Jeśli wczoraj wkurzaliśmy się na ekstraklasę, że dwoma dobrymi meczami na koniec sprawiła, że będziemy za nią tęsknić jeszcze bardziej, to… dziś wszyscy – w ramach detoksu – koniecznie musimy zasiąść przed telewizorami. Mecz ostatniej drużyny z przedostatnią. W teorii – wielka klapa. W praktyce – nie takie figle płatała nam już ekstraklasa.
O co grają oba kluby?
O to, żeby nie przezimować w strefie spadkowej. Wyobraźcie sobie, że siedzicie przy wigilijnym stole albo odkorkowujecie właśnie sylwestrowego szampana i zamiast wysłuchiwać życzeń o zdrowiu, sukcesach, spełnianiu marzeń, słyszycie o… wygramoleniu się z czerwonej części tabeli. Przyznacie – słaba opcja. Jakikolwiek wynik padnie – jeden z klubów (zwycięzca meczu) przezimuje przy względnym komforcie psychicznym. W razie remisu – w górę skoczy Podbeskidzie.
Śląsk gra tylko o to?
Jeszcze o to, by… uniknąć wpierdolu. „Jeśli w Bielsku nie wygracie, to na mieście wpierdol macie” – tak żegnali ich kibice po meczu z Zawiszą.
Mówili serio?
W facebookowym wpisie w podobnym tonie do walki “mobilizuje” kibicowska grupa „Ultras Silesia”. Padają słowa o “żądzy krwi”, co zahacza o szeroko zakrojony fanatyzm.
Tak na marginesie, autor tego samego wpisu znalazł wcześniej związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy liczbą wywieszonych flag na meczu, a wynikiem. Uznał, że piłkarze zagrali lepiej, bo… kibice wywiesili mniej flag. Gratulujemy dużego przekonania o własnej roli i wiary we wpływ na losy meczu. Skoro to takie proste, panowie, to może nie wieszajcie żadnych flag, w ogóle, i będziemy mieli wreszcie drużynę w Lidze Mistrzów?
Czy w zapowiedzi meczu Podbeskidzia u siebie musi pojawić się pytanie: “czy Górale wreszcie się przełamią?”.
Musi.
No więc właśnie, to już? Jak nie ze Śląskiem Wrocław, to z kim?
Łatwiejszego zadania już nie będzie. Jeśli bielszczanie nie wygrają u siebie dziś, to nie wygrają już chyba nigdy. Passa Podbeskidzia na własnym stadionie to materiał na dobrą łamigłówkę dla Sherlocka Holmes’a i chwała ludziom, którym chce się jeszcze to wszystko oglądać na żywo, bo wizja przyjścia na obiekt, którego ściany kojarzą ci się wyłącznie z przyjmowaniem batów… Ujmijmy to tak: znamy lepsze sposoby na popołudnie. Podbeskidzie stoi przed dużą szansą, bo Śląsk Wrocław to w przekroju całego roku najbardziej żenująca drużyna z całej stawki.
Czym postraszą goście?
Kamilem Bilińskim, to pewne. Szukiełowicz, w odróżnieniu do poprzednika, nie kombinuje, nie wymyśla kwadratowych jaj wrzucając na szpicę Kiełba. Jest w kadrze napastnik, to gra napastnik. A ten odpłacił się za zaufanie najlepiej jak umiał – w przeciągu tygodnia strzelił dwie bramki.
Dlaczego warto obejrzeć ten mecz tylko jednym okiem?
Bo tuż po meczu rusza nasza Wielka Gala Weszło, na której wasza obecność jest obowiązkowa! W tle leci meczyk, a wy macie chwilę, żeby odpowiednio się wyszykować. Wyprasować koszulę, wypastować buty, poprawić fryzurę i walnąć coś mocniejszego dla kurażu. Widzimy się już niebawem!