W cieniu słonia. Toronto i Kanada szykują się na mundial [FourFourTwo]

Wojciech Piela

24 grudnia 2025, 11:15 • 14 min czytania 2

Donald Trump dopilnuje, by Stany Zjednoczone przyciągnęły największą uwagę podczas przyszłorocznych mistrzostw świata, ale Kanada jest równie podekscytowana – FourFourTwo poleciało do Toronto, by znaleźć demonicznego jastrzębia i miasto gotowe na swoją szansę na wielkiej scenie.

W cieniu słonia. Toronto i Kanada szykują się na mundial [FourFourTwo]
Reklama

W Kanadzie istnieje stare powiedzenie: „nasze partnerstwo z USA jest jak spanie w jednym łóżku ze słoniem”. FourFourTwo nie spodziewało się, że po przylocie do Toronto będziemy rozmyślać o tym, jak to jest ucinać sobie drzemkę obok największego lądowego ssaka na Ziemi, ale oto jesteśmy.

Jak Toronto i Kanada szykują się na mundial? Nie chcą, aby USA popsuło im zabawę

Słowa te po raz pierwszy wypowiedział w 1969 roku kanadyjski premier Pierre Trudeau, ojciec Justina, aby zobrazować, jak często ten kraj odczuwa skutki nawet najmniejszego ruchu swoich porywczych sąsiadów. Dziś ten cytat przytacza nam kibic Toronto FC o imieniu Tom, wyjaśniając, co czuje w związku z tym, że Kanada współorganizuje mundial 2026 razem z USA.

Reklama

– Urodziłem się w Anglii i angielskie media mają tendencję do wrzucania Kanady do jednego worka ze Stanami Zjednoczonymi, jakbyśmy byli tacy sami – kontynuuje. – Ale nie jesteśmy. Jaka jest różnica? Jest tu znacznie więcej europejskiej mentalności – a krótka odpowiedź brzmi: jesteśmy lepsi!.

Głównie za sprawą Donalda Trumpa USA tak bardzo dominują w nagłówkach, że łatwo zapomnieć, iż dwa inne kraje również będą gościć mistrzostwa świata przyszłego lata – Meksyk oraz Kanada, która po raz pierwszy w historii zorganizuje część turnieju, goszcząc 13 z 104 meczów. Sześć z tych spotkań odbędzie się na BMO Field, w tym mecz otwarcia dla reprezentacji Kanady.

Relacje Kanady z USA były w ostatnich latach burzliwe, ale współpraca z sąsiadem zapewniła jej udział w mundialu – FourFourTwo przyleciało, by obejrzeć ostatni w sezonie mecz Toronto FC w MLS i sprawdzić, jak miasto przygotowuje się na największe piłkarskie wydarzenie w swojej historii.

„Moje marzenie? Finał!”

Pochodzący z Toronto Richie Laryea chce się znaleźć na boisku, gdy Kanada zagra swój pierwszy mecz na przyszłorocznym mundialu w jego rodzinnym mieście 12 czerwca. Do tej pory rozegrał w reprezentacji 69 spotkań. Jeśli tak się stanie, były obrońca Nottingham Forest spodziewa się, że podczas wyjścia na murawę przed pierwszym gwizdkiem ogarną go wielkie emocje. Da sobie chwilę, by wrócić myślami do miejsca, w którym zaczęła się jego droga, zaledwie kilka kilometrów dalej.

– Jest tu stadion o nazwie Esther Shiner – mówi nam gwiazda Toronto FC, odnosząc się do niewielkiego obiektu w okolicy. – Mój tata zabierał mnie i mojego brata na mecze reprezentacji Meksyku do lat 20 przeciwko jednej z lokalnych drużyn klubowych. Byłem wtedy młody i oglądanie takiego spotkania z bliska sprawiło, że zakochałem się w piłce nożnej.

– Ilu ludzi może powiedzieć, że zagrało na mistrzostwach świata, przed rodziną i przyjaciółmi, w mieście, z którego pochodzi? To jak coś z bajki. Myślę, że tuż przed rozpoczęciem meczu naprawdę mnie to poruszy.

Kapitan Toronto, Jonathan Osorio, również zdaje sobie sprawę z historycznej szansy, by tego dnia znaleźć się na boisku. – Jestem zdeterminowany, żeby tam być. Nawet gdybym nie był piłkarzem, przyszedłbym jako kibic – mówi 33-letni pomocnik z 85 występami w kadrze, który w ostatnim czasie musiał walczyć o utrzymanie miejsca w reprezentacji. On także dorastał w tym mieście i ostatnie 12 lat spędził w lokalnym klubie. – To, że Kanada jest gospodarzem mistrzostw świata, to coś, co prawdopodobnie zdarza się tylko raz w życiu.

Przez długi czas występ jego kraju na mundialu wydawał się nieosiągalny. Między 1986 a 2022 rokiem drugi co do wielkości kraj świata pod względem powierzchni i 37. pod względem liczby ludności nie zakwalifikował się ani razu – często nawet nie będąc blisko awansu. – Mój tata jest Kolumbijczykiem i pamiętam, jak oglądałem ten kraj na mistrzostwach świata w 1998 roku – dodaje Osorio, wracając myślami do czasów, gdy miał sześć lat. – Zawsze marzyłem, żeby zagrać na mundialu dla Kanady. Przez długi czas wydawało się to dość szalonym marzeniem, ale na szczęście stało się rzeczywistością.

Laryea i Hazard na mundialu 2022

Richie Laryea w walce z Edenem Hazardem podczas mistrzostw świata w 2022 roku

Zarówno Osorio, jak i Laryea byli częścią drużyny, która to osiągnęła. Choć początkowo nie było potwierdzone, że wszyscy trzej gospodarze zagrają na mistrzostwach świata 2026, to jednak każdy mocno wierzył, że Kanada dostanie miejsce w turnieju. W rzeczywistości ich długie oczekiwanie na występ na mundialu zakończyło się jednak cztery lata wcześniej, niż zakładano – zakwalifikowali się także na edycję 2022 w Katarze.

Czy wiadomość o mundialu 2026 zainspirowała odrodzenie reprezentacji? – Piłkarze chcieli zagrać na mistrzostwach świata u siebie w kraju, więc pewnie jest w tym trochę prawdy – przyznaje Osorio. Zgadzają się z nim Laryea. – Kiedy przyznano nam organizację mistrzostw świata, motywacją było przygotowanie się na 2026 rok – mówi 30-latek. – Bycie na mundialu w 2022 roku było surrealistyczne. Nasz pierwszy mecz był z Belgią – spojrzałem w lewo w tunelu, zobaczyłem Kevina De Bruyne, Thibauta Courtois i Edena Hazarda i pomyślałem: ‘O mój Boże, to jest najwyższy poziom’”.

Kanada postawiła Belgii trudne warunki, ale przegrała 0:1 po tym, jak Courtois obronił rzut karny największej gwiazdy „Canucks”, piłkarza Bayernu Monachium Alphonso Daviesa. Przegrali wszystkie trzy mecze w Katarze – ich jedyny wcześniejszy występ na mistrzostwach świata w 1986 roku również zakończył się trzema porażkami – ale zyskali uznanie za swoją grę i mają ambicje, by na własnym terenie wypaść lepiej. W zeszłym roku dotarli do półfinału Copa America – to o dwie rundy dalej niż USA i Meksyk.

– Szczerze mówiąc, myślę, że możemy zajść bardzo daleko – mówi Laryea. – W 2022 roku graliśmy dobrze, ale tym razem chodzi przede wszystkim o wyniki. Moje marzenie? Tak, finał… – dodaje z uśmiechem, sugerując, że wie, iż to mało prawdopodobny scenariusz. To jednak nie powstrzymuje go od nadziei.

Toronto podzieli się meczami Kanady na mistrzostwach świata z Vancouver, po tym jak Montreal, Edmonton, Ottawa i Regina odpadły na etapie procesu wyboru gospodarzy. Laryea jest przekonany, że goście zostaną w Toronto serdecznie przyjęci. To największe miasto Kanady, liczące 3 miliony mieszkańców, uważane jest za najbardziej wielokulturowe miejsce na świecie. Na ulicach widzimy ludzi w koszulkach reprezentacji z całego globu – od Ukrainy po Indonezję i Kenię. – Populacja jest tu niezwykle zróżnicowana – mieszka tu wielu fanów piłki nożnej – mówi obrońca o ghańskich korzeniach.

Przywróćcie Jozy’ego Altidore’a

Piłka nożna musi tu rywalizować z wieloma innymi sportami – hokej na lodzie jest w Kanadzie sportem numer jeden, dlatego Toronto Maple Leafs cieszą się ogromną popularnością. Podczas naszej wizyty miasto ogarnia też baseballowa gorączka, bo Toronto Blue Jays z MLB awansowali do World Series po raz pierwszy od 1993 roku.

Toronto Raptors grają w NBA, a Toronto Argonauts w kanadyjskiej wersji NFL – miasto miało nawet drużynę w angielskiej lidze rugby Super League, mimo że Toronto Wolfpack musieli pokonywać 3500 mil przez Atlantyk na mecze wyjazdowe. Pandemia szybko pokrzyżowała ten szalony plan.

Toronto FC powstało specjalnie po to, by dołączyć do MLS w 2007 roku, a w tym sezonie angielskim asystentem trenera jest były pomocnik Wolves i Crystal Palace, Neil Emblen, który wcześniej pracował szkoleniowo w Nowej Zelandii i Kolorado.

– Wokół mojego bloku są wieżowce – to bardziej przypomina miniaturowy Nowy Jork niż wiejskie hrabstwo Kent… – uśmiecha się, nawiązując do miejsca, w którym dorastał. – Tutaj pasja rozkłada się na wiele sportów, podczas gdy w Anglii jest tylko piłka nożna. Ale na jednym z końców stadionu mamy kibiców, którzy biją w bębny i śpiewają – to prawdziwi fani. Klub nie istnieje zbyt długo, więc wciąż się buduje.

– Na mistrzostwach świata w Toronto będzie świetna atmosfera. Latem odbył się tu mini-turniej z udziałem Nowej Zelandii, Wybrzeża Kości Słoniowej, Kanady i Ukrainy – nie mogłem uwierzyć, ilu Ukraińców tu było. Poszedłem obejrzeć trening Nowej Zelandii i mówili do mnie: ‘Neil, to centrum treningowe jest niesamowite’. Jestem w MLS od 2018 roku i piłka nożna naprawdę tu rośnie.

Przez długi czas rosło też Toronto FC. Po tym jak przez pierwsze osiem sezonów istnienia nie awansowali do play-offów MLS, w 2016 roku zostali wicemistrzami. Rok później zdobyli już mistrzostwo, z pomocą napastników Sebastiana Giovinco i Jozy’ego Altidore’a. W 2018 roku dotarli następnie do finału Ligi Mistrzów CONCACAF. Od czasu pandemii Covid nadeszły jednak znów trudne lata – sezon 2025 jest piątym z rzędu bez awansu do play-offów, a w tych rozgrywkach zabrakło im do tego ponad 20 punktów.

Drogie włoskie transfery Federico Bernardeschiego i Lorenzo Insigne okazały się niewypałami; ich kontrakty rozwiązano za porozumieniem stron tego lata. Przed ostatnim meczem sezonu u siebie z Orlando City Toronto nie wygrało od połowy lipca, choć przestali regularnie przegrywać, notując ostatnio osiem remisów z rzędu – w tym jeden z Interem Miami, który dał przedsmak tego, jak miasto przyjmie piłkarskie gwiazdy podczas przyszłorocznego mundialu. – Kiedy Messi przyjechał tu kilka tygodni temu, połowa stadionu przyszła tylko dla niego, a za każdym razem, gdy dostawał piłkę, rozlegał się ryk – śpiewali ‘Messi, Messi’, to wyglądało jak mecz wyjazdowy! – śmieje się Emblen. – W Anglii pewnie by go wygwizdali!

Messi w Toronto

Leo Messi podczas wizyty w Toronto przy okazji meczu Interu Miami

Podczas wizyty w Kanadzie Messi i jego koledzy zatrzymali się w pobliskim Hotelu X, oficjalnym hotelu Toronto FC, który FIFA już zarezerwowała na mistrzostwa świata. Przed meczem zwiedzamy BMO Field, który przechodzi modernizację wartą 78 milionów funtów. – Pierwsza faza rozpoczęła się w grudniu 2024 roku i właśnie dobiega końca – wyjaśnia Sharon Bollenbach, dyrektor wykonawcza miasta Toronto ds. projektu mundialu, podczas gdy w tle słychać hałas intensywnych prac budowlanych. Cztery nowe ekrany wideo są już zainstalowane – po jednym w każdym rogu stadionu. – Pojemność wynosi około 28 tysięcy, a tymczasowe rozbudowy zwiększą ją do 45 tysięcy – 7 tysięcy na jednym końcu i 10 tysięcy na drugim. Druga faza ruszy w grudniu i potrwa do momentu przekazania obiektu FIFA w maju.

Obecnie na obu końcach stadionu znajdują się tylko niewielkie sektory trybun – minimalna pojemność wymagana do rozegrania meczu mistrzostw świata to 40 tysięcy, więc tymczasowe trybuny pojawią się wyłącznie na czas turnieju. Instalowane jest jaśniejsze oświetlenie spełniające wymogi telewizyjne, powstaje też nowe, stałe zaplecze hospitality, a do naturalnej murawy zostaną wszyte włókna syntetyczne, aby wytrzymała sześć meczów w ciągu 21 dni.

Około 6 tysięcy wolontariuszy jest również rekrutowanych do pomocy przy organizacji mundialu. – To największy test organizacyjny, jaki Toronto kiedykolwiek przeszło – mówi Stephanie Jones, nadzorująca przygotowania w imieniu Maple Leaf Sports & Entertainment, firmy będącej właścicielem Toronto FC i zarządzającej BMO Field.

„Masz zbędne 2443 dolary?”

Kilka godzin przed pierwszym gwizdkiem spacerujemy wokół stadionu, położonego w przyjemnej okolicy kilkaset metrów od jeziora Ontario i na zachód od centrum Toronto, gdzie spotykamy kibiców już ustawiających się w kolejce na mecz. Część z nich dumnie nosi koszulki Chorwacji – dziś jest Chorwacka Noc Dziedzictwa, kolejna próba poszerzenia bazy kibiców klubu. Na tym spotkaniu spodziewanych jest około 800 osób mających korzenie w tym adriatyckim kraju.

Jest tu jednak wiele innych tradycji i kultur. – Ja mam korzenie w Trynidadzie i Tobago, moi znajomi w Indiach i Chinach – mówi Ethan Rassul, wskazując na swoich kolegów. – Wszyscy spotykają się razem i dobrze się bawią. W USA pojawiały się opinie, że w niektórych miejscach ludzie mogą nie czuć się bezpiecznie podczas meczów mundialu, ale nikt nigdy nie mówił tego o Kanadzie. Zresztą po raz pierwszy od długiego czasu możemy mieć nawet lepszą drużynę niż USA i Meksyk.

Trzej gospodarze będą ze sobą rywalizować o to, kto zajdzie dalej na mistrzostwach świata. – O tak, między kibicami z USA i Kanady zawsze jest mnóstwo wzajemnych docinków! – śmieje się. – To nasza najlepsza szansa, żeby wyjść z grupy i zajść daleko w turnieju, zwłaszcza przy wsparciu własnej publiczności. Kupiłem już bilety na mundial – nie mogłem przepuścić takiej okazji.

Jego bilet nie jest jednak na mecz Kanady – i nawet nie w Toronto. – Ceny tutaj były absurdalne, więc zdecydowałem się na mecz w Houston – mówi. To, że uznał podróż w obie strony na dystansie 2500 mil za tańszą opcję, dobrze pokazuje skalę krytyki, z jaką FIFA spotyka się za politykę cenową na wielu meczach. Podobno cztery progi cenowe na mecz otwarcia Kanady w Toronto zaczynały się od 497, 1000, 1736 i 2443 dolarów kanadyjskich (266–1300 funtów).

– To ekscytujące, że mistrzostwa świata się zbliżają, ale zwykli ludzie nie będą mogli dostać biletów – ceny są szalone – mówi Tom, urodzony w Londynie kibic, który wcześniej przytoczył nam powiedzenie o słoniu. – Fajnie byłoby zobaczyć tu jakikolwiek mecz mundialu, ale szanse na zdobycie biletu są praktycznie zerowe.

– Szkoda też, że montowane trybuny są tymczasowe. Lepiej byłoby zamknąć narożniki stadionu i zrobić je na stałe, bo kiedy nasz sezon zaczyna się w lutym lub marcu, jezioro Ontario jest tuż obok i wieje od niego wiatr – bywa naprawdę zimno.

– Organizacja mistrzostw świata to nadal jednak ogromna szansa – to był trudny rok dla Toronto FC. W sezonie, w którym wygraliśmy MLS, stadion wręcz buzował od energii. Przed meczem piosenkarka zaczynała śpiewać hymn Kanady, po czym milkła, bo cały stadion przejmował śpiew. To było niesamowicie głośne.

Uważaj na demonicznego jastrzębia

Wewnątrz stadionu tego wieczoru nie jest aż tak głośno podczas hymnów – trybuny są dalekie od kompletu, a niedawne złagodzenie napięć politycznych między USA a Kanadą sprawia, że hymn narodowy Stanów Zjednoczonych, grany dla Orlando, zostaje przyjęty uprzejmymi brawami, zamiast głośnych gwizdów, jakie rozbrzmiewały wcześniej w tym roku na meczu hokeja na lodzie w Montrealu, w szczytowym momencie retoryki Donalda Trumpa o uczynieniu Kanady 51. stanem USA. Gdyby to spotkanie odbyło się tydzień później, mogłoby być inaczej – już po naszym powrocie do domu Trump znów zaczął spór z Kanadą o cła.

Gdy piłkarze ustawiają się przed meczem, przy linii bocznej stoi Bitchy the Hawk wraz z opiekunem – klubowa maskotka, prawdziwy ptak drapieżny. Nie ma on za zadanie wydziobywać oczu amerykańskim kibicom gości, lecz odstraszać mewy. Za bramką, gdzie gromadzą się ultrasi Toronto FC, znajduje się także ogromny, dwudziestostopowy posąg jastrzębia. Dla dodatkowego efektu jego oczy zapalają się demoniczną czerwienią, w towarzystwie kłębów dymu, na początku każdej połowy i przy golach gospodarzy. Dość przerażające.

Ultrasi nie mają wielkiego wsparcia ze strony reszty stadionu, ale robią wszystko, by stworzyć atmosferę – biją w bębny, skandują i podskakują – jednocześnie rozwijając transparenty protestujące przeciwko słabemu sezonowi klubu. Jeden z nich głosi „Making Losing Seem Expensive” („Sprawiając, że porażki wydają się kosztowne”), krytykując pieniądze wyrzucone na nieudane transfery – pierwsze litery każdego słowa układają się też w skrót MLSE, czyli nazwę właściciela klubu, Maple Leaf Sports & Entertainment.

Transparent na meczu Toronto

Transparent wywieszony przez kibiców Toronto podczas meczu z Orlando

Ten wieczór mógł zapowiadać się jako czas frustracji, ale nastroje poprawiają się już po siedmiu minutach, gdy Osorio z około 20 metrów trafia w samo okienko. Orlando odpowiada lawiną okazji, lecz świetna postawa bramkarza nie pozwala im zdobyć gola, a następnie Djordje Mihailović – sprowadzony z Colorado Rapids po odejściach Insigne i Bernardeschiego – efektownie podkręca piłkę z rzutu wolnego, podwyższając na 2:0.

Do przerwy współczynnik xG wynosi 0,65 dla Toronto i 1,64 dla Orlando, ale mimo to po wznowieniu gry gospodarze prowadzą już 3:0, bo Mihailović trafia ponownie – w Chorwacką Noc Dziedzictwa gwiazdą wieczoru zostaje Amerykanin serbskiego pochodzenia. Atmosfera się ożywia – ultrasi Toronto wykonują „Poznań”, na zewnątrz stadionu losowo odpalane są fajerwerki, a oczy jastrzębiego posągu zdają się zapalać na czerwono co pięć minut, co sprawia mnóstwo frajdy wszystkim obecnym. Orlando strzeliło dwa gole – przyjęte ciszą, bez widocznych oznak obecności kibiców gości. Być może dlatego, że pomiędzy nimi Toronto zdobywa czwartą bramkę po trafieniu Deandre’a Kerra.

Po końcowym gwizdku, mimo trudnego sezonu, między piłkarzami a kibicami czuć radość, a nawet jedność. To pierwsze zwycięstwo od trzech miesięcy. Z głośników leci nawet utwór Tiny Turner „Simply The Best”, co być może jest lekką przesadą, gdy drużyna przez kilka minut pozostaje na murawie, świętując i rzucając w trybuny małe piłki dla dzieci na pamiątkę.

– W końcu uśmiechy! – wykrzykuje trener Toronto, Robin Fraser, wchodząc na konferencję prasową. Ulga jest widoczna u wszystkich. Amerykanin był asystentem trenera, gdy klub wygrał MLS w 2017 roku, a na początku tego roku objął stanowisko pierwszego szkoleniowca, by spróbować odmienić losy zespołu. – Wiedzieliśmy, że ten sezon będzie wyzwaniem – mówi FourFourTwo. – Ale jeśli uda nam się pójść dalej tym tropem, zmierzamy w kierunku, w którym chcemy być, co jest niezwykle ważne w kontekście mistrzostw świata, które odbędą się tutaj. Piłka nożna znajdzie się w Toronto w centrum uwagi jak nigdy dotąd – mamy nadzieję, że gdy mundial tu zawita, to miejsce będzie już przyzwyczajone do ekscytacji dzięki naszym występom.

Zgadza się z nim strzelec dwóch bramek, Mihailović. – Pięć lat bez play-offów to nic dobrego – mówi. – Ważne było, że zakończyliśmy dziś sezon zwycięstwem, dając kibicom trochę radości.

Efektowny gol i wygrana poprawiły też nastrój kapitanowi Toronto, Osorio, przed szansą, jaka może się przed nim otworzyć, jeśli utrzyma miejsce w reprezentacji w 2026 roku. – To świetnie zakończyć w ten sposób – czuję się dobrze fizycznie i mam wrażenie, że wciąż mam wiele do zaoferowania – mówi, z koncentracją w głosie, która sugeruje, że dołoży wszelkich starań, by znaleźć się na tym samym boisku 12 czerwca, gdy jego kraj rozpocznie mundial 2026 w Toronto.

Dla Kanady przyszłe lato to szansa życia. Waleczny słoń u ich boku przyciągnie większość uwagi, ale oni nie zamierzają pozwolić, by zepsuł im zabawę.

CZYTAJ WIĘCEJ EKSKLUZYWNYCH MATERIAŁÓW WE WSPÓŁPRACY Z FourFourTwo:

fot. Newspix

2 komentarze

Uwielbia sport, czasem nawet próbuje go uprawiać. W przeszłości współtworzył legendarne radio Weszło FM, by potem oddawać się pasji do Premier League na antenie Viaplay. Formaty wideo to jego żywioł, podobnie jak komentowanie meczów, ale korzystanie z języka pisanego również jest mu niestraszne. Wytężone zmysły, wzmożona czujność i mocne zdrowie – te atrybuty przydają mu się zarówno w pracy, jak i życiu codziennym. Żyje nadzieją na lepsze jutro słuchając z zamiłowaniem utworów Andrzeja Zauchy czy Krzysztofa Krawczyka – bo przecież bez przeszłości nie ma przyszłości.

Rozwiń

Najnowsze

Niemcy

Tragiczna śmierć niemieckiego piłkarza. Spadł z wyciągu narciarskiego

Maciej Bartkowiak
0
Tragiczna śmierć niemieckiego piłkarza. Spadł z wyciągu narciarskiego
Reklama

Inne kraje

Reklama
Reklama