Pojedynek dwóch rewolwerowców, którzy wreszcie będą mieli okazję posłać rywalowi kulkę między oczy i jego kosztem zająć miejsce w odlatującym w czerwcu samolocie do La Baule. Szansę, by zweryfikować siebie nawzajem nie korespondencyjnie, a przez dziewięćdziesiąt minut na jednym boisku. Filip Starzyński i Sebastian Mila – dwaj wielcy klubowi przegrani jesieni dziś będą chcieli uczynić krok ku temu, by nazywać ich jednocześnie największymi wygranymi wiosny.
Jeszcze parę tygodni temu obecność tak jednego, jak i drugiego w kadrze na Euro nazywalibyśmy nonsensem. O ile jednak Starzyńskiego, rezerwowego w średniaku ligi belgijskiej od reprezentacji dzielił dystans jak z Lubina do Lokeren, o tyle na Milę, który w Gdańsku przykleił się do ławki, Adam Nawałka stawiał z uporem maniaka. Za nic mając sobie logikę i racjonalną ocenę obecnej formy. Nagle – zwrot o sto osiemdziesiąt stopni. Z kadry wypada Mila, a wskakuje Starzyński. Ba, gra spotkanie, po którym trudno go nie chwalić i nazywać piątym kołem u wozu.
Równocześnie trudno przypuszczać, by Nawałka znalazł w kadrze miejsce dla dwóch piłkarzy o tak podobnej charakterystyce. W ostatniej serii powołań wciąż mającemu problemy z załapaniem się do składu Mili wysłał nad wyraz czytelne ostrzeżenie. „Figo” dostał od niego zaś kąsek na zachętę. Na pobudzenie apetytu, by popracował nad wejściem na jeszcze nieco wyższy pułap.
Na ten moment w statystykach Starzyński wciąga Milę nosem. Ale pomocnik Lechii broni nie składa i ostatnio wreszcie regularnie wybiega w pierwszej jedenastce z opaską kapitana. To „Figo” wiosną miał jednak udział przy jedenastu bramkach (gol, asysta lub asysta drugiego stopnia), co „Waldusiowi” nie udało się przez komplet trzydziestu meczów rundy zasadniczej (dwie bramki, dwie asysty, trzy asysty drugiego stopnia). Co prawda to nie liczby są decydujące dla starego lisa Nawałki, który już nie raz i nie dwa udowadniał, że widzi więcej niż miliony kanapowych ekspertów przed telewizorami, ale jednak pokazują w jakim momencie nadejdzie najbardziej wymierna weryfikacja. W spotkaniu, w którym od obu oczekuje się pociągnięcia swoich wózków i przekroczenia z nimi linii mety.
Z jednej strony mamy więc doświadczenie ligowe i reprezentacyjne, które przy wypełnionych po brzegi francuskich stadionach przemawia za Milą. To on lata temu na ówczesnym City of Manchester Stadium potrafił z wolnego ustrzelić legendarnego Davida Seamana, podczas gdy najlepszym bramkarzem, jakiego w karierze pokonał Starzyński jest kto? Dusan Kuciak? Z drugiej – patrzymy na dyspozycję obu wiosną i tutaj niewątpliwie szala przechyla się bardzo mocno na korzyść młodszego z tej dwójki.
Dzisiejszy mecz może dać też odpowiedź na pytanie, która droga budowania zespołu w bezpośrednim starciu okaże się skuteczniejsza. Realizacja ambicji poprzez inwestowanie sporych pieniędzy w duże nazwiska, czy może konsekwentne stawianie na coraz większą liczbę wychowanków, których nazwiska wciąż przeciętnemu Kowalskiemu niewiele mówią i promowanie chłopaków takich jak Piątek czy Kubicki? Niezwykle ofensywna strategia Piotra Nowaka, której wyrazem jest choćby bramkowy bilans wiosny – 20:10, czy może ta dużo bardziej powściągliwa i bazująca na nad wyraz solidnej obronie jego imiennika, Piotra Stokowca (14:6)?