Przed nami kolejna sobota z Ekstraklasą. I mamy cichą nadzieję, że nie będzie ona gorsza od tej z zeszłego tygodnia, bo po piątku znów pozostał spory niesmak. Niby można mówić o delikatnym progresie, bo jednak Mariusz Pawełek dostarczył nam trochę rozrywki, no ale niezbyt wysokich lotów. A dziś na taką właśnie liczymy. W akcji zobaczymy ekipy, które efektownie zaczęły wiosnę oraz drużyny, które mimo porażek pokazały się z niezłej strony. No i Podbeskidzie. Powinno być ciekawie, więc przyglądamy się bliżej dzisiejszemu rozkładowi jazdy.
Czy będziemy świadkami wielkiego przełamania (numer jeden)?
Aby do niego doszło, Korona musi w końcu przestać rozdawać punkty na własnym boisku i zgarnąć pełną pulę dla siebie. Rozumiemy słynną polską gościnność, która stała się wizytówką Kielc, no ale są chyba jakieś granice. Wyobraźcie sobie, że Korona jest organizatorem zwykłej domówki. Swoim gościom na odchodne oddała już telewizor, konsolę, pralkę, lodówkę, zmywarkę, odkurzacz, powoli rozchodzą się też meble. Jak tak dalej pójdzie, na koniec sezonu zostaną je tylko gołe ściany. A to klimat – nazwijmy to – pierwszoligowy.
10 meczów, 5 punktów, bilans bramkowy 6-17.
To cud, że Korona znajduje się ponad strefą spadkową. To cud, że większość kibiców jeszcze nie machnęła ręką i nie powiedziała: w ten sposób bawcie się bez nas. W czym upatrujemy szansy dla ekipy Marcina Brosza w meczu z Lechią? Szczerze mówiąc, mimo dobrych 45 minut w Szczecinie, ciężko znaleźć jakieś racjonalne przesłanki. Może po prostu odwróci się karta – tak jak jesienią Korona w ciężki do wytłumaczenia sposób punkty oddawała, tak teraz będzie je zdobywać.
Czy Mario Maloca będzie generałem?
Jeśli chodzi o rywalizację o miejsce w składzie poszczególnych drużyn, to jedna z największych – jeśli nie największa – niespodzianek przerwy zimowej. Gdyby podzielić piłkarzy Lechii na dwie grupy: pewni gry w pierwszym składzie bez względu na okoliczności i niepewni miejsca, Gersona umieścilibyśmy w tej pierwszej. Najpewniejszy z obrońców, nawet gdy Lechia zawodziła, do niego ciężko było się przyczepić. Tymczasem jego miejsce zajął Mario Maloca, który kasztanem oczywiście też nie jest, ale generała – jak nazwał go Piotr Nowak – również w nim nie widzieliśmy.
Pierwszą bitwę jego formacja wygrała, choć oczywiście miała ułatwione zadanie, a on sam do przyzwoitej gry w obronie dorzucił gola. Problem w tym, że już w meczu w Kielcach nie będzie miał u swojego boku Rafała Janickiego i Jakuba Wawrzyniaka, ludzi sprawdzonych w bojach. Czyli wielki test czeka nie tylko całą Lechię, ale też i jego. We wczorajszym PS stwierdził, że jest wręcz stworzony do systemu 3-5-2. Sprawdzimy.
Czy będziemy świadkami wielkiego przełamania (numer dwa)?
Aby do niego doszło, Podbeskidzie musi w końcu przestać rozdawać punkty na własnym boisku i zgarnąć pełną pulę dla siebie. Rozumiemy słynną polską gościnność, która stała się wizytówką Bielska, no ale są chyba jakieś granice. Wyobraźcie sobie, że Podbeskidzie jest organizatorem zwykłej domówki. W sumie moglibyśmy dalej “polecieć Koroną”, tym bardziej, że Podbeskidzie na trzy punkty u siebie czeka jeszcze dłużej niż kielczanie, ale darujemy sobie.
Marek Sokołowski powiedział przed dzisiejszym spotkaniem z Lechem, że pamięta czasy, w których stadion w Bielsku był twierdzą. Wbrew pozorom nie opowiada dyrdymałów. No może użycie słowa “twierdza” to lekkie nadużycie, ale nawet w zeszłym sezonie Podbeskidziu udało się zaliczyć chociażby serię sześciu kolejnych meczów bez porażki u siebie (4 zwycięstwa, 2 remisy). Raczej ciężko zakładać, że wielkie przełamanie nastąpi już dziś, ale umówmy – nawet remis z Lechem będzie jak małe zwycięstwo, światełko w tunelu.
Czy Urban załata dziurę w środku pola?
Kiedyś o Lechu mówiło się, że jest “Trałkozależny” i miało to swoje uzasadnienie w liczbach. Teraz pisanie o tym, że poznaniacy mają problem, bo pomocnik pauzuje za kartki byłoby przesadą, ale jeśli doliczymy do tego fakt, że z tego samego powodu nie zagra również Karol Linetty… No jest się nad czym głowić. Z Termaliką na boisku z ławki pojawili się Darko Jevtić i Maciej Gajos. Pierwszy wywalczył karnego, drugi zaliczył asystę. Jeśli Urban będzie chciał zagrać ofensywnie, powinien postawić właśnie na nich. Ale ciężko wykluczyć też asekuracyjny wariant, występ Dariusza Dudki u boku Tetteha. A to oznacza duet, z którym może być naprawdę wesoło.
Kto wygra mecz w Niecieczy?
Na pewno będzie to polskie Rayo.
Czy Kędziora na stałe zostanie kozakiem?
W tym sezonie doświadczony napastnik rozegrał dwa świetne mecze. Tak się złożyło, że oba przeciwko Lechowi Poznań. Najprawdopodobniej nie będzie miał kolejnej szansy, by zmierzyć się z Buriciem i spółką, więc przydałoby się potwierdzić klasę również z innym przeciwnikiem. Tym bardziej, że na jego miejsce w składzie czyha cała chmara napastników. Jest Juhar (który może grać też w pomocy), jest Kowal, jest Nikolić, jest nawet sam Elvis. A w Niecieczy już pokazali, że przy ustalaniu kadry sentymenty nie mają większego znaczenia, przekonali się o tym między innymi Paluchowski i Drozdowicz.
Czy Cracovia w końcu wygra poza swoim miastem?
Drużyna Jacka Zielińskiego na wyjazdach radzi sobie przyzwoicie. Gdyby stworzyć tabelę uwzględniającą tylko mecze poza swoim stadionem, zajmowałaby szóste miejsce z dorobkiem 15 punktów w 10 meczach. Ale jeśli przyjrzymy się temu bardziej szczegółowo…
2-2 z Jagiellonią w Białymstoku
2-2 z Piastem w Gliwicach
2-1 z Wisłą w Krakowie
0-1 z Górnikiem w Łęcznej
1-3 z Legią w Warszawie
2-4 z Zagłębiem w Lubinie
1-1 z Górnikiem w Zabrzu
Udało się wygrać trzy pierwsze wyjazdowe spotkania (z Lechią, Podbeskidziem i Koroną), ale później bywało już różnie. Ostatni raz poza Krakowem “Pasy” zwyciężyły jeszcze w sierpniu. No nie służą im dalsze wycieczki. Na szczęście do Niecieczy jest w miarę blisko.