Nie strzeliłeś gola od miliona minut, przegrywasz wszystko jak leci? Taktyka jest oczywista: wyjdź na mecz u siebie siedmioma obrońcami. Od pierwszej sekundy muruj, muruj i jeszcze raz muruj, tak jakby 0:0 dawało mistrzostwo świata, rękę księżniczki i połowę udziałów Google. Jeśli ktoś z twoich kolegów dzięki interwencji boskiej przekroczy połowę z piłką – miej go w dupie. Proste? Proste. A że bez sensu? No cóż, w Łęcznej postawili dzisiaj na taki plan.
Górnik nie zasłużył dzisiaj nawet na honorowy celny strzał. Była na takiego szansa w dziewięćdziesiątej minucie, bo wcelować w światło bramki z rzutu wolnego, dać radość paru rodzimym statystykom – nie sztuka. Ale jednak dla Górników sztuka spora, bo obejrzeliśmy jeden z najgorzej wykonanych stałych fragmentów w tym sezonie: coś w pomiędzy cyrkiem, lobotomią, a Gangiem Olsena. I ta akcja podsumowywała cały występ ekipy z Łęcznej: totalna impotencja w ofensywie, za co oczywiście swoje muszą zebrać piłkarze, ale przede wszystkim Szatałow, który taką a nie inną taktyką rzucił ręcznik już przed pierwszym gwizdkiem.
Możemy powiedzieć z całą pewnością: wszechstronna babcia Jurija Szatałowa zestawiłaby ten zespół lepiej.
Wisła do pewnego momentu miała trochę problemów, bo taktyka Łęcznej ala Janusz Wójcik z Wembley i niezły Prusak trzymały ich na brzegu. Ale cały czas śmierdziało golem, śmierdziało przełamaniem, przewaga Wisły była zbyt wielka, zarówno ta taktyczna jak i jakościowa. Jeden Wolski pokazał dzisiaj trzy razy więcej, niż wszyscy piłkarze Łęcznej razem wzięci – to on wywalczył jedenastkę (trudna do oceny sytuacja – Pruchnik wszedł w nogi Wolaka, ale ten upadek jednak naciągany), to on wykonał też 80% pracy przy samobóju Bogusławskiego. Bez niego egzekucji dopełnił z wapna Ondrasek – ciekawe, że zaledwie 120 sekund otrzymane od Wdowczyka wykorzystał Bałaszow, bo to jego wejście w pole karne zmusiło Prusaka do rozpaczliwej interwencji.
Wisła jest za dobra na grupę spadkową, natomiast Górnik Łęczna to na ten moment najgorzej grający zespół Ekstraklasy, nawet zabrzanie wyglądają ciut lepiej (choć oczywiście jest to rywalizacja kulawych żółwi). Nie widać tutaj rezerw, które mogłyby wzniecić nowe siły, odmienić diametralnie sytuację. To od początku byli w najlepszym wypadku przeciętniacy, a teraz jeszcze są to przeciętniacy w głębokim kryzysie – w konsekwencji nie ma czego zbierać. Forma na środek tabeli pierwszej ligi, gdzie z pewnością godną lepszej sprawy zmierzają.
Fot. 400mm.pl