Ogarnąć młodych. Przeorganizować drużynę. Uratować ligę. Przełamać się w Europie. Zastąpić Hamalainena. Zdobyć Puchar Polski. Kiedy Jan Urban przychodził do Lecha, przygotowaliśmy listę sześciu najistotniejszych zadań, jakie stoją przed szkoleniowcem “Kolejorza”. Dziś, w momencie w którym poznański klub decyduje się na związanie z Urbanem na kolejny sezon i tym samym nie obarczanie go odpowiedzialnością za fatalny, najgorszy od dobrych kilku lat sezon, oceniamy tę decyzję, biorąc pod uwagę właśnie oczekiwania, z jakimi wiązało się jego przyjście na Bułgarską. Mówimy: “sprawdzam”.
***
„1. Ogarnąć młodych
Każdy wie, że Jan Urban ma rękę do młodych. Chociaż do tej grupy należałoby też dołączyć piłkarzy do niedawna młodych, czyli na przykład 22-letnich (…). Są Kędziora, Formella, Jevtić, Holman, Linetty, Kownacki i cała grupa chłopaków z akademii. Jeśli jednak świeżo upieczony trener „Kolejorza” miałby powtórzyć swój wyczyn z Legii, na czołowego piłkarza ligi musiałby wypromować nazwisko, o którym jeszcze nie było głośno. Tak czy inaczej, w Poznaniu z pewnością jest podatny grunt i jest z kim pracować. A największe wyzwanie stanowić będzie ten ponoć najbardziej utalentowany, czyli Dawid Kownacki. Jeżeli z nim się uda, zatrudnienie Urbana momentalnie się opłaci, a w klubie zaczną liczyć miliony z przyszłego transferu.”
Jeśli chodzi o odważniejsze niż Maciej Skorża stawianie na młodych – liczby przemawiają za Urbanem. Kędziora, Gumny, Linetty, Jóźwiak, Kownacki, Formella, Kurbiel – ich w naszych obliczeniach braliśmy pod uwagę, jako że każdy z nich rozegrał przynajmniej jedno spotkanie u któregoś ze szkoleniowców.
Wynik? Wspomniani zawodnicy spędzili na boisku w sumie 28,6% możliwych do rozegrania minut, podczas gdy za Skorży było to o 4% mniej. Z drugiej strony, na początku sezonu z urazami w Sarajewie wypadli Linetty czy Kownacki. A oni akurat na minuty od Skorży z pewnością mogli liczyć. Zresztą umówmy się – Linettym w podstawie Lecha grałby każdy choć trochę ogarnięty trener na świecie.
Kownacki to osobna historia. Czy Urban pomógł mu zrobić krok w kierunku transferu do wielkiego klubu za kwotę liczoną w milionach euro? Spójrzmy na noty osiągane przez „Kownasia” już za obecnego trenera Lecha:
5, 6, 3, 2, 5, 2, 6, 4, 5, 3, 3, 4
Zdecydowanie za mało jak na kogoś, kto ma za moment zawojować zachodnią Europę. Nawet nie przyzwoicie jak na zawodnika, który chodzi w czapce z napisem “Kownacki” w debiutanckim sezonie zaliczył prawdziwe wejście smoka. Co tylko potwierdzają dwie dziewiątki za cztery pierwsze oceniane przez nas występy Dawida.
Czy zaś za Urbana pojawiła się jakaś nieodkryta wcześniej perełka? Pewnie można wskazać na Jóźwiaka, który potencjał może i ma, ale któremu jeszcze brakuje takiego typowo boiskowego ogarnięcia. Strzela kiedy lepszym rozwiązaniem jest podanie, niejednokrotnie wchodzi w drybling „na stratę”, zdecydowanie zbyt często robi wiele, by przylgnęło do niego określenie „jeździec bez głowy”.
Werdykt Weszło: punkt niezrealizowany
***
„2. Przeorganizować drużynę
Poza podejściem do młodych Urban zdążył zasłynąć też z własnej, unikalnej koncepcji drużyny. Nawet patrząc z zewnątrz potrafił znaleźć nieszablonowe rozwiązania, które od razu po przejęciu zespołu wdrażał w życie.
(…)
W Lechu też jest spore pole manewru, bo większość graczy jest naprawdę uniwersalnych. Taki Hamalainen grał już jako defensywny i ofensywny pomocnik, na skrzydle i jako napastnik. Po wszystkich pozycjach w pomocy rzucany był też Gajos, a przykładowy Kownacki lawirował pomiędzy drugą linią i atakiem. W drużynie z pewnością trzeba coś zmienić i nie zdziwilibyśmy się, gdyby Urban miał już gotowy pomysł na kilka niespodziewanych roszad.”
Pierwsze co się nasuwa – Linetty na „dziesiątce” okazał się… strzałem w dziesiątkę. Urban rzucił Karola od razu na głęboką wodę, bo wypuścił go za plecami Hamalainena przeciwko Fiorentinie, w meczu w którym Lech nie miał szczególnie dużo czasu spędzać przy piłce. Do tej pory typowa „ósemka”, ustawiona bardziej z przodu sprawdza się bardzo poprawnie. Nie bez znaczenia pozostanie to też pewnie dla potencjalnego nabywcy, któremu Urban rzutem na taśmę pokazał, że Linetty to opcja na więcej niż jedną pozycję. Zawodnik, któremu terminy “kreatywność” oraz „ostatnie podanie” są znane równie dobrze, co słowa „powrót” i „odbiór”.
Jako ofensywny pomocnik Linetty przede wszystkim podrasował swoje liczby, które do tej pory wyglądały średnio imponująco, nawet jak na „ósemkę”:
Przed przyjściem Urbana: 73 mecze, 4 gole, 5 asyst, udział przy golu średnio co 712 minut
Po przyjściu Urbana: 19 meczów, 1 gol, 4 asysty, udział przy golu średnio co 125 minut
Inne zmiany? To właściwie za Urbana Kadar na stałe został przemianowany na lewego obrońcę (co zmieniło się w ostatnich dwóch meczach Węgra, na Pogoni zresztą był w centrum defensywy jednym z najsłabszych graczy na boisku), ale ta akurat transformacja rozpoczęła się już za Skorży. Mimo to, już za samo przesunięcie Linettego wyżej – plus dla Urbana.
Werdykt Weszło: punkt zrealizowany
***
„3. Uratować ligę
A żeby uratować ligę, trzeba awansować do grupy mistrzowskiej. Jak wyliczył portal ekstrastats.pl, Urban jest najlepiej punktującym trenerem spośród wszystkich obecnie pracujących w Ekstraklasie (średnia 1,93 punktu na mecz). I to jest optymistyczna wiadomość, bo Lech potrzebuje mniej więcej takiej średniej – czyli lepszej, niż w sezonie mistrzowskim – żeby osiągnąć swój cel. A to dlatego, że w poprzednich sezonach ósme miejsce w tabeli gwarantowało średnio 41 punktów, a Lech po jedenastu kolejkach ma ich ledwie pięć. Innymi słowy, w najbliższych dziewiętnastu meczach trzeba zdobyć minimum 36 oczek. Jakkolwiek patrzeć, Urban od samego początku, i nie bacząc na skalę trudności spotkań, musi utrzymać podobną średnią punktów. A przecież przyjdzie mu grać co trzy dni, a przed nim jeszcze takie starcia, jak dwumecz z Legią, czy wyjazdy do Gliwic i Szczecina…”
Jesienią Urban zrobił coś, czego… w sumie po nim oczekiwano. Może nie spodziewano się aż tak spektakularnego wyniku, bo najlepszego w lidze w ostatnich dziesięciu seriach pierwszej części sezonu, ale tak jak przewidywano – wszedł do szatni z charakterystycznym uśmiechem dobrego, troskliwego ojca, poddźwignął stłamszoną psychicznie i rozbitą od wewnątrz ekipę i skorzystał z tego, że była dobrze przygotowana do sezonu przez sztab poprzedniego szkoleniowca. Ugrał dzięki temu wynik naprawdę konkretny – 7 wygranych w 10 meczach. Przegrywając dopiero na zamknięcie jesieni z Piastem w Gliwicach.
Gdy już przyszło samemu od A do Z poprowadzić przygotowania zespołu do rundy, wyniki tak olśniewające już nie były. Potwierdziło się zresztą to, co Urban pokazał już wcześniej w Zagłębiu. Gdy dostaje dobrze przygotowaną fizycznie drużynę, w której siadły morale, jest najlepszym wyborem. Jeśli jednak to fizyka szwankuje – no, tutaj zaczynają się schody. Wiosna w wykonaniu Lecha to wyniki już nie na poziomie Legii, a bliższe tym osiąganym przez będące przecież obecnie na ostatniej pozycji, na krawędzi spadku do 1. ligi Podbeskidzie.
Mimo to cel pod tytułem “utrzymanie” – zrealizowany z zapasem. I to takim, pozwalającym przed ostatnim meczem przy Bułgarskiej z Legią nieśmiało przebąkiwać o mistrzostwie.
Werdykt Weszło: punkt zrealizowany
***
„4. Przełamać się w Europie – z zespołem i indywidualnie
Lech nie ma wielkich szans na awans do kolejnej rundy Ligi Europy, ale rozgrywek absolutnie nie wolno lekceważyć, zwłaszcza w kontekście budowania klubowego współczynnika. Tymczasem „Kolejorz” w Europie od jakiegoś czasu nie potrafi zagrać meczu, który kibice zapamiętaliby na dłużej. Pod tym względem Urban nie wydaje się idealną receptą na problemy, bo – przypomnijmy – on również ma swoją trudną pucharową historię. Nowy trener Lecha nigdy nie wygrał z poważnym rywalem w Europie, a w grupie I takowych nie brakuje.”
Nikt wyjścia z grupy od Urbana nie oczekiwał, na co dowodem był skład, który szkoleniowiec Lecha wystawił przeciwko Fiorentinie. A ten sprawił Włochom doprawdy niezwykłego psikusa. Drużyna oparta o Thomallę, Formellę i Holmana z przodu potrafiła zapakować obecnie piątej sile Serie A dwie bramki i wrócić z wycieczki do Florencji (bo tak też był ten wyjazd traktowany) z trzema punktami. I choć później już tak pięknie nie było, a i Fiorentina, i Basel przy Bułgarskiej sięgnęły po należne im trzy oczka, to Urban wreszcie w swojej trenerskiej karierze w pucharach wygrał z kimś poważniejszym niż SV Ried.
Werdykt Weszło: punkt zrealizowany
***
“5. Wykreować następcę Hamalainena
Nie dość, że Lech dołuje w lidze, to jeszcze czołowy zawodnik sposobi się do odejścia. Kontrakt Kaspera Hamalainena wygasa 31 grudnia i wiele wskazuje, że zawodnik pozostanie konsekwentny i go nie przedłuży (…). Opcji wydaje się sporo, z od dłuższego czasu szukającym formy Jevticiem i nowo sprowadzonym Gajosem na czele. Problem w tym, że Hamalainen był także alternatywą na środek ataku, gdzie często zapędzał się podczas meczów, a czasem wychodził nawet na boisko jako nominalna dziewiątka. I tu rodzi się problem, bo Gajos i Jevtić za bardzo nie nadają się do takiego grania, a para Robak-Thomalla będzie miała zdecydowanie mniejszą konkurencję na treningach. Z ostatnich słów Piotra Rutkowskiego wynika, że zimowe transfery do klubu wcale nie są oczywistą sprawą, więc Urban po prostu będzie musiał poszukać odpowiedniego zastępstwa wśród zawodników, którymi obecnie dysponuje.”
No i tutaj Urban poległ na całej linii, o czym niech świadczy fakt, że najlepszym strzelcem Lecha na dzień 10. maja 2016 pozostaje… Kasper Hamalainen. Gonił go Maciej Gajos, ale gdzieś w połowie marca postanowił już sobie odpuścić. Na następcę Fina Urban wykreował na “dziesiątce” całkiem udanie wspomnianego Linettego, któremu nie można w tym momencie wiele zarzucić, ale wciąż nie udało się zastąpić Hamalainena-napastnika. Jego potencjalny następca, Nicki Bille Nielsen póki co wsławił się:
1. Niefortunnym ujęciem jego brzuszka
2. Jeszcze bardziej niefortunnym nagraniem z autobusu
3. Tatuażami
4. Deklaracjami, że on to nigdy nie przejdzie do Legii
5. Szybko złapaną kontuzją
Gdzieś tam po drodze strzelił trzy bramki, do tego całkiem nieźle zagrał przeciwko Legii (co dla kibiców Lecha podwójnie ważne), okej. Ale czy mogąc wybierać między nim a pozostaniem Hamalainena, którykolwiek trener o zdrowych zmysłach wybrałby Duńczyka?
Werdykt Weszło: punkt niezrealizowany
***
“6. Zdobyć Puchar Polski
Zazwyczaj dla takich drużyn jak Lech Puchar Polski nie jest najkrótszą drogą do Europy, ale w tym sezonie sprawy mają się trochę inaczej. Jeśli w przyszłym roku Urban chce sprawdzić się w pucharach, najprawdopodobniej musi to trofeum zdobyć trofeum. A na drodze do majowego święta na Stadionie Narodowym czeka Zagłębie Lubin oraz zwycięzca pary Cracovia – Zagłębie Sosnowiec. Przeciwnicy swoją klasą raczej nie rzucają na kolana, a przy dobrych wiatrach cztery niezłe mecze z nimi mogą dać Lechowi upragnioną przepustkę. Pamiętajmy taż, że przez dłuższy czas największym sukcesem Urbana w Legii był właśnie Puchar Polski i wiele wskazuje, że w Poznaniu również trzeba będzie od niego zacząć.”
I Zagłębie, i później drugie Zagłębie udało się ograć. Jak można się było domyślić, po drugiej stronie drabinki najbardziej prawdopodobnym przeciwnikiem w finale, podobnie jak rok temu była Legia – i tak też się stało. Gdyby finał Lech rozgrywał w formie z końcówki rundy jesiennej, tak mało przekonującą drużynę z Warszawy jaką obejrzeliśmy w ubiegły poniedziałek pewnie rozłożyłby na łopatki. Niestety, mecz z Legią wpadł już w momencie, w którym Lech znajdował się na równi pochyłej, gdy z ośmiu wcześniejszych meczów wygrał jeden. Z Łęczną. 1:0. Na lewo i prawo rzucano więc truizmami, że puchar rządzi się swoimi prawami, ale prawa, to Lech nie miał. By w takiej dyspozycji go wygrać.
Werdykt Weszło: punkt niezrealizowany
***
Trzy plusy, trzy minusy. Jednoznacznie ocenić okres Urbana w Lechu zwyczajnie nie sposób. Wyszedł ze strefy spadkowej? Wszedł do ósemki z szansami na puchary? Odkrył nowe pokłady kreatywności w Linettym? Tak, tak i tak. Ale z kolei kompletnie skopał wyniki po podziale punktów i wbrew temu, z czego był znany choćby z Legii, nie wydobył z Kownackiego pełni potencjału i nie zrobił wreszcie gwiazdy ligi, o pozostałych młodych-zdolnych nie wspominając. I gdyby tak oceniać okres Urbana w Lechu tylko przez pryzmat ostatnich tygodni, już mógłby się pakować i dzwonić do Pampeluny, czy przypadkiem gdzieś tam nie znalazłaby się robótka. Jednak gdy w Lechu zatrudniali Urbana w miejsce Macieja Skorży, Piotr Rutkowski odważnie zapowiadał w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego”, że Jan Urban to trener na lata.
Byle tylko się nie okazało, że na dwa.
fot. FotoPyK