Raków najlepszy z polskich drużyn. TOP 3 Ligi Konferencji wygląda miło

redakcja

Autor:redakcja

11 grudnia 2025, 22:58 • 4 min czytania 6

Raków to najlepsza polska drużyna w Lidze Konferencji. Fakty. Udowodnił to po raz kolejny. Strasbourg, Szachtar, Raków – tak wygląda TOP 3 fazy ligowej. To mówi samo za siebie. Odkąd Marek Papszun ogłosił, że chce do Legii, Medaliki wygrały pięć spotkań z rzędu. Tym razem skromnie, bo skromnie, ale wykorzystany rzut karny Brunesa wystarczył na pokonanie Zrinjskiego Mostar. 

Raków najlepszy z polskich drużyn. TOP 3 Ligi Konferencji wygląda miło
Reklama

Ile mamy niepokonanych ekip w Lidze Konferencji? Otóż trzy. To liderujący Strasbourg, któremu punkty urwała tylko Jagiellonia. Oprócz tego jeszcze AEK Larnaka, która często remisuje i właśnie Raków Częstochowa – zdecydowanie najlepsza z polskich drużyn w tej edycji Ligi Konferencji.

Medaliki od razu narzuciły wyższe tempo. Piłkarze (jeszcze) Papszuna nieźle się czuli z piłką przy nodze. Szybka wymiana podań na połowie rywali, jakieś klepki, piętki Brunesa. Trochę niespodziewanie w sumie goście wysłali sygnał ostrzegawczy za sprawą dośrodkowania z lewej strony i uderzenia z powietrza kapitana Nemanji Bilbiji. Wystarczyło długie podanie, wygrany pojedynek/przebitka z Ameyawem i mocne dogranie na środek pola karnego. Szybka akcja. To w zasadzie powinien być gol.

Reklama

Jakoś tak częstochowianie kiepsko pilnowali tej prawej strony, bo i w końcówce pierwszej połowy Ameyaw był w akcji za wysoko, Tudor podszedł ryzykując i dobiegł do piłki drugi, a więc zrobił się krater meteorytowy dla Petara Mamicia. Ten jednak postanowił z kąta mocno walnąć i dać się wykazać Oliwierowi Zychowi.

Raków rozkręcił się dopiero w końcówce pierwszej połowy

Polski zespół tak sobie klepał od lewej do prawej, od prawej do lewej, znowu od lewej do prawej, jeszcze raz od prawej do lewej. I co? I długo nic. Goście postawili szczelną zaporę w środku pola. Dopiero w 34. minucie Oskar Repka ładnym podaniem wypuścił Tomasza Pieńkę, ale ten się trochę zaplątał. Akcja jednak cały czas trwała i Jonatan Brunes wpakował piłkę do siatki. VAR cofnął akcję do momentu podania Repki i wyszło, że Pieńko był na pozycji spalonej.

Częstochowianie wreszcie zaczęli znajdować sobie miejsce. W 38. minucie Diaby-Fadiga uderzył z główki, jednak w sam środek. Akurat na paradę dla Gorana Karacicia, który rzucił się efektownie niczym do jakieś arcytrudnej interwencji. Tak na zdjęcie dla fotografa.

Do Rakowa uśmiechnęło się szczęście, bo już w zasadzie ostatniej akcji – nawet po czasie – Nemanja Bilbija fatalnie skiksował. Chciał kopnąć piłkę, a ta trafiła go prosto w rękę. Leciała przez pół szerokości boiska z punktu rzutu rożnego, więc miał mnóstwo czasu na reakcję. Trafiła go w rękę bezpośrednio. Decyzja mogła być jedna – karny. No i Brunes go wykorzystał. Swoją drogą to Norweg ostatnio absolutnie zwariował. Strzelił właśnie gola w siódmym meczu z rzędu.

Dwie zmarnowane „setki” Rakowa się nie zemściły

To wcale nie jest tak, że Raków sobie jakoś spokojniutko grał, a przeciwnicy z Bośni i Hercegowiny płakali nad swoim losem. Nie. Oni naprawdę kilka razy pokazali, że potrafią przeprowadzić niezłą akcję. W końcu przecież opykali 5:0 Lincoln Red Imps czy wygrali 2:1 ze szwedzkim BK Hacken.

Oliwier Zych musiał się naprawdę wysilić, żeby zatrzymać piłkę po strzale Igora Savicia. To był sygnał ostrzegawczy numer dwa, a może nawet i numer trzy, że Bośniacy nie przyjechali tutaj na zwiedzanie Sosnowca.

Wszystko mógł uspokoić Jonatan Brunes, ale no… przestrzelił stąd (zdjęcie poniżej). Jak on to zrobił? Nie wiemy, ale to duża sztuka, by przenieść piłkę nad poprzeczką. Nawet pewnie trudniej to zrobić z tej pozycji, niż wcelować w bramkę.

Okazje do podwyższenia rezultatu zdecydowanie były. Takową miał choćby Lamine Diaby-Fadiga po strzale zza szesnastki. Bramkarz gości sparował piłkę na słupek, a później aż głęboko westchnął, bo nie miał pojęcia, gdzie się ona znajduje po tej interwencji. Odbiła mu się od nogi, od pleców i wyleciała za linię tuż obok słupka. Niedziwne, że sobie odetchnął.

Goście nabili jeszcze kilka strzałów, acz niezbyt groźnych, a Raków już tak męczył bułę przez dobre pół godziny, grając w tempie 0,75. A jak już była okazja po kontrze, to Barath fatalnie skiksował. Na koniec gracze Rakowa też sunęli z kontrą we trzech, ale nieporadnie wpadli w pułapkę ofsajdową. No i skończyło się na 1:0. Punkty to punkty, trzeba szanować i się cieszyć. Zwłaszcza, że częstochowianie w Lidze Konferencji się nie ośmieszają (patrzymy tu na Legię).

Raków Częstochowa – Zrinjski Mostar 1:0 (1:0)

  • Jonatan Brunes (karny) 45+5′

CZYTAJ WIĘCEJ O LIDZE KONFERENCJI NA WESZŁO:

6 komentarzy

Najnowsze

Reklama

Liga Konferencji

Reklama
Reklama