Airam Cabrera z powodu drobnego urazu nie pojechał do Bielska na mecz z Podbeskidziem. Niby normalna sytuacja, bo absencje poszczególnych zawodników zawsze będą się zdarzać i trenerzy muszą sobie z nimi jakoś radzić. Problem w tym, że w naszej lidze nie ma drugiego piłkarza, który w tak wielkim stopniu odciskałby swoje piętno na grze całego zespołu. Jeżeli mielibyśmy wskazać jedną parę zawodnik-klub, w której absencja piłkarza byłaby najbardziej odczuwalna, byliby to właśnie Cabrera i Korona Kielce.
Odkąd Hiszpan gra w Kielcach, czyli od wrześniowego meczu z Lechią Gdańsk w ramach ósmej kolejki Ekstraklasy, Korona zdobyła 26 goli. Nie jest to specjalnie dobry wynik w kontekście faktu, że w tym czasie podopieczni Marcina Brosza rozegrali 27 spotkań. Przy ilu trafieniach swój udział miał Cabrera? Wystarczy spojrzeć na jego oficjalne statystyki, w których mamy szesnaście goli oraz dwie asysty. Rachunek jest więc prosty – na przestrzeni ostatnich siedmiu miesięcy Korona strzeliła ledwie osiem bramek, przy których Hiszpan nie miał bezpośredniego udziału.
Odkąd Cabrera gra w Kielcach, wypracował dla Korony ponad 2/3 wszystkich trafień, a dokładnie 69 procent. Dla porównania, legitymujący się kapitalnym bilansem 26 goli i 10 asyst lider klasyfikacji kanadyjskiej, Nemanja Nikolić, wypracował dla swojej drużyny 57 procent wszystkich bramek. Innymi słowy, Hiszpan jest bardziej niezbędny Koronie, niż Węgier Legii. I to chyba jest tutaj najbardziej wymowne.
Jak może zagrać Korona bez swojego najlepszego piłkarza? W tym sezonie już raz taką sytuację w Kielcach przerabiano – w listopadzie, w meczu u siebie z Termaliką. Jak pamiętamy, skończyło się na porażce i zerze po stronie strzelonych goli. Podopieczni Brosza byli aktywni i próbowali atakować, oddali nawet dziewiętnaście strzałów, z czego jedenaście celnych. Ale żaden nie znalazł drogi do siatki.
Rzecz jasna nie twierdzimy, że bez Cabrery Korona nie umie strzelać goli. Wiadomo, że gdyby w miejsce Hiszpana grał inny napastnik, również zdobywałby bramki i notował asysty. Problem w tym, że prawdopodobnie nie robiłby tego z taką regularnością. Jak pokazuje historia, tego typu snajper trafia się Koronie raz na dziesięć lat. W sezonie 2005/06 był to Grzegorz Piechna (21 goli w 29 meczach), a dziś jest nim właśnie Cabrera (16 goli w 26 meczach).
Fot. FotoPyK