Dariusz Formella i Mateusz Szwoch. Dwaj gracze, w przypadku których występuje mnóstwo wspólnych mianowników. Obaj w młodym wieku stwierdzili, że Gdynia jest dla nich za ciasna. Obaj także postanowili od razu zawiesić sobie poprzeczkę najwyżej jak to możliwe – Formella w lutym 2013 roku trafił do Lecha Poznań, Szwoch zaś półtora roku później powędrował do stołecznej Legii. To jednak nie koniec analogii. Zarówno jeden, jak i drugi z pewnością także nieco inaczej wyobrażali sobie swoją przygodę w Ekstraklasie.
Pierwszy z nich co prawda zaliczył niemal 60 meczów na najwyższym krajowym szczeblu, jednak z czasem coraz częściej stawał się w Poznaniu obiektem szydery i wyładowań frustracji kibiców, karierę drugiego zahamowały natomiast problemy z sercem (zaledwie osiem meczów w Ekstraklasie). W minionym okienku transferowym tak Szwoch, jak i Formella doszli do wniosku, że czas wrócić na stare śmieci, by się odbudować oraz udowodnić, że wciąż mogą być z nich ludzie. Nad morzem na wieść o ich wypożyczeniach nie zaczęto jednak odpalać fajerwerków. Przeciwnie – wielu kibiców Arki podchodziło do tego faktu z dystansem i niepełnym przekonaniem co do tego, czy zarząd żółto-niebieskich podjął właściwą decyzję. Obaj jednak odpalili w trybie natychmiastowym i nie będzie przesadą, jeśli stwierdzimy, że Szwoch i Formella są dziś jednymi z kluczowych piłkarzy w coraz bliższej triumfalnego końca drodze gdynian do Ekstraklasy. Formella. Szwoch. Rany, kto mógł sądzić, że te nazwiska jeszcze będą wymieniane w jednym zdaniu ze zwrotem “kluczowi piłkarze”, nawet mimo młodego wieku.
Na pierwszy ogień weźmy Formellę. Dwudziestolatek w ośmiu spotkaniach I ligi pięciokrotnie trafiał do siatki, dokładając do tego trzy asysty. Dorobek młodzieżowego reprezentanta Polski robi jednak jeszcze większe wrażenie, gdy zwrócimy uwagę na to, jak przekłada się on na zdobycze punktowe Arki. W aż trzech meczach Formella zapewniał drużynie swoimi golami zwycięstwa, raz zaś w ostatniej chwili ratował ją przed porażką.
Premierowe trafienie Formella zaliczył w starciu z Zagłębiem Sosnowiec, gdy w doliczonym czasie gry wyrównał stan meczu na 2:2. Następnie zaś przesądzał o zwycięstwach z Wigrami (1:0), Bełchatowem (2:1) i Sandecją (1:0), a także potrafił napocząć rywala, gdy Arce nie za bardzo kleiła się gra przeciwko Pogoni Siedlce (3:0). Formella obsługiwał również kolegów z zespołu ostatnimi podaniami w potyczkach z GKS-em Katowice (2:0), Kluczborkiem (2:0) i – jeszcze raz – Pogonią. Gdyby więc podsumować jego dotychczasowe osiągnięcia, wychodzi na to, że Formella do tej pory zaliczył zaledwie jeden „pusty” mecz – 8 kwietnia w Legnicy z Miedzią (0:0). W ostatniej kolejce przeciwko Olimpii Grudziądz nie wystąpił z powodu nadmiaru żółtych kartek.
Poza suchymi liczbami nie da się też nie zauważyć, że Formelli najzwyczajniej w świecie zależy. Nie boi się wchodzić w drybling, nawet kiedy ma przed sobą dwóch czy trzech rywali, ma ciąg na bramkę oraz potrafi wziąć na siebie ciężar gry w newralgicznych momentach. Gdybyśmy mieli się czegoś czepiać, to wyłącznie jego skuteczności. Przy lepiej nastawionym w niektórych sytuacjach celowniku jego łup bramkowy mógłby być bowiem jeszcze bardziej okazały.
Co do Szwocha, jego statystyki nie są może równie imponujące, jednak wpływ pomocnika na grę podopiecznych Grzegorza Nicińskiego także jest nie do przecenienia. Pięć asyst i gol to co najmniej niezły wynik jak na gościa, który długimi miesiącami piłkę oglądał co najwyżej w telewizji. Tym bardziej, jeśli zauważymy, że Szwoch aż czterokrotnie notował ostatnie podanie przy golach otwierających wynik spotkania. W oczy rzuca się również jego dobre zrozumienie na boisku właśnie z Formellą, który aż trzy z pięciu trafień zaliczył po zagraniach Szwocha. Jego dorobek uzupełnia gol na 1:0 u siebie z Bełchatowem.
Pozostaje jedynie pytanie, jak potoczą się dalsze losy obu zawodników. W przypadku Szwocha sprawa wydaje się dużo bardziej przejrzysta – jego wypożyczenie z Legii obowiązuje przez półtora roku i nic nie wskazuje na to, by Stanisław Czerczesow miał go nagle wołać z powrotem do stolicy. Dużo większą zagadką pozostaje casus Formelli. Ten, na mocy ustaleń między Arką i Lechem, po sezonie – przynajmniej w teorii – powinien wrócić do Poznania. Choć fani „Kolejorza” wciąż raczej są dalecy od płaczu za swoim „ulubieńcem”, a w Gdyni dość głośno spekuluje się o jego pozostaniu w ekipie z Trójmiasta, niewykluczone, że w obliczu możliwych przetasowań zarówno kadrowych, jak i wśród sztabu szkoleniowego w Wielkopolsce, będzie on brany pod uwagę w planach na przyszły sezon.
Tak czy inaczej – o ile nie wydarzy się żadna katastrofa – jednego możemy być pewni: od lipca obu najprawdopodobniej znowu będziemy obserwować na boiskach Ekstraklasy.
Fot.FotoPyK