Reklama

Maltańskie media pełne zachwytu po meczu z Polską

Marcin Ziółkowski

18 listopada 2025, 14:37 • 3 min czytania 3 komentarze

Polska w ostatnim meczu eliminacji mistrzostw świata 2026 pokonała na wyjeździe po wyrównanej rywalizacji Maltę 3:2. Drużyna Jana Urbana nie zachwyciła, co innego jeśli mowa o występie gospodarzy. Tamtejsze media są dumne z ekipy Emilio De Leo, który przez wiele lat był asystentem Sinisy Mihajlovicia. Jedna ze stron mówi w kontekście gospodarzy, że grali jak równy z równym, mając za rywala czołową drużyną kontynentu.

Maltańskie media pełne zachwytu po meczu z Polską

Malta pełna determinacji przegrała pechowo

Na stadionie w Ta’Qali, Biało-Czerwoni trzykrotnie obejmowali prowadzenie. Najpierw po bramce Roberta Lewandowskiego (trafienie numer 88 w kadrze), kwadrans po przerwie na 2:1 trafił Paweł Wszołek, a w końcówce spotkania zwycięstwo zapewnił Piotr Zieliński, choć mocno pomógł mu w tym rykoszet.

Reklama

Maltańczycy zaprezentowali się wzorowo i jedyne, co mogło doprowadzić ich do smutku, to wynik końcowy. Taka też narracja panuje w tamtejszych mediach. Zespół pokazał ogromny charakter i wolę walki, a przeważyła jakość rywala.

Valhmor Camilleri z Times of Malta pisze wprost: – Gol Piotra Zielińskiego na pięć minut przed końcem złamał maltańskie serca, a Polska z trudem wywalczyła zwycięstwo w emocjonującym meczu. Waleczna Malta zdołała stawić czoła bardziej znanym rywalom i dwa razy doprowadzić do remisu – tym bardziej więc dla tej drużyny to trudny wynik do zaakceptowania.

Dodał on: – Ten wynik jest o tyle trudny do przełknięcia, gdyż było blisko napisania wielkiej historii reprezentacji. Remis zagwarantowałby sześć punktów w tabeli końcowej, co nigdy do tej pory w żadnych eliminacjach się nie wydarzyło. Mimo porażki, piłkarze otrzymali owacje na stojąco od swoich kibiców za kolejny dobry występ.

W Malta Independent z kolei także podkreśla się, że wynik ostatniego meczu eliminacyjnego powoduje złamane serce, bo drużyna gospodarzy zaprezentowała się bardzo odważnie przeciwko Polakom. Ekipa Jana Urbana określona jest mianem tej, która wiele razy w meczu była tą gorszą.

– Maltańska reprezentacja doznała bolesnej porażki przeciwko silnej polskiej drużynie, krótko po wspaniałym zwycięstwie w Helsinkach. Zaprezentowała się odważnie, jednak nie pozwoliło to na zdobycie co najmniej kolejnego punktu. Dwukrotnie odrobiła straty, pokazała ogromną wolę walki i wielokrotnie wyglądała lepiej od rywala.

– Gospodarze rozpoczęli pewnie, obie strony miały dobre szanse. Malta stawiła opór, grała inteligentnie z kontrataków i wygrała nawet wiele pojedynków w środku pola.

Podkreślono, że Malta z każdą minutą grała coraz lepiej w tym spotkaniu, a także, że bramka Wszołka na 1:2 była dość szczęśliwa. Trudno się nie zgodzić w obu kwestiach.

Christopher Francalanza z Malta Sport mówi o jednym z najbardziej emocjonujących meczów w najnowszej historii reprezentacji Malty.

– 10-tysięczna widownia widziała jak Malta dorównywała Polakom, wykazując się przy tym odwagą, intensywnością i wiarą od samego początku spotkania.

– Finałowa faza meczu była bardzo zacięta, a ponownie znakomicie spisywał się Henry Bonello, popisując się serią kluczowych obron. Wyrównanie jednak nie nadeszło, mimo wielkich wysiłków podczas aż dziesięciu doliczonych minut do drugiej połowy spotkania.

– To porażka, ale był to występ pełen charakteru, jakości i dumy. Malta stanęła twarzą w twarz z czołową europejską drużyną i przegrała jedynie z uwagi na moment geniuszu pod koniec meczu. Kibice bili brawo na długo po ostatnim gwizdku.

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

3 komentarze

Człowiek urodzony w roku stulecia swojego przyszłego ulubionego klubu. Schodzący po czerwonej kartce Jens Lehmann w Paryżu w finale Ligi Mistrzów 2006 to jego pierwsze piłkarskie wspomnienie. Futbol egzotyczny nie jest mu obcy. Przykład? W jednej z aplikacji ma ustawioną gwiazdkę na tajskie Muangthong United, bo gra tam niejaki Emil Roback. Inspiruje się Robertem Kubicą, Fernando Alonso i Ottem Tanakiem, bo jest zdania, że warto dać z siebie sto i więcej procent, nawet mimo niesprzyjających okoliczności. Po szkole godzinami czytał o futbolu na Wikipedii, więc wybudzony nagle po dwóch godzinach snu powie, że Oleg Błochin grał kiedyś w Vorwarts Steyr. Potrafi wstać o trzeciej nad ranem na odcinek specjalny Rajdu Safari, ale nigdy nie grał w Colina 2.0. Na meczach unihokeja w szkole średniej stawał się regenem Lwa Jaszyna. Esencją piłki jest dla niego styl rodem z Barcelony i Bayernu Flicka, bo Zdenek Zeman i jego podejście to życie, a posiadanie piłki jest przehajpowane

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Mistrzostwa Świata 2026

Reklama
Reklama