Reklama

Kadra Brzęczka jest niezniszczalna! Włosi znokautowani

Michał Kołkowski

14 listopada 2025, 18:21 • 6 min czytania 74 komentarzy

Dawno nie było w Polsce takiej ekscytacji wokół meczu z udziałem reprezentacji U-21. Rewelacyjny początek eliminacji do Euro 2027 – zwłaszcza triumf 6:0 nad Szwecją – rozpalił wyobraźnię kibiców, co zaowocowało dziś rekordową frekwencją. Przeszło 19 tysięcy widzów pojawiło się na trybunach stadionu w Szczecinie, by obejrzeć kolejny popis Pietuszewskiego, Pieńki, Reguły i spółki. No i po to, by świętować następne zwycięstwo zespołu dowodzonego przez Jerzego Brzęczka, który chyba jeszcze nigdy w całej swojej trenerskiej karierze nie miał tak dobrej prasy. Tylko że aż do 83. minuty dzisiejszego spotkania nic nie wskazywało na to, by Biało-Czerwoni mieli po raz kolejny zwyciężyć. Włosi prowadzili 1:0 i byli bliscy podwyższenia przewagi. Wtedy jednak w Szczecinie zaczęła się dziać… magia.

Kadra Brzęczka jest niezniszczalna! Włosi znokautowani

W roli czarodzieja wystąpił wprowadzony z ławki Jan Faberski. Z kolei Maciej Kuziemka, kolejny z superzmienników, w żadne magiczne zaklęcia się nie bawił. On sięgnął po starą, sprawdzoną trzyfuntową armatę z Twierdzy Kłodzko. I zmiótł Włochów z boiska.

Reklama

Polska U-21 – Włochy U-21 2:1. Nieskuteczność Pieńki przed przerwą

Ale po kolei. Zacznijmy od tego, co mogło się w grze Polaków podobać w pierwszej części dzisiejszego spotkania.

Przede wszystkim – pewność siebie.

Serio, aż przyjemnie się oglądało w akcji tych chłopaków, którzy niemalże każdym zagraniem próbowali przyspieszać grę. Nieustannie szukali możliwości, by rozegrać futbolówkę na jeden kontakt. Z wielką ochotą angażowali się w dryblingi, w starcia jeden na jednego. I – co też istotne – nie pękali w momentach, gdy gra stawała się nieco bardziej szarpana i brudna. Po prostu walczyli na boisku o swoje, bez najmniejszych kompleksów. Bez lęku o to, że zostaną skarceni kontratakiem. Jeżeli chodzi o przygotowanie mentalne do dzisiejszego spotkania, Jerzy Brzęczek i jego współpracownicy odwalili zatem kawał dobrej roboty. A mieliśmy w tym kontekście pewne obawy, pamiętając to, jak Włosi wyśmiewali seniorską kadrę dowodzoną przez Brzęczka, przyrównując jej bojaźliwą postawę do taktyki reprezentacji Estonii.

Zabrakło tylko kropki nad i w postaci prowadzenia przed przerwą. A było naprawdę blisko. Pluć sobie w brodę może zwłaszcza Tomasz Pieńko, który zmarnował dwie znakomite szanse do pokonania włoskiego bramkarza. A żal tych okazji tym bardziej, że w obu sytuacjach piłkarz Rakowa Częstochowa mógł się pokusić o odegranie piłki do lepiej ustawionych partnerów. Chciał kończyć sam – okej, to nie grzech. Ale w takim razie jego obowiązkiem było skierować futbolówkę do sieci.

A co w takim razie nie zagrało?

Cóż, był taki okres gry przed przerwą, kiedy Biało-Czerwoni parę razy łatwo stracili piłkę na własnej połowie i napędzili w tej sposób przyjezdnych. W efekcie Włosi wykreowali sobie dwie doskonałe sytuacje strzeleckie. Na szczęście Luigi Cherubini żadnej z nich nie zamienił na gola, raz zresztą pomógł nam słupek. Odetchnąć z ulgą mógł zwłaszcza Michał Gurgul, który dwukrotnie spuścił Cherubiniego z oka i – jak to celnie ujął Łukasz Trałka – „krył w polu karnym powietrze”.

Defensorowi, który zebrał już tyle doświadczenia na ekstraklasowych boiskach, nie wypada robić takich baboli w kryciu.

Fenomenalny gol dla Włochów

W drugiej połowie spotkanie wyraźnie zwolniło, na czym ewidentnie skorzystali Włosi. Podopieczni Brzęczka przestali przedzierać się w ich pole karne, tymczasem goście z coraz większym rozmachem poczynali sobie w ataku pozycyjnym. Efekt? Stu-, czy nawet dwustuprocentowa okazja strzelecka Niccolo Pisillego. Gracz Romy mógł tu pokonać Marcela Łubika na dwadzieścia różnych sposób, ale na szczęście uderzył anemicznie, a golkiper Górnika Zabrze skutecznie interweniował nogami.

Jak na ironię – dosłownie chwilkę później ten sam Pisilli trafił już do siatki.

I to jak…

Trzeba oddać klubowemu koledze Jana Ziółkowskiego honor – fenomenalnie to wykończył. Rispetto.

Oczywiście stracony gol to jeszcze nie koniec świata. Nawet jeśli mówimy o pierwszej bramce straconej w całych eliminacjach. Ale kto wie, może właśnie dlatego polska ekipa nie bardzo potrafiła zareagować na niekorzystny przebieg drugiej połowy? Prawda jest bowiem taka, że po wyjściu na prowadzenie Włosi na dobrych kilkanaście minut całkowicie stłamsili ekipę dowodzoną przez Brzęczka i byli bliscy kolejnych trafień. Selekcjoner próbował wprawdzie wysyłać drużynie impulsy poprzez zmiany, lecz na niewiele się to zdało. No, przynajmniej do momentu, gdy na boisku zameldowali się Jan Faberski oraz Maciej Kuziemka.

Cudowny rajd Faberskiego odwrócił losy meczu

Sygnał do ataku wysłał gracz Ajaxu Amsterdam, obecnie przebywający na wypożyczeniu w PEC Zwolle. Wziął grę na siebie, wywalczył faul w okolicach szesnastki przeciwnika. Niby niewiele, ale po okresie totalnej ofensywnej posuchy – była to akcja godna odnotowana. Choć oczywiście wywalczenie przewinienie kompletnie blednie w porównaniu z tym, czego Faberski dokonał kilka chwil później, wypracowując wyrównującego gola dla reprezentacji Polski.

Wygrane fizyczne starcie z rywalem. Spektakularna ruleta. Kapitalny rajd. Asysta.

Maciej Iwański wygłosił w trakcie dzisiejszego spotkania sporo przesadzonych opinii, zwłaszcza na temat pracy sędziego, ale tutaj trzeba mu przyznać rację. Faberski naprawdę rozegrał tę akcję w stylu Diego Armando Maradony. Kosmos. Można tylko oklaskiwać popis 19-latka.

Gol na 1:1 jak gdyby przypomniał młodzieżowym reprezentantom Polski to, czym tak imponowali w poprzednich spotkaniach i w pierwszej połowie dzisiejszego meczu. Przypomniał im o odwadze, zadziorności, potrzebie pójścia za ciosem. Dlatego podopieczni Brzęczka nie zadowolili się wyrównaniem, które – biorąc pod uwagę przebieg drugiej odsłony rywalizacji z Italią – można by w sumie było traktować jako mini-sukces. Nie, oni poszli z impetem po pełną pulę.

I zostali za to wynagrodzeni.

W 87. minucie do siatki trafił Maciej Kuziemka, co okazało się ciosem nokautującym. Włosi próbowali podźwignąć się z desek, ale zabrakło im na to czasu i sił.

Kolejny triumf młodzieżówki. Co za ekipa!

No nie da się nie uwielbiać tej ekipy.

W poprzednich meczach mogliśmy reprezentację U-21 doceniać za ofensywną grę. Umiejętność zdominowania drużyny przeciwnej, skuteczność, no i rzecz jasna za serię czystych kont w eliminacjach do Euro 2027. Tym razem to Biało-Czerwoni jako pierwsi stracili gola, mecz w pewnym momencie kompletnie wymknął im się spod kontroli, ale koniec końców i tak postawili na swoim. Włosi wysoko zawiesili poprzeczkę, ale Polacy wyszarpali im trzy punkty z gardła.

Pokazywać fantazję i odwagę w ofensywie, gdy wszystko idzie zgodnie z planem – to jedno. Ale zademonstrować ją w chwili, kiedy to rywal jest na prowadzeniu, a czas nieubłaganie ucieka… To zupełnie inna para kaloszy. Co tu dużo gadać – kadra Brzęczka po prostu ma kapitalny charakter.

Polska U-21 – Włochy U-21 2:1 (0:0)

  • 0:1 – Pisilli 61′
  • 1:1 – Bogacz 83′
  • 2:1 – Kuziemka 87′

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

fot. NewsPix.pl

74 komentarzy

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Piłka nożna

Reklama
Reklama