Kiedyś myśleliśmy, że to Wilde-Donald Guerrier jest piłkarzem, który w najgorszy z możliwych sposobów korzysta z aparatu w telefonie. Ale od tego czasu wybuchło już kilka mniejszych lub większych afer w mediach społecznościowych, które każą twierdzić, że pomocnik Wisły konkurencje w tych zawodach ma jednak sporą. Zdjęcia meczowego trykotu z fragmentem własnego penisa są oczywiście debilne, ale pomysł, na jaki wpadł zawodnik Eintrachtu Frankfurt, Anis Ben-Hatira, też do najroztropniejszych nie należy.
Pomocnik od zawsze lubował się w sprawianiu problemów wychowawczych. Nigdy nie wylewał za kołnierz, a i zdarzało się, że – jak na przykład w Hercie, z której dopiero co go pogonili – potrafił natłuc swojemu koledze z drużyny. Niewykluczone jednak, że będziemy mogli na dłuższy czas zapomnieć o jego wyskokach. Wczoraj bowiem Niemiec tunezyjskiego pochodzenia pochwalił się na Snapchacie zdjęciem strzykawki i środków medycznych, które… znajdują się na czarnej liście Światowej Agencji Antydopingowej.
Nie od dziś wiadomo, że w Niemczech nie pierdzielą się w tańcu, więc związek już wszczął dochodzenie i Ben-Hatira może być pewny, że zostanie przebadany na milion różnych sposobów, by sprawdzić czy wczorajsze śmieszkowanie było tylko durnym figlem, czy zwyczajnym strzałem w stopę. A że w internecie nic nie ginie, to odnalezienie wczorajszego snapa Anisa nie należy do najtrudniejszych zadań.
Wiele wskazuje na to, że Eintracht może spaść z tym sezonie z ligi, ale – jakkolwiek ten sezon dla “Orłów” się skończy – zawodnik może spać spokojnie. Tego roku z pustymi rękoma najprawdopodobniej nie skończy, bo nagrodę dla debila sezonu rzutem na taśmę może wyrwać Maxowi Kruse. Ten z kolei na przestrzeni dwóch tygodni: najpierw zgubił w taksówce 75 tysięcy euro, potem poszarpał się z dziennikarką, aż w końcu wrzucił do internetu krótki filmik, na którym bawi się swoim przyrodzeniem, ale koniec końców w Wolfsburgu gra do dziś. Ben-Hatirę może jednak czekać dłuższa przerwa.