Piłkarze i uczniowie mają ze sobą dużo wspólnego – jedni i drudzy lubią się powygłupiać, walnąć głową w tort, wysłać snapa, czy pograć w gałę. Dlaczego więc, tylko ci drudzy mają dostawać świadectwo z oceną? Tę niesprawiedliwość możemy naprawić tylko my, wystawiając zawodnikom mistrzowskiej Legii noty w skali szkolnej.
Arkadiusz Malarz – 4
Wiele osób na myśl o tym, że to akurat Malarz ma zastąpić Kuciaka, dostawało białej gorączki. Gość niby był solidnym bramkarzem, ale wszyscy pamiętali mu wpadki, jak choćby rok temu z Lechem, gdy wybiegł poza pole karne pograć w siatkówkę. Teraz myślano – będzie podobnie, znów zawali coś w ważnym meczu. A tu guzik prawda, Arek podciągnął się we wszystkim, średnią podnosi mu szóstka z przysposobienia obronnego, na którą zasłużył sobie paradą po strzale Dwaliszwilego.
Dusan Kuciak – 4 i wyjazd na Erasmusa
Przez kilka lat był pewnym punktem Legii, więc w końcu wykręcił taką średnią, że można go było bez wstydu puścić za granicę. Tam niestety trochę się zapuścił i zaczął wagarować. Ale trzeba pamiętać mu jesień – Słowak też jest mistrzem Polski.
Radosław Cierzniak – nieklasyfikowany
Przyjechał z łatką krakowskiego prymusa, ale w Legii nie uczęszczał na zajęcia. Wszyscy pytają, czy dostał medal za mistrzostwo. Oczywiście, taki z czekolady.
Michał Pazdan – 5-
Świeżak z Białegostoku, który wszedł w nowe środowisko jak do siebie, wziął opaskę kapitana, a grupa od razu go kupiła. Bywały takie spotkanie, że na Michała patrzyło się naprawdę przyjemnie, bez niego Legia, szczególnie na początku sezonu wyglądała dużo gorzej i traciła więcej goli. Jego optymalna pozycja to żaden tam defensywny pomocnik, Pazdan jest środkowym obrońcą i to bardzo dobrym.
Jakub Rzeźniczak – 3+
Najlepszy w klasie z informatyki, żaden program do obróbki zdjęć nie ma przed nim tajemnic. Trochę gorzej to wyglądało na boisku, bo bywało, że trenerzy woleli się obejść bez niego. Ale nikt mu nie zabierze, co jego – jest najbardziej utytułowanym piłkarzem w historii Legii.
Artur Jędrzejczyk – 4+
Średnią podkręca mu przede wszystkim szóstka z chemii, bo szybko złapał ją z resztą obrońców – widać było, że do Legii przychodzi reprezentant Polski, który zaraz pojedzie na Euro 2016. Pewny z tyłu, czasem potrafiący dać też coś od siebie w ataku i co równie ważne, robił dobrą atmosferę w szatni. Czyli i z przyrody dostanie piątkę!
Igor Lewczuk – 4+
Nie tak zdolny, jak kolega Pazdan, ale piekielnie pracowity. Przychodził do Legii jako prawy obrońca, został środkowym i wyszło mu to na dobre – ocierał się przecież o kadrę. Tam przegrał z alergią, czyli karta zdrowia do natychmiastowego uzupełnienia!
Tomasz Brzyski – 3
Drugi semestr był dla niego przykry – kiedyś prawie, że najlepszy w klasie, prymus, którego można było wysłać na olimpiadę wiedzy o rzutach wolnych i rożnych. Aż przychodzi ktoś jeszcze lepszy na jego pozycję i Brzyski musiał usiąść na ławce. Od lipca do grudnia grał wszystko, gdy pojawił się Hlousek dostał na boisku ledwie 93 minuty w dwóch meczach.
Adam Hlousek – 5
Przychodził z lepszej, niemieckiej szkoły, gdzie może nie błyszczał, ale trudno mówić, że był jakiś fatalny. Widać u niego sporą jakość, może nie daje Legii tyle ze stałych fragmentów co Brzyski, ale ma wiele innych zalet – z tyłu bez zarzutu, a i z przodu nie jest w ciemię bity, poda i wyjdzie na pozycję. Kumaty gość.
Bartosz Bereszyński – 2
Strasznie się opuścił, kiedyś można było łączyć jego nazwisko z reprezentacją bez większego wstydu, teraz taki zestaw gwarantuje wizytę u pielęgniarki, która da coś na uspokojenie. Jedna asysta w sezonie ligowym (dla bocznego obrońcy liczby są istotne), łatka drugiego, nawet trzeciego na swojej pozycji. Słabiutko.
Łukasz Broź – 3
Historia podobna, co u Brzyskiego – na każdego kozaka znajdzie się większy kozak. Tutaj był nim Jędrzejczyk, Broź, niezły przecież zawodnik, nie miał nic do powiedzenia w tym starciu. No, chyba, że zagrzewał drużynę okrzykami, siedząc na ławce większą część wiosny. Jeśli prześle dowód w wersji mp3, może szóstka z muzyki podciągnie średnią do trójki z plusem.
Michał Masłowski – 1
Niestety, pomocnik nie zdaje do następnej klasy, podobnie jak władze klubu odpowiedzialne za ten transfer – podstawy przedsiębiorczości okazały się być przedmiotem za trudnym do przeskoczenia. Wymienić 800 tysięcy euro na Masłowskiego? Równie dobrze można było je spuścić w kiblu. Przynajmniej nikt by się nie skapnął, a czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal.
Ondrej Duda – 3
Jedzie na opinii, kiedyś ktoś powiedział o nim, że jest zdolny i to się go trzyma. Nie no, wiadomo, że chłopak umie sporo, ale sorry – od ilu miesięcy słyszymy, że zaraz-zaraz wróci do formy i znów będzie błyszczał? Niektórzy widzą w nim Bóg wie kogo, a na razie naprawdę, wiele więcej niż taki Wolski nie zrobił.
Kasper Hamalainen – 3+
Kiedyś szef gangu znienawidzonej ekipy, teraz coraz ważniejsza postać w Legii. Na początku wydawało się, że Leśnodorski wziął go tylko po złośliwości, w myśl zasady – stać mnie, żeby zagrać Lechowi na nosie i nawet jak będzie tu grzał ławę, to co z tego. Ale w końcówce sezonu dał Fin nadzieję, że może być ważną postacią w walce o Ligę Mistrzów, zagrał dobre mecze z Piastem i Pogonią. Plus – jak to w szkole – na zachętę.
Tomasz Jodłowiec – 6
Prymus, a do tego najlepszy na zajęciach z WF-u. Piekielnie silny gość, praktycznie nie do przepchnięcia w środku pola. Gdy go brakowało, Legia miała problemy, Borysiuk i Vranjes to kompletnie nie ten poziom. Nie ma go w Lubinie – porażka, zabrakło w Gdańsku – w cymbał. A trzy ostatnie mecze ligowe, gdy grał, Legia skończyła z bilansem 11:0. Ktoś powie, że przypadek? To trudno, nie będzie miał racji.
Michaił Aleksandrow – 2
Miał być Carlos Eduardo, Kamil Grosicki, a stanęło na jakimś Bułgarze. Tak, „na jakimś”, bo nie do końca wiadomo, gdzie ten facet jest mocny – drybling, strzał, szybkość? W niczym się nie wyróżnia. Siedzi cichutko w ostatniej ławce, jest bo jest. I tyle.
Stojan Vranjes – 3
Solidny, trójkowy uczeń – jak wejdzie na boisko to można ufać, że nic nie zawali, jednak wiara w jakieś cuda na kiju, to już marzenia ściętej głowy. Można z takim piłkarzem wygrać mistrzostwo Polski, ale awansować do Ligi Mistrzów? Sesję bez nauki też da radę zdać. Chyba.
Ariel Borysiuk – 3+
Historia podobna, co u ucznia wyżej, coś przetnie, coś odbierze, czasem zaprezentuje swoje firmowe zagranie, czyli przerzut – ale ogólnie, bez rewelacji. W Lechii za nim nie płaczą, bo Kovacević potrafi dać jeszcze więcej z przodu, a i w Legii może poszukają kogoś lepszego. Jeśli chcą Ligi Mistrzów – muszą.
Dominik Furman – wziął dziekankę i cześć
Nie wierzcie w te plotki, że Furman nie łapałby się tu do składu, dlatego zimą musiał wyjechać. On po prosu miał dość tej zimnej, szarej i ponurej Polski. Klepnął sobie urlop i pojechał do słonecznych Włoch – tam pograł 20 minut, czyli tyle co trwa długa przerwa i spokój. Żyć, nie umierać.
Michał Żyro – 4+ (naskrobane dziwnie niepodobnym do nauczycielskiego stylem pisma)
Jak to ma w zwyczaju, zabrał dziennik z pokoju nauczycielskiego, zabunkrował się w łazience, znalazł nazwisko „Żyro” i powtórzył swój stary numer z poprzedniego roku szkolnego – podopisywał tu i ówdzie 4+. A już całkiem serio – jesienią nie przekonał nikogo, że ma szanse na pasek, że może jakieś stypendium… Ale jak tylko wyjechał do Anglii okazało się, że zmiana towarzystwa zadziałała na niego pozitiwnie. Aż dziw bierze gdy się pomyśli, że w Wolverhampton czekają na niego jak na jakiegoś zbawcę. Kto by pomyślał.
Michał Kucharczyk – 4
Obecnie siedzi u pani pielęgniarki, bo wskoczył na mistrzowski podest, poślizgnął się i niefortunnie upadł. Ha, cały on, tak można opisać jego sezon, chyba karierę w ogóle, kilka razy zrobi coś dobrze, żeby zaraz spieprzyć kompletnie. Ale z matematyki mocna czwórka, może nawet z plusem. Liczby, te za rozgrywki 15/16 ma bowiem całkiem dobre – sześć goli i osiem asyst. Szczególnie mecz z Piastem i podanie fałszem do Hamalainena to jego popis. Miodzio, coś podobnego jak Grosicki do Lewandowskiego z Niemcami.
Guilherme – 4
Gość budzi sympatię od razu, nie tylko dlatego, że wiecznie chodzi uśmiechnięty, ale też miło ogląda się jego grę na boisku. Nawet nie to, że ma świetną technikę – on po prostu zapieprza całe spotkanie, żyje nim, nigdy nie przechodzi obok. Zarzucano mu często, że jego występy to sztuka dla sztuki, bez konkretnych efektów, więc wziął korki z matmy i się poprawił – pięć goli i osiem asyst, bardzo przyzwoicie.
Ivan Trickovski – 2
Uczeń magiczny, wytrzasnął skądś pelerynę-niewidkę. Siedział pod nią całą jesień, aż ktoś w końcu się wkurzył i chciał ją z niego ściągnąć, robi to… a Ivana nie ma! Wrócił do Hogwartu na Cypr.
Nemanja Nikolić – 6
Co tu dużo gadać, prymus z każdego przedmiotu. Nawet nie musiał się dużo uczyć, po prostu celnie strzelał na egzaminach i to dosłownie, na każdym, bo trafił przeciwko wszystkim drużynom w tej lidze. Pomyśleć, że rok temu kibice zachodzili w głowę, co to będzie bez Orlando Sa. Teraz trzeba się martwić naprawdę – trudno jest sobie wyobrazić godnego następcę napastnika. Ale może zostanie…?
Aleksandar Prijović – 4+
Najlepszy kumpel prymusa, nie tak popularny, z mniejszym powodzeniem u dziewczyn, ale wciąż potrafiący się ustawić. Dosłownie i w przenośni – trzeba mieć nosa, żeby przewidzieć podanie od Linettego w finale Pucharu Polski. Dla niewtajemniczonych: nie, Linetty nie gra z Prijoviciem w jednej drużynie.
Marek Saganowski – szkołę już skończył, uczęszcza na uniwersytet trzeciego wieku
93 minuty w lidze, bez gola i asysty. Udało się trafić raz, w Pucharze Polski – pechowcem był bramkarz Górnika Łęczna. Nie ma co gadać, Marek nie tyle przechodzi na drugą stronę rzeki, co już tam siedzi od paru ładnych chwil. Szkoda rozmieniać się na drobne, trochę psuć swoją legendę takimi sezonami. Dublet na stulecie, idealny moment by powiedzieć „koniec”.
Arkadiusz Piech – 2+
Bramki w Legii wypracowywał z regularnością kałasznikowa, ale i Bergowi, i Czerczesowowi wyraźnie czymś podpadł. Jak każdy nauczyciel mający swoich faworytów i uczniów mniej lubianych, tak i ci dwaj postanowili go ignorować tak długo, aż w końcu rzuci to wszystko i wyjedzie w Bieszczady na Cypr. A tam? Rewelacja rozgrywek, transfer sezonu w AEL-u Limassol, aktywny na każdej lekcji, łapiący plusa za plusem.
Rafał Makowski, Adam Ryczkowski, Michał Kopczyński – cały czas przedszkole
Może coś z dwóch pierwszych będzie, może nie. Na razie widocznie odstają od reszty klasy, a przeskoczenie o rok do przodu w toku edukacji trochę ich na razie przerosło. Szczególnie ten drugi wciąż ociera łzy po panie Henningu, który raz w tym roku dał mu wyrecytować zwrotkę na apelu.
Dla 23-letniego Kopczyńskiego 30 minut przez rok i sklasyfikowanie w rejonach piłkarskiego przedszkola to z kolei sygnał, że chyba czas na głębszą refleksję na swój temat.
***
Skoro świadectwa, to i nauczyciele, było ich dwóch: Henning Berg i Stanisław Czerczesow. Pierwszy trochę nijaki, zakochany w astronomii, odlatywał w coraz dalsze zakamarki kosmosu. Drugi był twardy, chciał i potrafił przykręcić śrubę… No i wiecie jak to mówią. Na końcu pamiętamy tylko tych wymagających belfrów.
fot. FotoPyK