Jeżeli spodziewaliście się bezstresowego i kompletnie nieemocjonującego, typowego poniedziałku z Ekstraklasą (choć przyznamy: ostatnio bywało lepiej) – musicie stawić czoła nowej rzeczywistości. Rzeczywistości, w której ośmieszająca się ostatnio Wisła przywraca Dariusza Wdowczyka na ławkę trenerską, ten zalicza znakomite wejście i ogląda kapitalny występ Patryka Małeckiego. Tak, dziś świat w polu kukurydzy stanął na głowie.
Nieciecza taką historię już przeżyła. Na otwarcie stadionu, przy ponad dwóch i pół tysiąca ludzi, Termalica podejmowała pędzącego już Piasta. A na boisku prawdziwy show, fura emocji, ciągła wymiana ciosów. Raz jedni, raz drudzy, aż wreszcie gospodarze doliczyli do trzech, goście – do pięciu. I Termalica miała wtedy prawo pluć sobie w brodę, bo zmarnowała mnóstwo sytuacji, włącznie z rzutem karnym.
No i dziś mieliśmy powtórkę z rozrywki. Z tą jednak różnicą, że w roli zespołu dominującego w Niecieczy wystąpił nie prowadzący w tabeli Piast, tylko przedostatnia Wisła. A najlepsi na boisku wcale nie ludzie, którzy od kilku kolejek utrzymują wysoką formę, lecz Patryk Małecki. Skrzydłowy, który przez 1321 minut tego sezonu zaliczył gola i asystę, by dziś dorzucić:
– bramkę otwierającą wynik, kiedy wykorzystał przypadkowe zgranie Wolskiego;
– kluczowe podanie po świetnym odbiorze Boguskiego w środku pola, kiedy akcję przyspieszył Ondrasek i wykończył Brożek;
– asystę, przebiegając z piłką przy nodze pół boiska i dorzucając na głowę Wolskiego;
– asystę, dośrodkowując do Boguskiego (Pilarz musnął piłkę, ale nie zmienił jej toru lotu);
Przed meczem pisaliśmy o fatalnej passie Wisły: jedenaście meczów, cztery remisy i siedem porażek, w bramkach sześć do szesnastu. Naprawdę trudno było być optymistą, ale piłkarze Dariusza Wdowczyka bardzo odważnie weszli w to spotkanie. Boguski, który wślizgiem wygarnia piłkę spod nóg Misaka, nieźle uzupełniający się w środku pola duet Popović-Wolski, szalejący na skrzydle Małecki, szukający ciekawych rozwiązań Ondrasek i przełamujący się Brożek. Wisła od pierwszych minut wyglądała bardzo sensownie, z dużą łatwością dochodziła do sytuacji podbramkowych, Pilarz – oprócz wpuszczonego gola – zaliczył do 15. minuty dwie ważne interwencje.
Ale gospodarze wcale nie zamierzali stać, przyjmować kolejne ciosy i patrzeć, jak puchnie. Sami zerwali się tuż przed przerwą, trójkową akcję Kupczak-Kędziora-Babiarz wykończył ten ostatni. Zaraz po przerwie: najpierw gol Wolskiego na 1:3, potem karny po faulu Głowackiego na Kędziorze i gol Sołdeckiego na 2:3, no i odpowiedź Boguskiego na 2:4. Tyle się wydarzyło w ciągu sześciu minut, a to przecież… nie koniec.
Termalica, zaliczając to szalone otwarcie z Piastem, nie wykorzystała karnego, piłka co chwila fruwała nad bramką rywali. Tym razem dwukrotnie odbiła się od słupka (Smuczyński i Kędziora), świetną okazję zmarnował Plizga, a przede wszystkim odgwizdana została tylko jedna „jedenastka”. Ta druga, ewidentna, gdy Popović trafił w nogę Misaka, umknęła uwadze sędziego. Trochę szkoda, bo Termalica zasługiwała przynajmniej jeszcze na tę kontaktową bramkę. Dziś ani razu nie trafił Kędziora – autor pięciu goli w tym roku – ale zawodnika, który by z tak dużą łatwością i tak często grał na nosie Głowackiego, to dawno nie widzieliśmy. Czapki z głów.
To było naprawdę bardzo przyjemne zakończenie kolejki, taka wisienka na torcie. Obie drużyny mocno nastawione na ofensywę, o to chodzi!
A żal jedynie tego gościa…
I takie miejsca za 35 zł są na stadionie w Niecieczy pic.twitter.com/sirWnCb8zA
— Jacek (@Yacek_B) March 14, 2016
Pomeczowe oświadczenie Weszło (nasz nowy dodatek do relacji, zamiast komentarzy von Heesena): Oświadczamy, że Wisła Kraków najprawdopodobniej po raz pierwszy w tym roku nie ma podstaw, by wystosować oświadczenie, w którym tradycyjnie walczyłaby z całym światem.
Fot. 400mm.pl