Tournoi de France rok przed mistrzostwami świata we Francji. Całkiem ciekawa impreza towarzyska, bo w grupie tłuką się ze sobą Canarinhos, Trójkolorowi, Squadra Azzurra i Angole. Oczywiście Anglicy wygrywają, by standardowo nadzieje napompowane zostały jeszcze bardziej, a później pękły z hukiem.
Pewnie ten turniej mimo ciekawej idei wylądowałby na śmietniku historii, nikt by o nim nie pamiętał, gdyby nie Roberto Carlos. Roberto Carlos, autor – na oko – tysiąca kapitalnych goli z rzutów wolnych, ale który właśnie w tym meczu strzelił najpiękniej.
Carlos ustawia piłkę w okolicach trzydziestego piątego metra. Bierze ze dwadzieścia kroków rozpędu, aż do linii koła środkowego, a potem jak nie huknie… Siła swoją drogą, bo dopiero w powtórkach widać, jak wyjątkowa jest w przypadku tej bramki trajektoria lotu:
To chyba jedyny gol, który doczekał się choćby publikacji w “New Journal of Physics”. Zupełnie poważnie zajmowali się nim jak istotnym zagadnieniem renomowani fizycy.