Łamiąca wiadomość: Sebastian Steblecki nie zostanie następcą Robbena, szok i niedowierzanie. Eredivisie nie zawojował, okazał się na nią za krótki, wraca do Polski, do Górnika. Czy wraca z podkulonym ogonem? Nie, bo umówmy się – nie mieliśmy wobec niego wygórowanych oczekiwań. W momencie wyjazdu był rezerwowym Cracovii, a jego transfer do silniejszej ligi uchodził za zaskoczenie, za coś ponad stan. To, że się nie przebił, chwały oczywiście nie przynosi, ale nie dajmy się zwariować: wielką wpadką i zarzutem być nie może. Ot, przeciętny ligowiec nie dał rady stać się przeciętnym ligowcem w mocniejszych rozgrywkach. Sensacji brak, raczej logiczna konsekwencja.
Rok temu mówił: w Holandii we mnie wierzą, to daje nadzieję. Faktycznie, dostawał szanse, grał z Feyenoordem, Alkmaar, dwukrotnie z Ajaksem, któremu zresztą strzelił swoją debiutancką bramkę. Łącznie nakłuł rywali trzykrotnie, dwa razy w lidze i raz w pucharze, co może rewelacyjnym rezultatem nie jest, ale jak się zastanowić to przecież Steblecki w całym sezonie ligowym 13/14 trafił w barwach Cracovii raz. Jak na niego i biorąc pod uwagę ograniczony czas boiskowy, było całkiem nieźle, przynajmniej statystycznie, bo przecież z jakichś uzasadnionych powodów mimo to rywalizację o skład przegrywał.
Miewał swoje przebłyski
Można z tego wywnioskować dwie rzeczy: po pierwsze, naprawdę robił co się dało, żeby wykorzystać holenderską przygodę. Po drugie: że rywalizacja na zachodzie jest intensywna nawet w tak przeciętnym klubie jak Cambuur, który w tym roku broni się przed spadkiem. W 15/16 Steblecki zagrał łącznie raptem kilkanaście minut, regularnie grał tylko w rezerwach.
Trafia do Górnika, gdzie też podanego na tacy miejsca w składzie nie dostanie, ale generalnie Ojrzyński wie kogo bierze, nie daje sobie wciskać ludzi, którzy mu nie pasują do koncepcji, także trudno uznawać to za ruch zły dla którejkolwiek ze stron. Steblecki dostanie uczciwą szansę i jakoś więcej mamy wiary w to, że on odpali, niż jakiś sprowadzony z drugiej półkuli podejrzany szrot po przejściach. Lepiej dać szansę wciąż całkiem młodemu Polakowi z charakterem, niż dalej się przyglądać jak człapie Jeż.
Zastanawiamy się zarazem, czy to akurat na pozycjach, które może wypełnić Steblecki, Górnik ma największy problem. Bramkowo Górnik to piąty strzelec ligi, a to w dużej mierze zasługa skrzydłowych. Tyły ze środkiem pomocy włącznie tak różowo już jednak nie wyglądają, to tutaj wzmocnienia powinny być priorytetami. Niemniej jednak przecież do końca okienka daleko, także nie robimy wyrzutu – i o to zabrzanie mogą jeszcze przecież zadbać.