– Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że w ściągnięciu Kaspera Hamalainena w ogóle nie miał dla mnie znaczenia fakt, że przechodzi akurat z Lecha. Był do wzięcia wolny piłkarz o określonej klasie, więc rozpoczęliśmy negocjacje. Czy gdyby Fin był słaby, to też wzięlibyśmy go żeby zrobić na złość poznaniakom? Bzdura! – mówi w dzisiejszym “Super Expressie” Bogusław Leśnodorski.
FAKT
Na początku rozmówka z księciem Alim Ibnem Husseinem. Spokojnie, to nie żaden muzułmański terrorysta, lecz człowiek, który zamierza zreformować to i owo w strukturach FIFA.
Co pan robił w Polsce?
Przede wszystkim miałem zaszczyt spotkać się na lunchu z prezydentem Andrzejem Dudą. Nadarzyła się również okazja do rozmowy z szefem Polskiego Związku Piłki Nożnej Zbigniewem Bońkiem. Spędziłem w Polsce tylko kilka godzin, ale bardzo cennych i ważnych.
(…)
Po lutowych wyborach prezydenta FIFA będziemy mówić pozytywnie o tej organizacji czy nadal będą wypadać trupy z szafy?
Jeśli zostanę prezydentem FIFA, dopilnuję, aby organizacja działała na przejrzystych zasadach. Moją największą obawą jest to, że jeśli wygra nieodpowiedni kandydat i nadal będą pojawiać się skandale, w końcu ludzie stwierdzą – dość tego, rozwiążmy ich, spalmy po nich ziemię i stwórzmy zupełnie nowy twór. Wybory na prezydenta federacji są bardzo istotne. Wydaje mi się, że to ostatnia szansa, aby ocalić FIFA.
Radoslav Latal nie myśli o swojej przyszłości, chce się skupić na pracy. Na brak innych ofert Czech nie narzeka, ale jeśli awansuje do grupy mistrzowskiej – co, umówmy się, raczej z rąk mu się nie wymknie – jego umowa zostanie przedłużona.
– Telefony już dzwonią, jestem jednak trenerem w Piaście i na tym się skupiam. Nie myślę o niczym innym. Mam w kontrakcie klauzulę, że jak awansujemy do grupy mistrzowskiej, zostanę na dłużej. O tym będziemy jednak rozmawiać z działaczami przed zakończeniem sezonu – mówi szkoleniowiec lidera ekstraklasy.
Mniejsze rzeczy:
– Kłopoty bogactwa trenera Legii
– Król Leo odzyskał koronę,
– Mistrz poluje na snajpera,
– Lechia i Cracovia też walczą o Tomasa Pekharta,
– Hanzel blisko transferu do Ruchu.
Śląsk Wrocław wreszcie będzie miał sponsora na koszulkach. Będzie nim firma STS.
Dla Śląska pozyskanie partnera biznesowego to nie tylko sprawa istotnego zastrzyku finansowego, lecz również kwestia naprawy wizerunku klubu, który nie potrafi znaleźć poważnego sponsora. Poprzednio na koszulkach pojawiało się logo Tauronu, ale ta współpraca zakończyła się w 2014 roku. (…) Jesienią pojawiła się nazwa Amazon, ale tylko na… dwa mecze, co obrazowało skalę problemu. Śląsk zarobił wtedy kilkaset tysięcy złotych, a potem przez cały 2015 rok piłkarze grali z „czystymi” koszulkami.
GAZETA WYBORCZA
Rafał Stec o fenomenie Leo Messiego:
W katalońskim klubie głębokie kryzysy od lat wyglądają tak, że drużyna osiąga “zaledwie” półfinał Ligi Mistrzów. A u Messiego tak, że zamiast grać fenomenalnie, gra bardzo dobrze – na poziomie, o którym inni piłkarze, także gwiazdy, mogą jedynie marzyć. To być może jego najbardziej charakterystyczna cecha. Mordercza regularność. Nieludzka niezdolność do występu beznadziejnego, okazywana nawet w słabszym dniu.
Normalni sportowcy potrzebują czasu, by odzyskać pełną sprawność po kontuzji. Ożywają stopniowo, od kopnięcia do kopnięcia, od meczu do meczu. Nie Messi. Kiedy w listopadzie wyleczył kolano (kuracja ciągnęła się dwa miesiące), potruchtał w końcówce hitu z Realem Madryt, by już trzy dni później zasadniczo przyczynić się do rozbicia Romy w Champions League (6:1) – zdobył dwie bramki, przy jednej asystował, oddał zdecydowanie najwięcej strzałów. I od tamtej pory zdarzyły mu się tylko dwa mecze bez gola. W ostatnich 10 nastrzelał 12.
Jest także o Legii, która na klepniętych już transferach raczej nie poprzestanie.
Władze Legii rozpoczęły frontalny atak, bo w 2016 r. klub świętuje stulecie. Odzyskanie mistrzostwa jest koniecznością. Po trudnym roku, w którym kibice co prawda częściej przychodzili na stadion, ale też drużyna nie dała im za wiele radości, właściciele postanowili zaryzykować. Prezes Bogusław Leśnodorski liczy na to, że fanom spodoba się przejście do ataku, a oni sami zapełnią stadion, czym częściowo spłacą transfery.
Legia planuje ściągnięcie kolejnych zawodników, którzy mają się okazać lepsi od obecnie zatrudnionych. Część tych wymian jest uzależniona od siebie, przyjście jednego piłkarza może oznaczać sprzedaż innego.
Transfer Borysiuka najpewniej będzie powiązany z odejściem grającego na jego pozycji Stojana Vranješa (obu reprezentuje Mariusz Piekarski), a przybycie skrzydłowego Cracovii Denissa Rakelsa (ma klauzulę odstępnego 500 tys. euro) umożliwi odejście Iwana Triczkowskiego (obu prowadzi menedżer Jarosław Kołakowski). Nie można wykluczyć powrotu Radovicia i wyrwania kolejnych piłkarzy Lecha – Marcina Kamińskiego lub Barry’ego Douglasa, którym kończą się kontrakty. Pewne jest, że na Łazienkowską przyjdą kolejni piłkarze, także z zagranicy (w Legii mówią, że chcieliby trzech, ale realnie przyjdzie jeden lub dwóch). Gdyby Legii udało się wszystko, co zaplanowała, klub może z kolei opuścić napastnik Aleksandar Prijović.
SUPER EXPRESS
Bogusław Leśnodorski dyplomatycznie stwierdza, że Legia nie chciała zagrać na nosie Lechowi.
Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że w ściągnięciu Kaspera Hamalainena w ogóle nie miał dla mnie znaczenia fakt,że przechodzi akurat z Lecha. Był do wzięcia wolny piłkarz o określonej klasie, więc rozpoczęliśmy negocjacje. Czy gdyby Fin był słaby, to też wzięlibyśmy go żeby zrobić na złość poznaniakom? Bzdura!
Ponoć na nieprzedłużanie kontraktu z Lechem i powrót do Skandynawii mocno nalegała żona piłkarza. Trudno było przekonać panią Hamalainen do tego, by pozwoliła mężowi nadal grać w Polsce?
Dotąd nie miałem przyjemności poznać małżonki Kaspera, więc nie wiem jakich argumentów użył piłkarz, żeby rodzina była szczęśliwa, że gra w Legii.
Prasa spekuluje, że po Finie Legia chce kolejnych lechitów – Marcina Kamińskiego i Barry’ego Douglasa?
Dementuję! To totalna bzdura. Żaden z tych piłkarzy nas nie interesuje.
Deniss Rakels z Cracovii też nie?
To dobry skrzydłowy, który ma w kontrakcie klauzulę odstępnego – 500 tysięcy euro. Ale na razie nie prowadzimy w jego sprawie żadnych rozmów.
W „Superaku” jest jeszcze tekst o Złotej Piłce, ale mało odkrywczy, więc nie będziemy was zanudzać.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Okładka. Żadne zaskoczenie, dziś ten człowiek jest na czołówkach wszystkich sportowych pism.
I słówko komentarza. „PS” do spółki z Henrym pytają „czy Messi to człowiek?” i to pytanie wcale nie jest bezzasadne.
Jednak nie ma bynajmniej wpływu na liczbę strzelanych przez niego goli. Messi wciąż jest prawdziwym utrapieniem dla obrońców i bramkarzy. Liczba 48 goli dla Barcelony strzelonych w ostatnich 12 miesiącach mówi sama za siebie. – Takiemu piłkarzowi jak Leo jest wszystko jedno, na jakiej pozycji występuje. Jeśli jest w najlepszej dyspozycji i ma obok siebie kolegów, którzy też prezentują wysoką formę, może grać dosłownie wszędzie. Jako boczny obrońca też byłby nie do zatrzymania – chwalił go Luis Enrique. – Nie ma w tym żadnego sekretu. Sekret tkwi w nim samym. Robi takie rzeczy, jakich nie widziałem nawet w kreskówkach – dodał szkoleniowiec FCB.
Thierry Henry, który przez trzy lata dzielił z Leo szatnię na Camp Nou, idzie jeszcze dalej. – Nie da się wyjaśnić tego, co robi Messi. Dawniej, kiedy jakiś piłkarz strzelał 23-25 goli w sezonie mówiliśmy, że to niesamowity napastnik, a Messi strzela tyle w ciągu trzech miesięcy! Czasem się zastanawiam, czy on jest człowiekiem – komplementował laureata Francuz.
„Kolejorz” szuka napastnika i szastać forsą wcale nie zamierza.
Kibice Lecha wciąż czekają aż starannie szykujący się do okna transferowego Kolejorz huknie z ciężkiej armaty, tym bardziej, że na gwałt potrzebuje już nawet nie jednego, a dwóch solidnych snajperów. Na razie poznaniacy działają jednak wyjątkowo ostrożnie, najwyraźniej sparzeni przestrzelonymi ruchami z ostatniego lata (unieruchomiony z powodu kontuzji Marcin Robak i wspomniany jałowy Thomalla). Na liście życzeń pojawili się m.in. Martin Nespor z Piasta Gliwice i dobry znajomy Artjoms Rudnevs z Hamburgera SV, lecz Kolejorz nie zamierza szastać pieniędzmi i szuka kandydatów jeszcze dla polskiej ligi nieodkrytych. Na giełdzie nazwisk pojawiają się piłkarze m.in. z Rumunii.
Mniejsze teksty:
– Napoli skazane na scudetto,
– Trenerzy pod ciśnieniem w Premier League,
– W Kielcach sprowadzą czterech piłkarzy,
– Michniewicz robi porządki na skrzydłach,
– Hanzel bisko Ruchu,
– Śląsk daje Flavio sygnał do odejścia.
Rozmówka z Kubą Wawrzyniakiem, który odpowiada z dużą klasą.
Są osoby, które nie wyobrażają sobie lewej obrony reprezentacji bez Jakuba Wawrzyniaka.
Może i wielu sobie nie wyobraża jej beze mnie, ale wielu też szuka lewego obrońcy. Nie zaprzątam sobie głowy tym, co kto o mnie myśli. Chcę dobrze grać w klubie. Bo tylko w ten sposób mogę załapać się do kadry na EURO 2016.
(…)
Jesienią prowadziło Lechię trzech trenerów, jeden z nich – Thomas von Heesen – miał w zwyczaju publicznie was krytykować. Podpisał tym na siebie wyrok?
Trenera Von Heesena nie ma już w klubie… Wie pan co? Brakuje mi wzajemnego szacunku ludzi pracujących w naszym środowisku. Nie chcę jednak wyjść na kogoś, kto krytykuje. To byłoby nieeleganckie, gdybym niemiło wypowiedział się o szkoleniowcu. Dobijanie i wbijanie szpil w kogoś, kiedy ten nawet nie może się obronić, nie ma sensu. Trener Von Heesen miał swoją szansę. W opinii zarządu jej nie wykorzystał.
Pana ambicja musiała zostać podrażniona, kiedy trener odstawił pana od składu?
Jeżeli wraca się do klubu z reprezentacji po dobrym meczu z Islandią i nagle okazuje się, że nie ma dla mnie miejsca w „18” na spotkanie ligowe, to człowiek zaczyna się zastanawiać. To była da mnie dziwna sytuacja. Nie chcę jedna w kółko wałkować tego tematu.
Zbigniew Boniek zdradza kulisy zatrudnienia Adama Nawałki. Wbrew powszechnie panującej opinii, panowie wielkimi kumplami wcale nie byli.
– To nie jest tak, że zatrudniłem go, bo byliśmy jakimiś wielkimi przyjaciółmi. Od czasu wspólnej gry w reprezentacji Polski nasze drogi trochę się rozeszły, chociaż zawsze, keidy się spotykaliśmy, było miło i grzecznie. Do Adama przekonała mnie pracowitość i ambicja. Pewność, że podjąłem dobrą decyzję, uzyskałem po kilku telefonach. „Po co go bierzesz? To nie ma sensu” – mówiła mi część trenerów, których zapytałem o zdanie. Skoro w środowisku obawiano się tej nominacji, to od razu wiedziałem, że Nawałka sobie poradzi – uśmiechał się Boniek, wspominający kulisy decyzji (…).
Już dziś cały plan naszych przygotowań jest dopięty na ostatni guzik. – Gdyby tak nie było, to przecież trener Nawałka nie dałby nam żyć, dzwoniłby bez przerwy. A przecież każdy potrzebuje przespać się przynajmniej kilka godzin na dobę – śmiał się Boniek.