową formą, a sam fakt, że nikt zbyt mocno nie płacze po Benzemie jest tego najlepszym dowodem.

Aha, sam Benzema oczywiście zarzuca Deschampsowi rasizm. Pewnie dlatego na Kamerun wybiegło tylko trzech białych zawodników.

***

Jest pewnie tysiąc pięćdziesiąt powodów do optymizmu i drugie tyle powodów do narzekań. Wśród najważniejszych argumentów uzasadniających wiarę w polską reprezentację przodują te dotyczące osiągnięć jej poszczególnych zawodników w ubiegłym sezonie. Furorę robi graficzne przedstawienie naszego zespołu, które przygotował Michał Sadomski. W ataku król strzelców Bundesligi, za nim zdobywca 21 goli w lidze holenderskiej, jeszcze dalej człowiek z jedenastki sezonu Serie A i jedenastki sezonu Ligi Europy. Właściwie na każdej pozycji – no, obecnie poza lewą obroną – możemy się pochwalić przynajmniej porządnym wyrobnikiem europejskiego średniaka, a w wielu przypadkach – gwiazdą, którą interesują się naprawdę wielcy.

Pesymiści ripostują – przed każdą imprezą “miało być zupełnie inaczej”, przed każdą imprezą mieliśmy przyzwoity na papierze skład, a potem zdarzały się Ekwadory, Grecje i inne równie udane mecze. W dyskusji na temat kadry rzadko przewija się jednak temat, który moim zdaniem może mieć ogromny wpływ na dyspozycję Orłów we Francji. Mianowicie – ich żony.

Nie jestem w tym temacie specjalistą, w przeciwieństwie do niektórych innych felietonistów Weszło, ale moim zdaniem to wbrew pozorom jedna z podstaw każdego wielkiego sukcesu. Zgadzam się w tej kwestii z Krzysztofem Stanowskim, który poświęcił zagadnieniu kilka akapitów swojej książki i jeden z lutowych felietonów w “Przeglądzie Sportowym”. Spokój na zapleczu. Solidny fundament. Ogarniacz i asystent, przyjaciel i powiernik, czasem może nawet strażnik Teksasu, który w odpowiednim momencie sprowadzi największą gwiazdę do poziomu gleby. Przede wszystkim jednak – psychiczny spokój, który na tym poziomie może być czasem cenniejszy niż kolejna jednostka treningowa z trenerem przygotowania fizycznego. To wszystko gwarantować może tylko żona, przez co staje się jedną z centralnych postaci w karierze piłkarza.

Obserwowałem dość uważnie zgrupowanie w Juracie i aktywności wszystkich WAGs, choć pewne sygnały, że pod tym względem idzie fala normalności było widać już wcześniej. Weźmy najbardziej obfotografowaną parę, czyli Lewandowskich. Gwiazda tego formatu pasowałaby do czołówek o związkach z byłą Miss World, albo – na przykład – Alicią Keys. Robert Lewandowski jednak od zawsze idzie przez życie z Anną, która pamięta go jeszcze jako szczypiorkowatego kandydata na piłkarza, a nie jednego z najlepszych napastników świata. Oczywiście z dystansem trzeba traktować wszystkie gadki o sekretnej diecie, dzięki której “Lewy” wszedł na wyższy poziom, ale jedno jest pewne – to wsparcie nie do przecenienia. Od razu widać, że to kobieta aktywna, ambitna, świadoma i – choć to bardzo szerokie słowo – zwyczajnie ogarnięta. Za silnym mężczyzną, silna kobieta. Niby banał, a jednak, mam wrażenie, że wciąż za rzadko dostrzegany. A czy nie istotny w kontekście takiego Kamila Grosickiego? Sam przyznaje: “żona wielokrotnie mnie temperowała, hamowała przed niektórymi pomysłami”.

Jeszcze raz odwołam się do wspomnianego “Stanu futbolu”, w którym cytowany przez autora Sebastian Mila mówi wprost: “najważniejsza jest baba”. Cały rozdział jest szalenie ciekawy i generalnie sprowadza się do jednego: bez ułożonego życia osobistego, bardzo ciężko o ułożenie spraw na boisku. A ja patrzę na żonę Kamila Glika, wspomnianego Grosickiego, Łukasza Piszczka i innych zawodników stanowiących o sile tej reprezentacji. Wieloletnie znajomości, często rozpoczęte jeszcze “przed” wielką karierą. Żadnych rozwodów, spektakularnych podziałów majątku, żadnych skandali z rozbijaniem doniczek. Zwyczajne małżeństwa zwyczajnych chłopaków i zwyczajnych dziewczyn.

Nie wiem, czy świadomość, że za tymi ludźmi stoją normalne kobiety nie uspokaja mnie mocniej, niż tytuł króla strzelców Bundesligi czy miejsce w jedenastce roku Serie A poszczególnych zawodników.

Najnowsze

Piłka nożna

Rząd chce kobiet w zarządzie PZPN, PZPN się śmieje. Nitras, Kulesza i wolta klubów

Szymon Janczyk
13
Rząd chce kobiet w zarządzie PZPN, PZPN się śmieje. Nitras, Kulesza i wolta klubów

Felietony i blogi

Komentarze

0 komentarzy

Loading...